Zmiany na naszym rynku stymuluje stały, bardzo duży wzrost liczby importowanych samochodów. Według wszelkich statystyk, przez następne 2 do 4 lat ta liczba będzie wciąż wzrastać. Co ważne, Polacy importują samochody głównie z rynków zachodnich – są to samochody kilkuletnie, które potrzebują dobrego serwisu, aby mogły służyć swoim nowym właścicielom. Ta tendencja jest widoczna gołym okiem – od jakiegoś czasu coraz trudniej na naszych drogach spotkać samochód rodzimej produkcji. Duże Fiaty, Polonezy czy popularne „maluchy” powoli stają się egzotykami wypartymi przez Ople, Volkswageny, Audi czy Fordy.
Drugim aspektem, który sprawia, że dystrybucja części samochodowych na polskim rynku jest tak interesująca to fakt, że rynek ten, będąc dopiero na początku swojej drogi kształtowania, daje bardzo dużo nowych możliwości i sposobów jego zagospodarowania. Patrząc z perspektywy producentów części samochodowych, każdy z nich musi mieć co najmniej kilku ogólnopolskich dystrybutorów, aby zapewnić im odpowiednią pozycję oraz poziom sprzedaży. To jednak powoduje ogromną konkurencję wśród dystrybutorów sprzedających części tej samej firmy, a co za tym idzie zaniżanie marży i w konsekwencji zysku. Ten proces można zauważyć analizując raporty finansowe publikowane przez dystrybutorów. Wynika z nich, że mimo zwiększania obrotów, spada marża, powodując wyhamowanie wzrostu firm, re- zygnację z ich nowych inwestycji i w końcu radykalne cięcie kosztów. W efekcie dystrybutorzy wciąż poszukują nowych dostawców, których nie ma jeszcze na rynku, aby mieć w swoim asortymencie jakiegoś producenta „na wyłączność” przynajmniej przez jakiś czas. Niektórzy decydują się na tworzenie i promocję własnych marek, co jednak − jak na razie – nie spotkało się z dobrym odzewem ze strony klientów. Winna tu jest niedostateczna promocja, jak również nieznajomość produktu i jego jakości.
Zaniżanie marż prowadzi do sytuacji, w której coraz więcej dystrybutorów części w Polsce decyduje się na ich sprzedaż bezpośrednio do warsztatów i właścicieli samochodów, wykorzystując do tego swoje filie. Jest to działanie, które w swoim założeniu ma zlikwidować tzw. drugi stopień dystrybucji, czyli niezależne sklepy i hurtownie motoryzacyjne. Taką konkurencję wytrzymują firmy silne, od wielu lat zadomowione na lokalnym rynku, które doskonale radzą sobie z filiami dystrybutorów. Dodatkowo, otrzymują wsparcie od tych firm, które wybrały odmienny sposób dystrybucji części.
Coraz bardziej popularne są na polskim rynku sieci warsztatowe. Chcąc nadążyć za oczekiwaniami klientów, ciągle poszerzają one listę działań, w których mogą ich wyręczyć. Standardem jest odprowadzanie samochodu po naprawie do domu klienta. Niektóre warsztaty idą dalej i oferują swoim klientom na czas naprawy auto zastępcze po preferencyjnej cenie, jako bonus do głównej usługi. Kolejnym oferowanym coraz częściej przez serwisy „bonusem“, który zmniejsza ilość obowiązków związanych z posiadaniem samochodu, są przechowalnie opon. Średnia opłata za tę usługę to ok. 80 złotych za sezon. Z kolei nowością, która cieszy się coraz większą popularnością wśród tak bardzo popularnych sieci warsztatowych (np. ProfiAuto) jest zamawianie przeglądów i prostych usług (np. wymiana oleju czy opon) przez internet. Zdaniem ekspertów rynku motoryzacyjnego, serwisy będą się zmieniać także pod względem oferowanych usług. Będą szły w kierunku wąskiej specjalizacji, np. tylko naprawa elektroniki czy skrzyń biegów. Ich uzupełnieniem będą sieci typu „fast feat“, czyli kompleksowo i szybko wymieniające części, niewymagające używania specjalistycznych narzędzi. Trudno liczyć, że składająca się z ok. 40 tysięcy części maszyna, a w przyszłości będą one jeszcze bardziej skomplikowane, nie będzie się psuć. Z pewnością zmieniać się będą jednak sposoby, w jaki będziemy sobie z tymi coraz bardziej skomplikowanymi awariami radzić.
Komentarze (0)