W każdej branży istnieje wiele różnych przepisów, do których należy się stosować. Dotyczy to także lakiernictwa samochodowego. Od wielu lat Unia Europejska przykłada wielka wagę do spraw związanych z ekologią oraz bezpieczeństwem stosowania różnego rodzaju chemikaliów.
Lakiernię samochodową trudno uznać za specjalnie ekologiczne miejsce. Emisja szkodliwych lotnych związków organicznych (rozcieńczalników), mnóstwo odpadów po szlifowaniu, odtłuszczaniu czy maskowaniu naprawianych samochodów. Nietrudno więc się domyślić, że cała branża obwarowana jest wieloma przepisami dotyczących ekologii oraz BHP, a budowa nowej lakierni wymaga olbrzymiej ilości dokumentacji, pozwoleń, zapoznania się z całym personelem starostwa powiatowego, lokalnym nadzorem budowlanym, wojewódzkim inspektoratem ochrony środowiska i pewnie jeszcze wieloma innymi instytucjami. Wymaga to czasu i pieniędzy, więc tysiące małych lakierni w Polsce działa w szarej strefie albo raczej – w wielkiej czarnej dziurze… Brak zarejestrowanej działalności gospodarczej to nie tylko niepłacenie podatków, ale też wyeliminowanie ryzyka kontroli sanepidu, Państwowej Inspekcji Pracy, Inspektoratu Ochrony Środowiska itp.
Od wielu lat Unia Europejska przykłada wielką wagę do spraw związanych z ekologią oraz bezpieczeństwem stosowania różnego rodzaju chemikaliów. Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 1272/2008 z dnia 16 grudnia 2008 roku wprowadziło nowe zasady klasyfikacji, oznakowania i pakowania substancji i mieszanin (Rozporządzenie CLP). Są one zgodne z Globalnym Zharmonizowanym Systemem Klasyfikacji i Oznakowania Chemikaliów (GHS). Dla producentów materiałów lakierniczych oznaczało to konieczność opracowania nowych kart charakterystyki substancji niebezpiecznych, nowe oznaczenia na wszystkich opakowaniach, a ostateczną datą dostosowania się do nowych przepisów był 1 czerwca 2015 roku. W efekcie na całym świecie każde nieszczęśliwe zdarzenie z udziałem jakichkolwiek chemikaliów (wypadek, zatrucie, wyciek i zanieczyszczenie środowiska itp.) ma być dużo łatwiejsze do szybkiego zdiagnozowania potencjalnych zagrożeń i dla ludzi, i dla ekosystemu.
Jednym z podstawowych, na pewno znanym prawie każdemu lakiernikowi dokumentem, jest unijna dyrektywa 2004/42/EC. Jej postanowienia w Polsce wdrożyło w życie Rozporządzenie z dnia 16 stycznia 2007 roku w sprawie szczegółowych wymagań ograniczenia emisji lotnych związków organicznych powstających w wyniku wykorzystywania rozpuszczalników organicznych w niektórych farbach i lakierach oraz w preparatach do odnawiania pojazdów – Dz. U. z 2007 roku, Nr 11, poz. 72. Założenia były proste, wprowadzono maksymalne dopuszczalne limity zawartości rozcieńczalników organicznych w różnych grupach wyrobów lakierowych. Część z nich była łatwa do spełnienia i wiele produktów nie wymagało żadnych zmian. Największe zmiany dotknęły lakiery nawierzchniowe – wprowadzony limit LZO <420g/l mogą spełnić tylko lakiery bezbarwne klasy VHS oraz bazowe lakiery wodorozcieńczalne. Niestety, ani dyrektywa, ani rozporządzenie nie zawierało szczegółowych przepisów wykonawczych dotyczących kontroli przestrzegania przepisów i do dziś w Polsce prawo to jest w dużej części kompletnie martwe. Podstawowym błędem była sama idea dyrektywy – zabraniająca stosowania wyrobów niespełniających norm. Tylko nikt nie pomyślał, jak kontrolować setki tysięcy lakierni w całej Europie, na jakich materiałach pracują i czy wszystkie z nich spełniają wymagania przepisów. W efekcie wszystkie zalecenia dyrektywy są przestrzegane tylko w krajach o bardzo wysokiej świadomości ekologicznej – Skandynawii czy krajach Beneluksu. Nawet w Niemczech czy Anglii w wielu lakierniach nadal funkcjonują produkty i systemy o emisji przekraczającej normy. Jak nietrudno się domyślić, w biedniejszych krajach Unii było jeszcze trudniej przebić się nowym technologiom, więc w całej Europie Środkowej, z Polską na czele, funkcjonują w zasadzie dwa równoległe światy. Autoryzowane serwisy i częściowo ich podwykonawcy zazwyczaj pracują na produktach spełniających wymagania dyrektywy – chociaż w większości przypadków jest to po prostu wymuszone wymaganiami gwarancyjnymi producentów samochodów. Natomiast warsztaty niezależne i tysiące małych lakierni działających w szarej strefie wciąż posługują się lakierami o emisji i ekologii na poziomie końca XX wieku. Wszystkie te produkty są nadal produkowane, dostępne w każdym sklepie z materiałami lakierniczymi – bo nikt przecież tego nie zabronił (produkcji i handlu) – zabroniono jedynie ich stosowania!
Dużo nowszym tematem, który dość mocno wpłynął na rynek farb i lakierów, jest obowiązujący od 21 maja 2015 roku całkowity zakaz stosowania pigmentów nieorganicznych na bazie metali ciężkich, takich jak chrom i ołów. Mają one udowodnione silne działanie rakotwórcze i po tym terminie niezbędne jest uzyskanie specjalnego zezwolenia ECHA (Europejska Agencja Chemikaliów) na ich produkcję i stosowanie w Unii Europejskiej, co – jak nietrudno się domyślić – jest praktycznie niemożliwe. Tutaj już ustawodawca załatwił problem od właściwej strony – łatwo jest skontrolować kilku czy kilkunastu producentów tych pigmentów oraz farb z ich udziałem i ewentualnie zmusić do przestrzegania przepisów. Użytkownicy lakierów nie mają już możliwości omijania przepisów i nawet gdyby mieli chęć, nie są w stanie nigdzie kupić produktów zawierających szkodliwe związki chemiczne. Gdyby taka możliwość istniała, to pewne jest, że wielu klientów nadal by takie lakiery stosowało, podobnie jak wyroby przekraczające normy emisji LZO, ponieważ farby na bazie pigmentów chromowo-ołowiowych mają dużo lepsze właściwości użytkowe (siła krycia, czystość barwy, niska cena) niż ich ekologiczne zamienniki.
Mniej zauważalne dla użytkowników są dość regularne zmiany w klasyfikacji różnych substancji chemicznych. Zazwyczaj nie kończą się one koniecznością ich całkowitej eliminacji z wyrobów lakierowych, a jedynie kolejnymi zmianami kart charakterystyki oraz etykiet. W ogóle wiele przepisów unijnych można bez wielkiej złośliwości uznać za metodę walki z bezrobociem – tylko w naszej firmie NOVOL kilka osób zajmuje się przez cały czas zmianami w dokumentacji, kartach technicznych oraz kartach charakterystyki i na etykietkach wyrobów. W skali całego europejskiego przemysłu farb i lakierów są to tysiące specjalistów, zmarnowane miliony kartek papieru i pewnie setki milionów euro nakładów finansowych kompletnie niezauważalnych dla zwykłych użytkowników tych wyrobów.
Komentarze (0)