Prawie każdy przyrząd pomiarowy posiada funkcję automatycznego wyboru zakresu pomiarowego. Korzystamy z tego bardzo chętnie, bo zamiast samemu myśleć, robi to za nas przyrząd. Znajduje właściwy przebieg i wyświetla jednostki, w jakich dokonał się pomiar. Wiele rzeczy robimy odruchowo, można nawet powiedzieć bezwiednie. Na pewno takie odruchowe badania przyspieszają naszą pracę, ale mogą też prowadzić do błędów. Na przykład badamy czujniki ABS w samochodzie, w którym nie możemy odczytać błędów skanerem. Możemy takie pomiary zrobić podczas jazdy samochodem albo podnieść samochód i napędzać koła ręcznie. Amplituda sinusoidy, odczytywana na oscyloskopie albo nawet na zwykłym mierniku uniwersalnym, powinna wynosić między 0,5-1 V. Jeżeli jedno koło ma czujnik oddalony zbyt mocno od koła zębatego, to zobaczymy na przykład amplitudę 100 mV. Sinusoida będzie wzorcowa, ale niestety amplituda sygnału za mała. I taką sytuację możemy przeoczyć, co może doprowadzić do wydłużonego czasu szukania usterki. Automatyka jest dobra, nawet potrzebna i konieczna, ale ciągle musimy kontrolować, gdzie jesteśmy. Każdy przyrząd diagnostyczny pokazuje na swoim ekranie jeden lub kilka parametrów. Parametr jest wielkością charakteryzującą dane ciało, element, urządzenia lub proces. Może być to napięcie, prędkość obrotowa silnika, długość itd. Na przyrządzie odczytujemy wartość, która przeważnie ciągle zmienia się i jednostkę miary. Liczby przeczytamy zazwyczaj prawidłowo, ale najwięcej błędów popełniamy podczas odczytywania jednostek miary. Na przykład zamiast miliwoltów odczytujemy wolty. Za takie gafy płacimy potem swoim zmarnowanym czasem.
Pierwszym krokiem do niepopełniania tego rodzaju błędów jest zmiana jednostek. Podczas pomiaru napięcia woltomierzem i ustawienia miernika na pomiar automatyczny i ustabilizowaniu się wskazań miernika, zmieniamy zakres jednostek miary. Można to zrobić, przesuwając na przykład przecinek w inne miejsce. Podczas takiej czynności widzimy dokładnie jakie mamy jednostki. Z punktu widzenia miernika przeszliśmy na sterowanie ręczne. Teraz my decydujemy o tym jak ma wyglądać wynik pomiarów. Ale najistotniejsze jest to, że zwróciliśmy uwagę na to, co wskazuje przyrząd. I to jest najważniejsze. Podobnie postępujemy z oscyloskopem. Automatycznie oscyloskop znajduje nam poszukiwany przebieg. I teraz zmieniamy podstawę czasu, obserwując co dzieje się na ekranie. Może okazać się, że wykres jest bardziej lub mniej widoczny. Ale już zapoznaliśmy się z jednostkami i mimowolnie zapamiętaliśmy czy jest to na przykład 20, czy 50 milisekund. Oczywiście miernik też w tym wypadku przeszedł od razu na sterowanie ręczne. Powinniśmy także zobaczyć jaki efekt przyniesie zwiększenie lub zmniejszenia jednostek na osi rzędnej, czyli ile woltów ma jedna kratka. Takie działania pozwolą nam na szybkie zapamiętywanie przebiegów i pozwolą na wyeliminowanie najczęściej popełnianych błędów.
Wiele wyświetlaczy w różnych samochodach ma uszkodzoną wewnątrz taśmę. Dlatego nie widać wszystkich literek. Zdjęcie przedstawia wyświetlacz po naprawie. Taśma została usunięta, a na jej miejsce przylutowane cienkie druciki, oczywiście pod mikroskopem. Nieprawdaż, że jest to mistrzostwo świata?
Ciekawe są błędy związane z autosugestią. Przykładem może być nieprawidłowa masa na silniku. Mierzymy na przykład napięcie na wyjściu z przepływomierza. Silnik pracuje na biegu jałowym, a więc spodziewamy się napięcia rzędu jednego wolta. Oczekujemy takiego wyniku i denerwuje nas to, że wskazania są inne. Zabieramy więc masę miernika z silnika i przenosimy na jakąś inną metalową część, na przykład karoserię. Może się zdarzyć, że wtedy wskazania będą prawidłowe. I w tym momencie zamiast sprawdzić tamtą masę przechodzimy do dalszych pomiarów. Autosugestia mówi nam, że jest OK. A przecież masa silnika różniła się od masy karoserii. Może trwało to chwilę, a przecież był to podstawowy pomiar wskazujący nam usterkę w postaci niewłaściwej masy silnika. Jeżeli coś nas denerwuje, odbiega od normy, nie pasuje, jest duże prawdopodobieństwo, że jesteśmy na właściwym tropie. Podobnie jest z rurkami podciśnieniowymi. Patrzymy na silnik i nie wiemy dlaczego, ale coś tu “nie gra”. Nasza nieświadomość przywołuje obrazy z poprzednich samochodów i nie zgadzają się z tym, co widzi. Powinniśmy wtedy spokojnie pomyśleć, nie spieszyć się, a na pewni znajdziemy błąd.
Względność pomiarów jest ważna dla diagnostów, którzy cenią sobie czas i precyzją wykonywanej pracy. Nigdy nie podłączą masy przyrządu pomiarowego do przypadkowej śruby, która może mieć znaczną rezystancję względem masy akumulatora. Podciśnienia panujące wewnątrz rurek sterujących zaworami, na przykład turbem albo zaworem recyrkulacji spalin, muszą uwzględniać podciśnienie jakie wytwarza pompa próżniowa. Mamy więc znowu do czynienia z pojęciem względności. Zawór turba będzie źle działał jak nie dostanie odpowiedniej energii właśnie od pompy podciśnieniowej. Ciągle coś od czegoś zależy, dlatego musimy zdawać sobie sprawę co mierzmy i względem czego. Mierząc elektryczne komponenty sterowania silnikiem, musimy zastanowić się czy mierzymy względem masy samochodu, czy masy referencyjnej sterownika silnika. Może się zdarzyć, że obie masy będą takie same, ale nie jest to regułą. Dlatego warto najpierw popatrzeć na schemat elektryczny, aby nie popełniać błędów.
Pomiary podstawowe wcale nie należą do tych, które należy zignorować. Każdy się o tym przekonał. Napięcie zasilające zawsze możemy odczytać, przykładając woltomierz do klem akumulatora. W każdym skanerze mamy też możliwość przeczytania wartości tego parametru. Ale większość z nas pomija takie prozaiczne rzeczy, przecież skaner służy do “wyższych celów”. A ile jest przypadków dziwnej pracy sterownika silnika, spowodowanych złym napięciem zasilania. Zwłaszcza wtedy, kiedy usterka nie jest stała. Falujące obroty na biegu jałowym w silniku wysokoprężnym mogą być spowodowane właśnie nieprawidłową pracy alternatora. Znane są przypadki rozbierania pompy wtryskowej z tak błahego powodu. Sprawdzanie rzeczy oczywistych wcale nie jest pozbawione sensu. Niech nie gubi nas rutyna. Jak kilka razy mieliśmy uszkodzony jakiś element, to wcale nie znaczy, że tym razem musi być tak samo.
Sugestia innych osób bardzo często prowadzi... donikąd. Właściciel opowiada jak samochód był sprawdzany w poprzednim warsztacie. Przecież nikt nie jest nieomylny, ktoś mógł popełnić błąd. „Sprawdźmy sami” jest dobrą zasadą. Są warsztaty trzymające mocno swoje tajemnice i wprowadzające w błąd nie tylko właścicieli samochodów, ale przed wszystkim inne warsztaty. Ciągle powtarzane kłamstwa, na przykład o uszkodzeniu sterownika silnika, zaczynają żyć własnym życiem. Sami potem odkładamy pewne czynności, prace, które zaprowadziły by nas do sukcesu, rezerwując sukces i pieniądze dla “zaprzyjaźnionych” warsztatów. Nic nie stoi na przeszkodzie (ceny są już tak niskie), aby każdy warsztat miał porządny multimetr i oscyloskop. Na początku nie bardzo będziemy wiedzieli co z tym zrobić, ale po pewnym czasie taki sprzęt odda nam cenne usługi.
Stanisław Mikołaj Słupski
Komentarze (0)