Po trzech sezonach zakończyła się historia Volkswagen Golf Cup. Od samego początku wszystkie pucharowe auta zawieszone były na amortyzatorach firmy Bilstein.
Podczas wyścigów na torze samochody poddawane są ekstremalnym przyspieszeniom i przeciążeniom. Aby im sprostać, budowane są specjalne wersje na bazie modeli seryjnych. W tym przypadku była to 6. generacja Volkswagena Golfa GTI wyposażona w silnik 2.0 TSI o łącznej mocy (liczonej z system Push-to-Pass) 310 koni mechanicznych. Pod kątem tych osiągów zmodyfikowano w nim m.in. układ zawieszenia. Przód pozostał oparty ma kolumnach McPhersona, ale w miejsce metalowo-gumowych tulei zamontowano specjalne łożyska. Ten sam zabieg zastosowano w tylnym zawieszeniu wielowahaczowym, przez co całość zyskała na sztywności. Obie osie osadzono na amortyzatorach serii B14 Performance firmy Bilstein ze sportowymi sprężynami Eibach.
- W samochodach wyścigowych kwestia doboru i ustawienia amortyzatorów jest bardzo ważnym elementem. Podczas zawodów pokonywanych jest wiele zakrętów, przyspieszeń na prostych oraz gwałtownych hamowań – mówi Gosia Rdest, jedyna w tym sezonie kobieta startująca w Volkswagen Golf Racing. - Samochód musi błyskawicznie reagować na ruchy kierownicą, a koła muszą mieć zagwarantowany maksymalny docisk do nawierzchni. Jeśli utracimy tą sterowność w ułamku sekundy, wypadamy z trasy.
O tym, jak ekstremalne są to warunki jazdy, świadczą opony. Po każdym wyścigu wszystkie są totalnie zdarte, a nawet popękane. Jednak przez trzy lata trwania Volkswagen Golf Cup nie doszło do ani jednego wypadku na trasie. Po każdej rundzie auta przechodziły kompletnym przegląd serwisowy, w których amortyzatory były jednym z najrzadziej wymienianych podzespołów.
Udany związek firmy Bilstein z wyścigami Volkswagen Golf Cup uhonorowany został specjalną statuetką, która wręczona została na zakończenie tegorocznego, i jak się okazało – ostatniego w historii, sezonu.
Komentarze (0)