Z jednej strony sympatyczny przebieg konferencji, jubileusz 20-lecia FORS i wieczorny bankiet, z drugiej – krytyczna lektura noweli aktów prawnych. Tak zapamiętamy wydarzenie, którego bogaty program to także punkt konsultacyjny i prezentacje wystawców
Program tegorocznego spotkania poświęconego recyklingowi pojazdów w kraju i na świecie zdominowały wydarzenia ostatnich kilku miesięcy – sposoby radzenia sobie z nielegalną konkurencją. Z początkiem wakacji nasz sejm przyjął tzw. pakiet odpadowy, którego skutkiem ma być uszczelnienie przepisów oraz walka z patologiami w gospodarce śmieciowej. Szybka ścieżka legislacyjna ma ukrócić aktywność tzw. mafii śmieciowej. Czy tak się stanie?
Ministerstwo Środowiska w ekspresowym tempie przeforsowało zmiany aż dwóch aktów prawnych – ustawy o odpadach i Inspekcji Ochrony Środowiska (obie z 20 lipca br. – przyp. red.), by skutecznie walczyć z patologiami w gospodarce odpadami. Mowa oczywiście o zjawisku pożarów, jakie nasiliły się w okresie wakacyjnym, i wojnie wydanej „mafii śmieciowej”. Niedźwiedzia przysługa? Nie brakuje głosów, że przynosi ona szkodę podmiotom działającym uczciwie na rynku recyklingu pojazdów wycofanych z eksploatacji. Nie inaczej wdrażane w pośpiechu akty legislacyjne oceniło środowisko skupione wokół Stowarzyszenia Forum Recyklingu Samochodów (FORS).
Tu dygresja. Nie tak dawno znamiona ograniczania swobody działalności gospodarczej dotknęły środowisko diagnostów. Czy prowadzący stacje demontażu mogą czuć się cenzurowani? Dość powiedzieć, że dla prowadzenia takiej działalności gospodarczej wymagać się będzie niekaralności przedsiębiorców – także wspólników spółki. Intencja podobna – ograniczyć patologie i ukrócić aktywność szarej strefy. Szkoda tylko, że jedyną odpowiedzią jest rozrost biurokracji, kontroli i katalogu kar. Uciążliwość nowych przepisów to jedno. Dwa, że realizacja niektórych zapisów pozostaje tajemnicą. Wymagana będzie też niebywała gimnastyka od przedsiębiorców, by zdążyć przed czasem, gdy wreszcie poznają rozporządzenia.
Zanim jednak przybliżymy najnowsze zmiany w polskich przepisach przyjętych po fali pożarów miejsc składowania i magazynowania odpadów, w telegraficznym skrócie odnotujmy wybrane punkty konferencji (2 października, Warszawa).
Inspektorzy niczym (jeszcze) większy brat
W latach 2005-2017 Inspekcja Ochrony Środowiska skontrolowała blisko 2,5 tys. zakładów podejrzanych o nielegalne zbieranie i demontaż samochodów wycofanych z eksploatacji. Podejrzenia te sprawdziły się w przypadku 1,1 tys. podmiotów. Prawie połowa kontroli wykazała wówczas, że działalność prowadzona jest nielegalnie.
Tytułem wprowadzenia w problematykę pełniący nowe obowiązki na czele instytucji podkreślał, że IOŚ jest od tego, by wyrównywać konkurencyjność na rynku!
– Moją rolą zgodnie z nową ustawą będzie od 1 stycznia 2019 r. tworzenie bardzo silnych pionów kontrolnych, m.in. nielegalnego demontażu pojazdów, a walkę z szarą strefą powinny wspomóc nowe rozwiązania, w szczególności polegające na prowadzeniu kontroli interwencyjnych bez konieczności wcześniejszego zawiadamiania o takich, a też dzięki pracy inspektorów w systemie całodobowym, niczym straż pożarna czy policja – mówił główny inspektor ochrony środowiska Paweł Ciećko. – Poza trybem kontrolnym rozszerzą się nasze uprawnienia, będziemy korzystać z technik monitorowania z użyciem dronów czy zamawiając zdjęcia satelitarne. Ulegną zwiększeniu kary administracyjne – od 15 tys. do 500 tys. zł.
Ciećko podkreślał, że walka z szarą strefą z uwagi na złożony charakter podmiotów prowadzących nielegalną działalność nie jest łatwym zadaniem, a dotychczasowe kontrole – nawet w asyście policji i innych organów – nie były w stanie skutecznie wyeliminować patologii. Wśród nowych instrumentów mają być też szersze kompetencje w zakresie ścigania przestępstw przeciw środowisku naturalnemu. Inspektorzy będą mieli prawo zamknąć podejrzany ich zdaniem zakład w trybie natychmiastowym.
Niedźwiedzia przysługa?
Po wstępie zapowiadającym zasadę zero tolerancji dla mafii śmieciowej głos zabrał prezes zarządu krajowego Polskiego Stowarzyszenia Ekspertów i Asesorów Funduszy Unii Europejskiej. W krótkim wystąpieniu mowa była o różnicach ekonomicznych między działalnością legalną a szarą strefą. Padła też przestroga: zwykle działania prewencyjno-kontrolne przynoszą szkodę nie tym, którzy mają być adresatem uzasadnionych i dotkliwych działań – w tym przypadku zadeklarowanych przedstawicieli szarej strefy, których aktywność w świetle badań akademickich czerpie swą siłę z niskiej jakości... usług publicznych.
– Jako akademik i obywatel zabiegam, by władza po prostu nie przeszkadzała, bo inaczej... inna władza będzie musiała chronić przedsiębiorców przed zakusami tej pierwszej, zwłaszcza że mowa tu o bardzo spatologizowanej branży, gdzie tym bardziej powinniśmy dokonywać analizy kosztów i korzyści – apelował dr Artur Bartoszewicz.
O wzajemnej współpracy stacji demontażu i skutecznych narzędziach konkurencji opowiadał wiceprezes stowarzyszenia Automotive Recyclers. W bogato ilustrowanym referacie nie zabrakło pozytywnych pomysłów stowarzyszenia recyklerów z Ameryki Północnej w walce z szarą strefą.
– Nie wiem jak w Polsce, ale my w USA bardzo mocno angażujemy się w kampanie edukacyjne. Nic nie stoi na przeszkodzie, by skorzystać z naszych doświadczeń, a w pierwszym rzędzie z opracowanych materiałów – podkreślał Jonathan Morrow. – „Recyklingowane części samochodowe nigdy nie wychodzą z mocy”, „Wydawaj mniej, zdecyduj się na części z recyklingu” – to kilka sloganów, jakie ukuto na potrzeby kampanii w mediach społecznościowych. Ponieważ recyklerzy przyczyniają się do realizacji zasad gospodarki w obiegu zamkniętym, dlatego też mamy coraz większy wpływ na stanowienie prawa w naszym kraju i dlatego łatwiej nam wywierać presję na koncerny samochodowe, by te udostępniały procedury konieczne w realizacji rozbiórki komponentów samochodowych, co staje się nader istotne, gdy mieć na uwadze hybrydy i te elektryczne.
Mowa była też o certyfikowaniu firm zaangażowanych na rynku recyklingu samochodów. Na koniec padło zaproszenie na jubileuszową, 75. konwencję Automotive Recyclers Association organizowaną na Florydzie (więcej na www.araexpo.org).
Krótko potem o historii tworzenia ram prawnych dla funkcjonowania firm na rynku demontażu części samochodowych opowiadał gość z Ameryki Południowej – kraju, w którym do 2014 roku panowała dosłownie „wolna amerykanka”. Taka sytuacja miała miejsce w Brazylii do czasu, gdy setka firm zjednoczyła się, by uporządkować stan prawny, i rozpoczęła konsultacje ze stroną rządową. Dziś 2650 firm działa legalnie, a proces legalizacji rozpoczął się od najbardziej zaludnionego stanu kraju – São Paulo. W krótkim czasie aż 70% pojazdów poczęło trafiać do kasacji z tytułu konfiskaty, głównie za różnorakie przewinienia ujawnione przez policję i inne organy ścigania, np. za opóźnienia w opłatach, brak prawa jazdy, jazdę pod wpływem alkoholu czy zły stan techniczny. 20% kasacji to efekt aktywności firm ubezpieczeniowych, a tylko 5% inicjatywa właścicieli aut.
– A trzeba wiedzieć, że w największym stanie Brazylii, w São Paulo, szacujemy liczbę niezarejestrowanych pojazdów na ok. 10 mln, więc jesteśmy dopiero na początku drogi – dowodził Julio Cesar, prezes stowarzyszenia Recicla Auto.
Przykładami rozwiązań ograniczających szarą strefę dzielił się też reprezentant Republiki Czeskiej. Wzorem ubiegłorocznego spotkania i tym razem sporo czasu poświęcono zagadnieniom bezpiecznego demontażu samochodów hybrydowych, a reprezentantka Aioi Nissay Dowa Insurance Europe wygłosiła referat o kradzieży samochodów i metodyce przeciwdziałania tej pladze.
Panel dyskusyjny – ostatni punkt programu – poprzedziło wystąpienie radcy prawnej reprezentującej organizację, która zrzesza przedsiębiorców prowadzących stacje demontażu i zbierania pojazdów.
Szara strefa poza kadrem kamer
Ostatnie zmiany w polskim prawie, zwłaszcza nowe obowiązki po stronie przedsiębiorców – m.in. monitoring, operat przeciwpożarowy czy zabezpieczenia finansowe – omówiła wiceprezes FORS. Powiedzieć, że branża zajmująca się kasacją pojazdów podchodzi sceptycznie do forsowanych zmian, to za mało. Już w kuluarach dało się słyszeć, że bez konsultacji ze środowiskiem nałożono ogromne obostrzenia w zakresie zabezpieczeń, co skutkować może wycofaniem z rynku nawet połowy firm. Oficjalnie mówiło się, że przepisy ominą „przestępców i podpalaczy”, a uderzą w legalne biznesy.
– Razi nas brak drogi odwoławczej od decyzji – mowa o art. 32 ustawy o IOŚ, który podlega natychmiastowemu wykonaniu, a do tego rozbuchany katalog kar – patrz art. 194, na poczet których trzeba wnieść zabezpieczenie majątkowe. Dodajmy do tego konieczność sporządzenia operatów przeciwpożarowych w sytuacji, gdy próżno szukać jakichkolwiek wytycznych, bo nawet nie ma projektu rozporządzenia, a w ciągu roku od wejścia w życie ustawy trzeba taki wymóg spełnić na wniosek przedsiębiorcy – gromiła zapisy Agnieszka Misiejuk. – To absurd. Przecież pseudoprzedsiębiorcy działający bez zezwolenia nie będą wpłacać zabezpieczeń finansowych.
Nowe zezwolenia to też obowiązek wskazania maksymalnej masy odpadów z wyprzedzeniem, co oczywiście okaże się wielce problematyczne, skoro oczekuje się... przewidywania przyszłości. Niepokój środowiska budzi też skrócenie maksymalnego okresu składowania odpadów z 3 lat do roku, co w przypadku części samochodowych, które nie są niebezpieczne, okaże się kłopotliwe nie tylko ze względu na procesy technologiczne, ale sam fakt, że przedstawiają one w danym czasie określoną wartość rynkową.
Serię pytań i odpowiedzi ich adresatów – m.in. z Departamentu Kontroli Gospodarowania Odpadami GIOŚ – zakończyła refleksja prezesa FORS. Czy aby nie lepszym pomysłem byłoby korzystanie z dotychczasowego katalogu przepisów i pochylenie się nad uszczelnieniem systemu przemieszczania odpadów?
– Wystarczy wyegzekwować, czy pojazd ma ważne OC, a także rozliczyć, czy dopełniono formalności w związku z faktem zbycia/nabycia pojazdu lub jego rejestracji przy okazji sprowadzenia spoza granic. Podejrzewam, że te drobne zabiegi w zupełności by wystarczyły – żalił się Adam Małyszko.
Cóż, wśród uczestników spotkania zabrakło ministra środowiska Henryka Kowalczyka. Zamiast tego mamy bardzo dyskusyjny art. 25 znowelizowanej ustawy o odpadach, który wprowadza osławiony monitoring za pomocą urządzeń technicznych gwarantujących przez całą dobę zapis obrazu i osób przebywających w miejscach składowania i magazynowania odpadów. Jedno to koszty tak profesjonalnego systemu kamer (szacowany na przynajmniej 40-50 tys. zł). Przy okazji wytknięto, jak trudno będzie spełnić wysokie wymogi monitoringu z zachowaniem prywatności osób postronnych w przypadku podmiotów, których teren sąsiaduje z inną parcelą. Otóż widok z kamery ma rejestrować pas 15 m wokół działki, a skoro tak, to niejeden recykler będzie przy okazji podglądał sąsiada, a zapis z obrazu wizyjnego przechowywał przez okrągły miesiąc, by na żądanie udostępnić uprawnionym organom.
Tekst i fot. Rafał Dobrowolski
Komentarze (0)