W oczekiwaniu na wzrosty
Ostatni rok był szczególnie trudny dla notowanych na Giełdzie Papierów Wartościowych spółek z sektora motoryzacyjnego. Branża boleśnie odczuła kryzys gospodarczy, co dotkliwie odbiło się na wynikach większości przedsiębiorstw, a inwestorzy stracili zaufanie do firm z motosektora, gwałtownie przeceniając obecne na warszawskim parkiecie spółki. Zgodnie z giełdowymi klasyfikacjami, na GPW notowane są akcje zaledwie 6 przedsiębiorstw z sektora motoryzacyjnego – producent części do samochodowych hamulców Automotive Components Europe (ACE), oponiarska Dębica, Inter Groclin, zajmujący się produkcją tapicerki samochodowej, Warfama z grupy Pol-Mot, która jest jednak bardziej kojarzona z produkcją maszyn rolniczych, Stomil Sanok – produkujący produkty gumowe dla odbiorców z wielu sektorów, w tym branży moto, oraz Wielton – największy producent naczep do samochodów ciężarowych w Polsce. Listę uzupełniają dystrybutorzy części zamiennych do aut – Inter Cars i Fota. W zestawieniu z liczbą 335 spółek, których akcje notowane są na głównym parkiecie warszawskiej giełdy, nie jest to wynik imponujący.
- Wpływ na to ma struktura własnościowa polskiego przemysłu motoryzacyjnego. Zakłady produkcji aut i ich komponentów należą z reguły do międzynarodowych koncernów, które nie widzą potrzeby pozyskiwania kapitału poprzez sprzedaż akcji polskich spółek na GPW. Trudno oczekiwać, by sektor moto znacząco zwiększył swoją reprezentację na warszawskim parkiecie w kolejnych latach. Niewykluczone za to, że grono spółek się zmniejszy – nie można wykluczyć, że większościowy akcjonariusz Dębicy, amerykański Goodyear, zdecyduje się na skup papierów spółki będących w posiadaniu mniejszościowych udziałowców i wycofanie firmy z GPW – ocenia Sylwia Jaśkiewicz, analityk Domu Maklerskiego IDMSA.
Ze względu na słabą reprezentację branża motoryzacyjna nie doczekała się jeszcze własnego giełdowego indeksu – wskaźnika, na którego wartość składałyby się aktualne wyceny wszystkich spółek sektora. Analizując jednak giełdowe notowania poszczególnych spółek nie sposób nie zauważyć, że ich akcje przez ostatnie kilkanaście miesięcy, aż do połowy lutego, nie cieszyły się szczególnym zainteresowaniem inwestorów. Podczas, gdy główny giełdowy indeks WIG stracił w ciągu ostatniego roku niewiele ponad 40 proc. swojej wartości, przecena na akcjach firm motoryzacyjnych była znacznie głębsza i sięgała w niektórych przypadkach nawet do 70 proc. - Wpływ na to miał szereg czynników. Pogarszająca się sytuacja gospodarcza na całym świecie sprawiła, że przez ostatnie miesiące na GPW dominowała podaż akcji, która sprzyja przecenom. Ponadto branża motoryzacyjna postrzegana jest, jak okazuje się – słusznie, jako szczególnie wrażliwa na rynkowe turbulencje, co osłabiało rynkowy sentyment dla spółek z sektora. Do tego doszły problemy poszczególnych firm – ocenia Radosław Łukaszczuk z DM Millennium.
W ostatnich miesiącach inwestorzy uwierzyli w Inter Cars.
Problemy Foty przełożyły się na spadek jej notowań.
Od początku 2004 r. spółka straciła 95 proc. na wartości.
Najbardziej spektakularny spadek wartości na GPW w ostatnich latach zanotował wielkopolski producent obić do aut i fotelików samochodowych Inter Groclin. Akcje kontrolowanej przez Zbigniewa Drzymałę spółki jeszcze na początku 2004 r. kosztowały blisko 150 zł. Podczas giełdowego dołka z przełomu stycznia i lutego 2009 r. te same papiery można było nabyć na 2,44 zł. Oznacza to, że w ciągu 5 lat wartość giełdowej spółki spadła o ponad 95 proc. Jak wskazują giełdowi analitycy, Groclin stracił w oczach inwestorów z wielu powodów. - Nawet w czasach gospodarczej prosperity wyniki Groclinu z każdym miesiącem pogarszały się. Powód – wzrost kosztów pracy sprawiał, że produkty spółki stawały się coraz mniej konkurencyjne, spadały przychody i generowane na nich zyski. Zarząd spółki podejmował działania naprawcze, przeniósł część działalności na Ukrainę, gdzie koszty produkcji są znacząco niższe, zapowiadał likwidację większości biznesu w Polsce, próbował wchodzić w działalność niezwiązaną z motoryzacją – produkcja lakierów do drewna. Działania te nie przynosiły oczekiwanych wyników, stąd tak gwałtowny spadek zaufania inwestorów. Na to nałożyły się w ostatnich dniach problemy całego sektora motoryzacyjnego, które ostatecznie pogrążyły wyniki spółki – ocenia S. Jaśkiewicz. Ostatnie miesiące przyniosły jednak znaczącą poprawę – od końca stycznia notowania firmy wzrosły o ponad 160 proc. Zbigniew Drzymała, prezes i główny akcjonariusz spółki, nie przykłada do tego większej wagi. - Już dawno przestałem śledzić notowania naszej spółki. Prowadzimy proces restrukturyzacji i temu poświęcamy gros naszego czasu. Oczywiście cieszę się, że inwestorzy zaczęli to doceniać – mówi prezes. Analitycy są zdania, że główny wpływ na skokowy wzrost wyceny ma poprawiająca się kondycja całego sektora. Inwestorzy mają nadzieję, że wraz z uruchomieniem rządowych dopłat do zakupów aut w wielu krajach europejskich branża motoryzacyjna przetrwa trudny okres. - Giełdowi gracze uwierzyli, że gorzej już być nie może – mówi R. Łukaszczuk.
Podobnie sytuacja wyglądała w przypadku innej spółki producenckiej – zarejestrowanej w Luksemburgu, hiszpańskiej grupy ACE. Od chwili debiutu, który miał miejsce w połowie 2007 r., notowania producenta jarzm żeliwnych i zacisków hamulcowych spadły o blisko 90 proc. W ostatnim roku papiery spółki staniały o ponad 75 proc. - Sygnałem do wyprzedaży akcji spółki były upublicznione na początku listopada 2008 r. informacje o zaangażowaniu spółki w kontrakty walutowe. Argumenty zarządu, który tłumaczył, że firma, jako przedsiębiorstwo międzynarodowe, zabezpieczała tylko część swoich przychodów z polskiej spółki, nie przemawiały do inwestorów – ocenia S. Jaśkiewicz. Sytuację pogorszyły słabsze wyniki spółki za IV kwartał 2008 r. – ponad 6 mln euro straty i blisko 20 proc. spadek przychodów miesiąc do miesiąca. - Nie ominęły nas problemy sektora motoryzacyjnego. Jednak od marca 2009 r. widzimy poprawę koniunktury – przyznał Jose Manuel Corrales, prezes spółki. Inwestorzy również ją dostrzegli – w ciągu ostatnich 6 tygodni giełdowa wycena spółki wzrosła o ponad 50 proc. - Inwestorzy przykładają większą uwagę do sytuacji makroekonomicznej i reagują na dane dotyczące całego sektora motoryzacyjnego. Słusznie – branża jest z sobą ściśle powiązana, dzieli zarówno porażki, jak i sukcesy – uważa S. Jaśkiewicz.
Nieco inaczej wygląda sytuacja w przypadku dystrybutorów części zamiennych – Inter Cars i Fota. Choć kryzys gospodarczy w znikomym stopniu zaciążył na finansach pierwszej z wymienionych spółek, jej przychody rosną, spadek wyników netto jest, jak przekonują członkowie zarządu, wyłącznie księgowy, w ostatnim roku spółka staniała o 60 proc. - Z emocjami inwestorów się nie dyskutuje. Jednak kondycja firmy nie uzasadniała takiej przeceny – na tle innych firm notowanych na GPW Inter Cars radzi sobie bardzo dobrze. Spadek kursu złotego, który przełożył się na wzrost cen importowanych części nie zniechęcił klientów do ich kupowania. Rosną również generowane przez spółkę marże. Inwestorzy dopiero w ostatnich tygodniach ponownie uwierzyli w Inter Cars. Efekt – blisko 150-proc. wzrost kursów akcji – uważa S. Jaśkiewicz.
Konkurent Inter Cars, Fota, nieco gorzej zniósł rynkowe turbulencje. Zaangażowanie w opcje walutowe znacząco obciążyło wyniki spółki, ponadto zagraniczne oddziały firmy radzą sobie gorzej niż zakładano. Efekt – ponad 37 mln zł straty w ubiegłym roku. Paradoksalnie inwestorzy nie potraktowali Foty bardziej surowo niż Inter Cars – przez szereg miesięcy akcje spółki z Gdyni zachowywały się lepiej niż podwarszawskiego konkurenta. - W czasach bessy inwestorzy mniejszą uwagę zwracają na wskaźniki i analizę. Królują emocje – uważa R. Łukaszczuk.
Analitycy przekonują, że w kolejnych miesiącach wyceny moto-spółek powinny rosnąć. - Poprawia się koniunktura gospodarcza, rośnie sprzedaż aut na zachodzie Europy. Spółki moto powinny zyskiwać na popularności – uważa S. Jaśkiewicz.
Adam Dzięgielewski
Komentarze (0)