W nagrodę Supermechanik Elit 2018 otrzymał kluczyki do opla astry, a laureat II miejsca – Piotr Kalinowski – voucher na 5 tys. złotych
Rozmowa ze zwycięzcą trzeciej edycji konkursu Supermechanik Elit 2018 – Andrzejem Cichoniem, właścicielem warsztatu Mechanika Pojazdowa Service AC z Zawady koło Dębicy.
- To Pana trzeci udział w konkursie Supermechanik. Przed rokiem zakwalifikował się Pan do półfinałowej dziesiątki, tym razem był finał. Jak ocenia Pan skalę trudności wszystkich edycji?
Skala trudności była podobna, jednak w tym roku, zwłaszcza w teście rozwiązywanym przez stu uczestników, było dużo pytań dotyczących konkretnych usterek w określonych samochodach. Bez wątpienia dało to fory osobom na co dzień pracującym w warsztatach.
Dobrze oceniam też to, że w półfinale wszyscy odpowiadaliśmy na te same pytania, więc szanse były równe. Z perspektywy czasu stosunkowo proste było też zadanie finałowe, o czym świadczy to, że obaj uruchomiliśmy samochody. Jak pamiętam, w pierwszej edycji nie udało się to żadnemu z finalistów. Myślę, że nie tak prosto jest nie tylko usunąć spreparowane usterki, ale wymyślić, jak „zepsuć” samochód!
- Tegoroczny finał konkursu był bardzo emocjonujący, konkurent jako pierwszy uruchomił samochód, ale popełnił błąd w trakcie przygotowywania go do wydania klientowi. Były chwile zwątpienia? Czy potwierdziło się przysłowie „spiesz się powoli”?
Tak się złożyło, że niechcący wprowadziłem do finałowej rozgrywki element dramaturgii. Na początku nie szło mi głównie z tego powodu, że do wykonania naprawy udostępnione zostały testery, na których na co dzień nie pracuję. Mój konkurent pierwszy uruchomił samochód i w pewnym momencie już się praktycznie poddałem.
Jednak gdy prowadzący konkurs stwierdził, że mimo odpalenia samochodu pozostał jeszcze jakiś problem, to wróciłem do walki i udało mi się szybko zlokalizować usterki.
Pewną ciekawostką jest to, że uszkodzony przekaźnik, który uniemożliwiał rozruch, miałem w ręku na samym początku, jednak sprawdziłem tylko oporność jego cewki, a nie to, czy zamyka obwód. U siebie w warsztacie, mając swoje narzędzia, być może szybciej namierzyłbym taką usterkę. Chyba każdy mechanik miał w swojej karierze sytuację, gdy przez długi czas poszukiwał prostej usterki, a po jej znalezieniu stwierdził: jakie to było banalne.
W przypadku usuwania tego typu uszkodzeń zdecydowanie można powiedzieć: spiesz się powoli. Natomiast znając przebieg tegorocznego konkursu, można jeszcze dodać – walcz do końca!
- Jest też przysłowie „czas to pieniądz”, które również pasuje do specyfiki pracy w warsztacie samochodowym. Pewnie klient nieraz wymaga dokonania naprawy „na wczoraj”?
Wielu klientów wymaga szybkiego wykonania usług na przysłowiowe „wczoraj”. Często nie zdają sobie jednak sprawy, że pośpiech nie jest dobrym doradcą w warsztacie samochodowym. Zapewne wielu z nas słyszało, że mechanik nie dokręcił komuś koła czy innego elementu. W większości przypadków było to wynikiem właśnie pośpiechu, a nie zaniedbania.
Do mojego warsztatu zgłasza się wielu klientów, a to powoduje, że trzeba planować naprawy nieraz nawet z dwutygodniowym wyprzedzeniem. Terminy na dzisiaj, a tym bardziej na wczoraj zazwyczaj są już zajęte (śmiech).
- Pracę w zawodzie mechanika samochodowego rozpoczął Pan ponad 20 lat temu. Ma Pan więc doskonały przegląd zmian, jakie zaszły w branży motoryzacyjnej przez ten czas.
Te ponad 20 lat to zdecydowanie okres wielkich przemian. Na początku przeważały fiaty 126p, 125p, polonezy i żuki, czasem trafił się jakiś volkswagen. Jedynym elementem elektronicznym znajdującym się w nich było radio. Około połowy lat 90. ubiegłego wieku nastąpił lawinowy rozwój układów mechatronicznych. Pojawiły się elektroniczne układy zapłonowe, wtryskowe, ABS i wiele innych. Aby skutecznie naprawiać te samochody, trzeba mieć odpowiednią wiedzę i wyposażenie (testery usterek, różnego rodzaju mierniki, oscyloskop).
Duże zmiany zaszły też w strukturze napraw. Dawniej więcej było poważniejszych robót typu remonty silników czy skrzyń biegów. Obecnie takich napraw nie wykonuje się często, głównie ze względów ekonomicznych. Pojawiły się też zupełnie nowe obszary usług, np. naprawy klimatyzacji.
- Sformułowanie „mechanika pojazdowa” dalekie jest więc dziś od rzeczywistości?
Dawniej wśród personelu serwisów samochodowych był wyraźny podział na mechaników i elektryków samochodowych. Jednak stopniowa elektronizacja podzespołów samochodu spowodowała, że do ich diagnozowania i napraw konieczne stało się połączenie wiedzy mechanicznej z elektryczną, elektroniczną, a nieraz nawet termodynamiczną. Stąd w szkołach pojawił się zawód mechatronik. Nawet przy wykonywaniu napraw typowo mechanicznych wiedza mechatroniczna często się przydaje. Wymieniając jakiś element zawieszenia, np. w volkswagenie passacie, możemy bowiem niechcący przesunąć czujnik ABS. Klient będzie miał więc naprawione zawieszenie i niedziałający układ ABS, więc na pewno nie odjedzie zadowolony. Mając odpowiednią wiedzę, szybko zorientujemy się, w czym leży problem. Myślę jednak, że zwyczajowe określenie „mechanik samochodowy” będzie funkcjonowało w społeczeństwie jeszcze przez wiele lat.
- Praca mechanika wymaga ogromnej wiedzy, w dodatku stale przybywa nowych rozwiązań, z którymi trzeba się szybko oswoić...
Duże zaawansowanie techniczne współczesnych samochodów powoduje, że do ich napraw potrzebna jest coraz większa wiedza. Dawniej zazwyczaj wystarczało doświadczenie. Dzisiaj często występuje sytuacja, gdy nie posiadając wiedzy, nie tylko nie naprawimy samochodu, ale jeszcze bardziej go uszkodzimy. Aby nie pozostać „w tyle”, trzeba się ciągle doszkalać. Wiedzę można poszerzać, czytając prasę fachową czy uczestnicząc w szkoleniach. Kopalnią wiedzy jest też internet, jednak tutaj trzeba umieć oddzielić to, co jest rzetelną informacją, od bzdur.
- W jakim stopniu zakres tematyczny konkursu odpowiada wyzwaniom, przed którymi staje dziś mechanik samochodowy?
W dużym stopniu pokrywa się z problemami, z jakimi na co dzień spotykam się w warsztacie. Można tutaj wskazać takie obszary jak naprawa nowoczesnych układów zasilania czy układów hamulcowych.
W tym roku część pytań dotyczyła zupełnych nowości, jakimi są samochody elektryczne. Takie pojazdy jeszcze nie trafiają do mojego warsztatu – w chwili obecnej nie mam nawet odpowiedniego przeszkolenia w tym zakresie. Zamieszczenie pytań z tej dziedziny jest pewnie wskazaniem problemów, z jakimi warsztaty będą spotykały się w niedalekiej przyszłości.
- Zapewne do Pańskiego warsztatu samochodowego zgłaszają się młodzi ludzie na praktyki. Jak Pan ocenia ich przygotowanie do zawodu?
W swoim warsztacie nie przyjmuję praktykantów, ponieważ nie mam przygotowania pedagogicznego. Zdarzają się osoby, które przychodzą z zapytaniem o możliwość odbycia praktyki. Smutne jest to, że niejednokrotnie chodzi im tylko o przybicie pieczątki pod świadectwem odbycia praktyki.
Jeśli uczeń ma pasję do tego zawodu i od młodych lat próbuje coś robić (nawet wykonując proste naprawy roweru czy skutera), a ponadto jest gotowy na ciągle zdobywanie wiedzy, to jest szansa, że będzie dobrym mechanikiem... ups mechatronikiem.
- Czy udział w takim konkursie jak Supermechanik to dobry sprawdzian, a może lekcja dla takich osób?
Myślę, że formuła konkursu Supermechanik, wymagająca dużej wiedzy teoretycznej i praktycznej, daje małe szanse osobom stawiającym pierwsze kroki w tym zawodzie. Próbując odpowiedzieć na pytania z któregoś z etapów rywalizacji, można się zorientować, w jakich obszarach nasza wiedza wymaga poszerzenia. W branży motoryzacyjnej organizuje się wiele innych konkursów, także takich adresowanych do uczniów. Startowanie w innych, prostszych formach rywalizacji daje pewne obycie pomagające skuteczniej rywalizować w tych poważniejszych.
- Co robi Supermechanik po godzinach?
Na co dzień dużo czasu spędzam w warsztacie, jednak praca nie powinna pochłaniać człowieka bez reszty, trzeba sobie zostawić miejsce na pasje. Jak wiele osób interesuję się sportem i, co pewnie nie będzie zaskoczeniem, są to sporty motorowe. Moja ulubiona dziedzina to rajdy WRC. Poza oglądaniem rajdów w telewizji staram się przynajmniej raz w roku obejrzeć jakiś na żywo. Poza aspektem czysto sportowym taki wyjazd ma też walory turystyczno-krajoznawcze. Aby zobaczyć rajdówki w ciekawym miejscu, trzeba się nieźle najeździć i nachodzić.
Przyjemną formą spędzania wolnego czasu jest też dla mnie jazda na rowerze – zwłaszcza w jednym z ostatnich dzikich rejonów Polski, jakim jest Beskid Niski. Z bardziej „ambitnych” rozrywek lubię obejrzeć dobry film.
- Na koniec nie może zabraknąć tego pytania – wystartuje Pan w czwartej edycji konkursu Supermechanik Elit?
Jeśli czwarta edycja zostanie zorganizowana i regulamin będzie dopuszczał zwycięzców z poprzednich lat, to najprawdopodobniej wystartuję. Dla zwycięzcy poprzedniej edycji jest to duże wyzwanie, ponieważ gdy nie zakwalifikuje się do dziesiątki, to pojawią się komentarze, że poprzednia wygrana była przypadkowa. Trzeba mieć świadomość, że szeroki zakres wiedzy obejmujący ten konkurs powoduje, że praktycznie nie ma osoby będącej w stanie poprawnie odpowiedzieć na wszystkie pytania.
Myślę, że wielu uczestników konkursu Supermechanik ma wiedzę pozwalającą go wygrać. Potrzeba do tego też trochę szczęścia. To szczęście może polegać na tym, że już wykonywaliśmy naprawę związaną z jakimś pytaniem. Dla mnie takim szczęściem mogło być to, że niedawno spotkałem się z dość nietypową usterką, o którą pytano podczas testu rozwiązywanego na tabletach.
Gdybym takiej naprawy nie wykonywał, to prawdopodobnie źle odpowiedziałbym na to pytanie i być może nie zakwalifikowałbym się do półfinału. Wtedy z wygranej cieszyłby się ktoś inny.
Komentarze (0)