Alfred Franke
Branża motoryzacyjna szykuje się na zmiany, jakie czekają rynek olejów smarnych za sprawą projektu zmiany ustawy, który przygotowywany jest przez trzy ministerstwa: Rozwoju, Klimatu i Finansów.
– Nowelizacja przepisów dotknie praktycznie wszystkie podmioty na niezależnym rynku motoryzacyjnym, bowiem dotyczyć będzie zarówno warsztatów oraz sklepów, jak i dystrybutorów czy producentów części – informuje Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM). Projektowane przepisy przewidują m.in. objęcie koncesjami importu i produkcji środków smarnych. Aby koncesję otrzymać, trzeba będzie złożyć zabezpieczenie w kwocie 2 mln zł, co jednak nie oznacza, że trzeba taką kwotę faktycznie wpłacić do URE. Tym wymogom sprostać będą musieli zarówno dystrybutorzy części, którzy sprowadzają środki smarne, jak i ich producenci. Na wszystkich sprzedawców olejów nałożony zostanie obowiązek rejestracji działalności we właściwym urzędzie skarbowym. Wymogowi temu podlegać będzie w sumie kilkadziesiąt tysięcy podmiotów: warsztaty, sklepy, hurtownie czy sprzedawcy internetowi.
Nowe obowiązki, nowe kary
Najważniejszą zmianą z punktu widzenia warsztatów i sklepów motoryzacyjnych, której towarzyszy wiele kontrowersji, jest wprowadzenie opłaty depozytowej (kaucji) w wysokości do 10 zł za każdy litr oleju przy sprzedaży klientowi końcowemu na terenie kraju. Będzie ją można odzyskać po dostarczeniu przez nabywcę oleju przepracowanego w ilości skorygowanej o współczynnik odzysku. Pociągnie to za sobą nowe obowiązki sprawozdawcze dla wszystkich sprzedawców środków smarnych. Sprzedawcy, w tym warsztaty, będą rozliczać się z właściwym urzędem skarbowym z pobranych i zwróconych opłat depozytowych w cyklach kwartalnych.
Oczywiście projekt zmian w ustawie przewiduje również nowy system sankcji za niewywiązywanie się z obowiązków. I tak, za niewłaściwe lub nierzetelne dokumentowanie opłat depozytowych, a także prowadzenie sprzedaży bez zgłoszenia do urzędu skarbowego grozić będzie kara w wysokości od 2000 do 50 000 zł. Za spalanie oleju bez przekazania go do recyklingu lub innej formy odzysku grozi kara w wysokości od 5000 do 250 000 zł. Ministerstwa zaangażowane w projekt twierdzą, że zmiany mają cel ekologiczny i skarbowy. Ministerstwo Rozwoju uważa, że nowe przepisy ograniczą wykorzystywanie przepracowanych olejów smarnych jako opału, co niestety jest w naszym kraju praktyką powszechną. Spalanie takiego paliwa w ogromnym stopniu obciąża środowisko, ponieważ powietrze zanieczyszczane jest rozmaitymi szkodliwymi substancjami, w tym również rakotwórczymi. Ministerstwo Finansów twierdzi z kolei, że znaczna część handlu olejami odbywa się w szarej strefie, poza ewidencją, a zmiany legislacyjne mają to znacząco ograniczyć.
– Cele, które przyświecają pomysłodawcom, a więc ochrona środowiska i ograniczenie szarej strefy, są szczytne, zatem nie można kwestionować całego projektu bez narażenia się na zarzut obrony nielegalnego handlu i braku troski o ekologię – mówi Alfred Franke, prezes SDCM. – O tym, jak potrzebne jest wyeliminowanie przepracowanego oleju jako taniego opału, można się przekonać zimą m.in. w rejonach upraw szklarniowych, gdzie piece na to paliwo są często wykorzystywane, a w okolicy nie ma czym oddychać. Z drugiej jednak strony wydaje się, że cele fiskalne projektu oparte zostały na błędnej przesłance. Projektodawcy podają informację, że w ciągu ostatnich 15 lat liczba samochodów wzrosła w Polsce z 17 do prawie 30 milionów, a więc prawie dwukrotnie, tymczasem rynek olejów, który powinien zwiększyć się odpowiednio, wzrósł niewiele ponad 50%. Za ten olejowy „niedobór” ma zdaniem ministerstwa odpowiadać szara strefa. Podana statystyka opiera się jednak na oficjalnych danych CEPiK, które nie przystają do rzeczywistości, ponieważ zawierają wpisy dotyczące pojazdów, które już dawno z ulic zniknęły – tzw. martwych dusz. Po wtóre, współczesne samochody mają dłuższe interwały pomiędzy wymianami oleju, mniej go tracą itd., a więc w ciągu całego okresu eksploatacyjnego zużywają go w mniejszej ilości. Oczywiście nie można zaprzeczyć, że szara strefa istnieje, ale nie jest ona tak rozległa, jak ją widzą ministerialni decydenci, tak więc kalkulacje dotyczące wzrostu wpływów do budżetu wynikających z ograniczenia nieewidencjonowanego obrotu olejem najprawdopodobniej są mocno przeszacowane.
Starszy olejowy poszukiwany
Wprowadzenie opłaty depozytowej i związanego z nią obowiązku sprawozdawczości to niewątpliwie zmiana rewolucyjna, która oznacza dla warsztatów i sklepów dodatkowe obciążenie. Wielu przedstawicieli warsztatów, a w szczególności sklepów jest zaniepokojonych doniesieniami medialnymi o nowym projekcie.
– Ten niepokój jest oczywiście zrozumiały, choć, uspokajając, chciałbym wskazać, że obowiązki związane z opłatą depozytową mają być drugim etapem zmian – wskazuje Alfred Franke. – Nowe przepisy będą wymagały prowadzenia olejowej buchalterii, co niewątpliwie będzie przysparzało pracy i pewnie w każdym warsztacie ktoś będzie musiał zostać wyznaczony do pełnienia funkcji „starszego olejowego”. Z drugiej jednak strony ustawa przyniesie warsztatom również korzyści, bo uderzy w szarą strefę, przede wszystkim w prowadzących nieewidencjonowaną działalność gospodarczą na przydomowych podwórkach czy osiedlowych parkingach, którzy nie płacą wszystkich państwowych danin, stanowiąc w ten sposób nieuczciwą konkurencję dla legalnie działających warsztatów. Utrudni to również działalność sprzedawcom internetowym, którzy będą musieli sprzedawać olej w wyższej cenie, uwzględniającej opłatę depozytową. Taki kanał zakupu będzie mniej niż dotąd atrakcyjny dla nabywców samodzielnie wymieniających olej w samochodach, co również powinno przynieść korzyści warsztatom, które przejmą część tej klienteli. Ulży to także środowisku, bo zużyty olej nie będzie przez kierowców majsterkowiczów wylewany do kanalizacji albo wyrzucany do śmietnika.
Projekt zmian nie wszedł jeszcze w fazę konsultacji społecznych, ale stowarzyszenie skierowało już szereg pytań i wątpliwości z prośbą o doprecyzowanie i odpowiedź w sprawie planowanych zmian legislacyjnych. SDCM zapowiada też, że będzie przekonywać decydentów do takiego kształtu ustawy, by jej wejście w życie stanowiło możliwie najmniejsze obciążenie dla tych, na których nałożone zostaną dodatkowe obowiązki.
– Przede wszystkim będziemy się starać o to, by wyjaśnione zostały wszelkie wątpliwości branży, jakie wywołuje projekt, a także o to, by przewidziane zostało wystarczająco długie vacatio legis, tak by nasza branża miała czas przygotować się na wejście nowych przepisów w życie – zapowiada Franke. – Odpowiedni zapas czasu potrzebny będzie również na uzyskanie koncesji przez importerów i producentów. Będą oni bowiem musieli najpierw złożyć wniosek do URE, a następnie czekać na jego rozpatrzenie. SDCM będzie również przekonywać projektodawców do tego, by przewidziany tzw. współczynnik odzysku uwzględniający naturalny ubytek oleju w samochodzie podczas eksploatacji był odpowiednio wysoki, tak by żadna firma nie musiała się martwić, że zlała 4 litry zużytego oleju, a musiała wlać 5 nowego. Wszystkie te sprawy już przekazaliśmy do ministerstw i nadal będziemy przedstawiać zarówno w oficjalnych pismach, raportach i prezentacjach oraz podczas bezpośrednich rozmów roboczych w ministerstwach, a w dalszym etapie również w parlamencie.
Komentarze (0)