Naprawiając samochód nie sposób uniknąć lutowania. Nawet mechanik musi posiadać lutownicę.
Oberwane przewody podczas napraw mechanicznych zmuszają nas do sięgnięcia po cynę i włączenia lutownicy. Skręcenie przewodów w palcach, niepolutowanie jest pewnego rodzaju przestępstwem. Elektronika nie jest odporna na drgające “skrętki”, a uszkodzenia mogą sięgać nawet kilku tysięcy złotych. Dlatego każdy, kto naprawia samochody musi umieć lutować i posiadać odpowiedni do tego sprzęt. Nie zawsze jest to sprzęt wybrany, przemyślany, częściej przypadkowy, kupiony w supermarkecie. Rzadko kiedy firmy oferujące wyposażenie warsztatu, mają w swojej ofercie sprzęt do lutowania. Wyjątkiem jest np. firma Draper dysponująca całym zestawem lutownic, od najprostszych do profesjonalnego sprzętu.
Zanim podejmiemy decyzję o zakupieniu sprzętu powinniśmy poznać trochę teorii.
Lutownica jest źródłem ciepła, które rozpuszcza cynę, a właściwie odpowiedni stop cyny i ołowiu. Elementy lutowane muszą być czyste i odtłuszczone. Najgorszym wrogiem są tlenki osadzające się na elementach, które będą lutowane. Najszybciej można usunąć je mechanicznie szczoteczką drucianą, nożem czy skalpelem. Jeżeli tego nie zrobimy, nie pomogą żadne pasty. Każdy z nas doświadczył problemu lutowania przewodów elektrycznych w starych samochodach. Trzymanie lutownicy i grzanie utlenionych przewodów może doprowadzić, co najmniej do stopienia izolacji. Często dobrym pomysłem okazuje się obcięcie kawałka przewodu, aby dostać się do lepszej części, mniej zniszczonej. To samo dotyczy na przykład płytek drukowanych. Ciężkie elementy, takie jak przekaźniki, powodują wybicie się i pęknięcie oczka lutowniczego. Powstaje łuk elektryczny doprowadzający do wypalenia całego oczka. Jeżeli nie usuniemy mechanicznie uszkodzonych fragmentów, lutowanie nie będzie miało sensu. Po mechanicznym przygotowaniu można użyć kalafonię, pastę lutowniczą lub specjalne płyny. W sklepach elektronicznych są takie materiały, nawet w popularnych katalogach wysyłkowych można zamówić doskonałą pastę w cenie około 12 złotych. Chemia potrafi nieraz zdziałać “cuda”. Bez żadnych trudności ułatwia na przykład lutowanie przewodów od sondy lambda.
Temperatura lutowania jest następnym problemem. Lutownice transformatorowe, które zazwyczaj są używane w warsztatach samochodowych mają temperaturę grota 400 stopni C. Dobry grot, o odpowiedniej długości, spełnia swoje zadanie. Jednak osoba lutująca często, z czasem dojdzie do wniosku, że przypalające się groty to nie jest dobry pomysł. Znane firmy produkują lutownice transformatorowe z grotami, które wytrzymują wiele lat pracy. Taki grot ma też swoją rolę w utrzymaniu stałej temperatury. Lutownice markowe tego rodzaju kosztują około 200 PLN podczas, gdy popularną lutownicę transformatorową możemy kupić już za 50 PLN. Poza znanymi lutownicami transformatowymi istnieje cała rodzina lutownic klasycznych. Czasami spotyka się nazwę kolby lutownicze. I tu powstaje problem, jaką wybrać, bowiem do dyspozycji mamy cały przekrój, lutownic, od kilkudziesięciu złotych do kilku tysięcy. Kwestia dotyczy przede wszystkim stałej temperatury grota. Lutownica dobrej firmy ze stabilizacją temperatury potrafi zachować przez cały czas temperaturę końca grotu lutowniczego, na tym samym poziomie. Jest to zjawisko dosyć istotne. Wyobraźmy sobie, że lutownica jest odłożona do stojaka. Grot ciągle nagrzewa się i wreszcie przekracza ustaloną temperaturę. Jeżeli teraz zaczniemy lutować, to możemy uszkodzić tranzystor, ponieważ jego struktura półprzewodnikowa ulegnie przegrzaniu. Podczas lutowania, ciepło z grota jest ciągle odbierane, a to sprzyja szybkiemu schładzaniu grota. W tym przypadku niedokładnie rozpływająca się cyna może za szybko zastygnąć. Powoduje to powstawanie tak zwanych zimnych lutów. Nazwa pochodzi od zimna, czyli że proces lutowania był przeprowadzony przy temperaturze za niskiej. Taki zimny lut jest trudny do wykrycia. Pod względem wizualnym jest niby w porządku, a w rzeczywistości nie przewodzi prądu elektrycznego. Lutownica ze stabilizacją temperatury zapobiega takim wypadkom. Kupując stację lutowniczą trzeba dobrze znać firmę, która ją wyprodukowała. Wiele wytwórni po prostu oszukuje mówiąc o stabilizacji temperatury. Bo jest to tylko stabilizacja mocy, co pośrednio wpływa na utrzymanie temperatury, ale nie jest to sprzęt pewny, gwarantujący nam wykonanie poprawnego lutowania. Dlatego znana firma i odpowiednia cena są gwarantem sprzętu dobrej jakości, a co za tym idzie pewnej pracy. Znaczenie ma też gwarancja części zamiennych. Po kilku latach pracy może ulec zniszczeniu jakiś niedrogi element. Dobra firma zapewnia części zamienne przez wiele lat, dlatego nie musimy wyrzucać całego sprzętu, a jedynie wymienić zepsuty lub zużyty element.
Krzywa górna pokazuje ryzyko uszkodzenia termicznego, krzywa dolna ryzyko zimnych lutów. Dopiero stała temperatura grota pozwoli na spokojną i pewną pracę.
Groty lutownic klasycznych muszą być cynkowane i czyszczone. Do ich czyszczenia używa się specjalnych gąbek, które nasącza się wodą. Zwykła gąbka, ani szmatka nie spełniają swojego zadania . Jeżeli groty nie są używane przez kilka miesięcy, należy je ocynować. Cyna zapobiega bowiem utlenianiu. Taki grot nie niszczeje. Jeżeli mamy utleniony grot to “ściągnąć” musimy z niego cieniutką warstwę, ale bardzo delikatnie i najlepiej przeznaczonym do tego specjalnym kłębkiem drucianych zwojów. Tak oczyszczony grot natychmiast cynujemy.
Podczas pracy spotykamy praktyczne przykłady dotyczące utrzymania stałej temperatury grota. Lutując na wietrze, w zimne dni nie możemy polutować nawet drobnych elementów. To właśnie szybkie odbieranie ciepła z grota lutownicy jest przyczyną naszych kłopotów. Czasami okazuje się, że moc lutownicy (np.10-15 W) jest za mała. Wcale nie jest prawdą, że im więcej mocy, tym lepiej. Dużą rolę odgrywa sama waga lutownicy. Przy pracach z obwodami drukowanymi lutownica powinna ważyć 50-70 gramów. Większy ciężar oznacza zmęczenie ręki. Jeżeli pracujemy ze szkłem powiększającym to trudniej jest utrzymać taką lutownicę bez drżenia ręki. Aspektem dość ważnym jest temperatura samej rączki. Dobra izolacja powoduje, że ręka nie poci się. Uchwyt jest w miarę chłodny i pracuje się z przyjemnością.
Wszystkie takie niby drobne sprawy są naprawdę ważne. Popełnianie błędu podczas lutowania może kosztować nas wiele godzin spędzonych na poszukiwaniu usterki, czasami naprawdę trudnej do wykrycia.
Stanisław Mikołaj Prive
Oberwane przewody podczas napraw mechanicznych zmuszają nas do sięgnięcia po cynę i włączenia lutownicy. Skręcenie przewodów w palcach, niepolutowanie jest pewnego rodzaju przestępstwem. Elektronika nie jest odporna na drgające “skrętki”, a uszkodzenia mogą sięgać nawet kilku tysięcy złotych. Dlatego każdy, kto naprawia samochody musi umieć lutować i posiadać odpowiedni do tego sprzęt. Nie zawsze jest to sprzęt wybrany, przemyślany, częściej przypadkowy, kupiony w supermarkecie. Rzadko kiedy firmy oferujące wyposażenie warsztatu, mają w swojej ofercie sprzęt do lutowania. Wyjątkiem jest np. firma Draper dysponująca całym zestawem lutownic, od najprostszych do profesjonalnego sprzętu.
Zanim podejmiemy decyzję o zakupieniu sprzętu powinniśmy poznać trochę teorii.
Lutownica jest źródłem ciepła, które rozpuszcza cynę, a właściwie odpowiedni stop cyny i ołowiu. Elementy lutowane muszą być czyste i odtłuszczone. Najgorszym wrogiem są tlenki osadzające się na elementach, które będą lutowane. Najszybciej można usunąć je mechanicznie szczoteczką drucianą, nożem czy skalpelem. Jeżeli tego nie zrobimy, nie pomogą żadne pasty. Każdy z nas doświadczył problemu lutowania przewodów elektrycznych w starych samochodach. Trzymanie lutownicy i grzanie utlenionych przewodów może doprowadzić, co najmniej do stopienia izolacji. Często dobrym pomysłem okazuje się obcięcie kawałka przewodu, aby dostać się do lepszej części, mniej zniszczonej. To samo dotyczy na przykład płytek drukowanych. Ciężkie elementy, takie jak przekaźniki, powodują wybicie się i pęknięcie oczka lutowniczego. Powstaje łuk elektryczny doprowadzający do wypalenia całego oczka. Jeżeli nie usuniemy mechanicznie uszkodzonych fragmentów, lutowanie nie będzie miało sensu. Po mechanicznym przygotowaniu można użyć kalafonię, pastę lutowniczą lub specjalne płyny. W sklepach elektronicznych są takie materiały, nawet w popularnych katalogach wysyłkowych można zamówić doskonałą pastę w cenie około 12 złotych. Chemia potrafi nieraz zdziałać “cuda”. Bez żadnych trudności ułatwia na przykład lutowanie przewodów od sondy lambda.
Temperatura lutowania jest następnym problemem. Lutownice transformatorowe, które zazwyczaj są używane w warsztatach samochodowych mają temperaturę grota 400 stopni C. Dobry grot, o odpowiedniej długości, spełnia swoje zadanie. Jednak osoba lutująca często, z czasem dojdzie do wniosku, że przypalające się groty to nie jest dobry pomysł. Znane firmy produkują lutownice transformatorowe z grotami, które wytrzymują wiele lat pracy. Taki grot ma też swoją rolę w utrzymaniu stałej temperatury. Lutownice markowe tego rodzaju kosztują około 200 PLN podczas, gdy popularną lutownicę transformatorową możemy kupić już za 50 PLN. Poza znanymi lutownicami transformatowymi istnieje cała rodzina lutownic klasycznych. Czasami spotyka się nazwę kolby lutownicze. I tu powstaje problem, jaką wybrać, bowiem do dyspozycji mamy cały przekrój, lutownic, od kilkudziesięciu złotych do kilku tysięcy. Kwestia dotyczy przede wszystkim stałej temperatury grota. Lutownica dobrej firmy ze stabilizacją temperatury potrafi zachować przez cały czas temperaturę końca grotu lutowniczego, na tym samym poziomie. Jest to zjawisko dosyć istotne. Wyobraźmy sobie, że lutownica jest odłożona do stojaka. Grot ciągle nagrzewa się i wreszcie przekracza ustaloną temperaturę. Jeżeli teraz zaczniemy lutować, to możemy uszkodzić tranzystor, ponieważ jego struktura półprzewodnikowa ulegnie przegrzaniu. Podczas lutowania, ciepło z grota jest ciągle odbierane, a to sprzyja szybkiemu schładzaniu grota. W tym przypadku niedokładnie rozpływająca się cyna może za szybko zastygnąć. Powoduje to powstawanie tak zwanych zimnych lutów. Nazwa pochodzi od zimna, czyli że proces lutowania był przeprowadzony przy temperaturze za niskiej. Taki zimny lut jest trudny do wykrycia. Pod względem wizualnym jest niby w porządku, a w rzeczywistości nie przewodzi prądu elektrycznego. Lutownica ze stabilizacją temperatury zapobiega takim wypadkom. Kupując stację lutowniczą trzeba dobrze znać firmę, która ją wyprodukowała. Wiele wytwórni po prostu oszukuje mówiąc o stabilizacji temperatury. Bo jest to tylko stabilizacja mocy, co pośrednio wpływa na utrzymanie temperatury, ale nie jest to sprzęt pewny, gwarantujący nam wykonanie poprawnego lutowania. Dlatego znana firma i odpowiednia cena są gwarantem sprzętu dobrej jakości, a co za tym idzie pewnej pracy. Znaczenie ma też gwarancja części zamiennych. Po kilku latach pracy może ulec zniszczeniu jakiś niedrogi element. Dobra firma zapewnia części zamienne przez wiele lat, dlatego nie musimy wyrzucać całego sprzętu, a jedynie wymienić zepsuty lub zużyty element.
Krzywa górna pokazuje ryzyko uszkodzenia termicznego, krzywa dolna ryzyko zimnych lutów. Dopiero stała temperatura grota pozwoli na spokojną i pewną pracę.
Groty lutownic klasycznych muszą być cynkowane i czyszczone. Do ich czyszczenia używa się specjalnych gąbek, które nasącza się wodą. Zwykła gąbka, ani szmatka nie spełniają swojego zadania . Jeżeli groty nie są używane przez kilka miesięcy, należy je ocynować. Cyna zapobiega bowiem utlenianiu. Taki grot nie niszczeje. Jeżeli mamy utleniony grot to “ściągnąć” musimy z niego cieniutką warstwę, ale bardzo delikatnie i najlepiej przeznaczonym do tego specjalnym kłębkiem drucianych zwojów. Tak oczyszczony grot natychmiast cynujemy.
Podczas pracy spotykamy praktyczne przykłady dotyczące utrzymania stałej temperatury grota. Lutując na wietrze, w zimne dni nie możemy polutować nawet drobnych elementów. To właśnie szybkie odbieranie ciepła z grota lutownicy jest przyczyną naszych kłopotów. Czasami okazuje się, że moc lutownicy (np.10-15 W) jest za mała. Wcale nie jest prawdą, że im więcej mocy, tym lepiej. Dużą rolę odgrywa sama waga lutownicy. Przy pracach z obwodami drukowanymi lutownica powinna ważyć 50-70 gramów. Większy ciężar oznacza zmęczenie ręki. Jeżeli pracujemy ze szkłem powiększającym to trudniej jest utrzymać taką lutownicę bez drżenia ręki. Aspektem dość ważnym jest temperatura samej rączki. Dobra izolacja powoduje, że ręka nie poci się. Uchwyt jest w miarę chłodny i pracuje się z przyjemnością.
Wszystkie takie niby drobne sprawy są naprawdę ważne. Popełnianie błędu podczas lutowania może kosztować nas wiele godzin spędzonych na poszukiwaniu usterki, czasami naprawdę trudnej do wykrycia.
Stanisław Mikołaj Prive
Komentarze (0)