Analizując obecną sytuację w zakresie napraw samochodów tzw. powypadkowych, mamy do czynienia ze zjawiskiem świadomego popierania przez ubezpieczalnie rozwoju coraz to większej „sieci” napraw samochodów w tzw. „szarej strefie”. Niejednokrotnie problem ten był poruszany w mediach i przedstawiany na różnych szczeblach władz państwowych. Uzyskane komentarze i odpowiedzi na ten temat były jednak wymijające.
Jako właściciel warsztatu samochodowego (od kilkunastu lat) zarejestrowanego zgodnie z ustawą o działalności gospodarczej obserwuję coraz większy spadek zainteresowania klientów naprawami w takich właśnie serwisach i warsztatach, choć liczba wypadków i ilość sprowadzonych w ostatnim czasie samochodów ciągle rośnie.
Należałoby postawić sobie pytanie, gdzie są naprawiane te „szkody komunikacyjne”? Oczywiście w miejscu, w którym zrobią to najtaniej, z części kupionych w punktach i giełdach niewiadomego pochodzenia, niewiadomej jakości, na dodatek bez faktury lub rachunku.
Michał Lorkowski członek zarządu Stowarzyszenia Techniki Motoryzacyjnej
Ale kogo interesuje jakość naprawy, bezpieczeństwo, gwarancje, legalność pochodzenia części, przeglądy samochodów po wypadku? Każda ze stron jest pozornie zadowolona, ale czy tak powinien funkcjonować system napraw powypadkowych? W swojej wieloletniej praktyce mam często do czynienia z oględzinami i pomiarami tzw. punktów bazowych samochodów po wypadkach wykonywanych na potrzeby właściciela, rzeczoznawcy czy biegłego sądowego. W związku z tym stwierdzam, że wykonawstwo napraw powypadkowych uwłacza w większości badanych samochodów wszelkim zasadom prawidłowej technologii i jakości mającej nie tylko wpływ na estetykę wykonania, ale głównie na bezpieczeństwo eksploatacyjne dla samego użytkownika, jak i osób postronnych.
Nawiązując do stanowiska Polskiej Izby Motoryzacji dotyczącego sytuacji na rynku ubezpieczeniowym i warsztatowym uważam, że proponowane rozwiązania są słuszne i w pełniu uzasadnione. Sądzę jednak, że tylko szybkie wprowadzenie tych rozwiązań może jeszcze uratować legalnie istniejące warsztaty i nowopowstałe przed całkowitym bankructwem i wycofaniem się z branży napraw samochodów. Może już najwyższy czas, żebyśmy przestali być wyśmiewani i traktowani jako filantropi usług motoryzacyjnych przez pokątnych „naprawiaczy” zaopatrujących się w części ze źródeł niewiadomego pochodzenia, zatrudniających pracowników bez jakichkolwiek oficjalnych rejestrów i oferujących koszty naprawy po cenach nie mających nic wspólnego z rzeczywistą roboczogodziną narzuconą przez ubezpieczycieli, będącą i tak na granicy opłacalności.
Inny aspekt tych problemów to rynek pracy i proponowane zarobki dla pracowników warsztatów przez pracodawców prowadzących usługi napraw w firmach legalnych. Jak dorównać oferowanym wynagrodzeniom wypłacanym pracownikom przez szefów punktów napraw z ”szarej strefy” nie płacącym podatków, ZUS-u i całej reszty kosztów, którymi są obarczone uczciwe i solidne firmy?
Obecnie funkcjonowanie takich firm sprowadza się do koniecznego dokonywania opłat, wypłat i stwierdzeniu, że kolejny miesiąc czy rok, który powinien być lepszy, kończy się w rzeczywistości na złudzeniach i jest zamykany na granicy opłacalności, a niejednokrotnie na generowaniu strat finansowych, co z kolei skutkuje nie wywiązaniem się z należności podatkowych, zusowskich, kredytowych i innych. Biorąc pod uwagę stale postępującą technikę budowy i wyposażenia samochodów przez producentów, spotykamy się z koniecznością dodatkowego inwestowania w nowe urządzenia lub wymianę obecnego. Nie jestem przekonany czy firmy ubezpieczeniowe prowadziły analizę kosztów związanych z wypłatami odszkodowań za samochody zaginione w relacji do kosztów za wykonane naprawy wypłacane na tzw. kosztorys. Bynajmniej musi się to opłacać, ponieważ tolerują one wolny rynek handlu częściami niewiadomego pochodzenia, gdzie każdy mający cokolwiek do czynienia z motoryzacją wie, że jadąc na którąkolwiek z większych giełd samochodowych może dokonać zakupu wszystkiego, co jest związane z naprawą samochodu i to po zaskakująco niskich cenach. A chwilowy brak zamówionej części jest realizowany w bardzo szybkim terminie, a w przypadku blach karoseryjnych dodatkowo w zamówionym kolorze. Jest to oczywiste, że przy takich zakupach nie ma mowy o jakimkolwiek rachunku czy fakturze. Z przeprowadzonych przeze mnie sondaży i obserwacji własnego serwisu wynika, że sytuacja większości warsztatów i serwisów naprawczych jest dramatyczna i do niej przychyla się w głównej mierze polityka niektórych organów naszego państwa poprzez rozporządzenia, które są wydawane i akceptowane nie bacząc na konsekwencje, powodując patologię na rynku motoryzacyjnym i ubezpieczeniowym, jaka jest w chwili obecnej.
Jako właściciel warsztatu samochodowego (od kilkunastu lat) zarejestrowanego zgodnie z ustawą o działalności gospodarczej obserwuję coraz większy spadek zainteresowania klientów naprawami w takich właśnie serwisach i warsztatach, choć liczba wypadków i ilość sprowadzonych w ostatnim czasie samochodów ciągle rośnie.
Należałoby postawić sobie pytanie, gdzie są naprawiane te „szkody komunikacyjne”? Oczywiście w miejscu, w którym zrobią to najtaniej, z części kupionych w punktach i giełdach niewiadomego pochodzenia, niewiadomej jakości, na dodatek bez faktury lub rachunku.
Michał Lorkowski członek zarządu Stowarzyszenia Techniki Motoryzacyjnej
Ale kogo interesuje jakość naprawy, bezpieczeństwo, gwarancje, legalność pochodzenia części, przeglądy samochodów po wypadku? Każda ze stron jest pozornie zadowolona, ale czy tak powinien funkcjonować system napraw powypadkowych? W swojej wieloletniej praktyce mam często do czynienia z oględzinami i pomiarami tzw. punktów bazowych samochodów po wypadkach wykonywanych na potrzeby właściciela, rzeczoznawcy czy biegłego sądowego. W związku z tym stwierdzam, że wykonawstwo napraw powypadkowych uwłacza w większości badanych samochodów wszelkim zasadom prawidłowej technologii i jakości mającej nie tylko wpływ na estetykę wykonania, ale głównie na bezpieczeństwo eksploatacyjne dla samego użytkownika, jak i osób postronnych.
Nawiązując do stanowiska Polskiej Izby Motoryzacji dotyczącego sytuacji na rynku ubezpieczeniowym i warsztatowym uważam, że proponowane rozwiązania są słuszne i w pełniu uzasadnione. Sądzę jednak, że tylko szybkie wprowadzenie tych rozwiązań może jeszcze uratować legalnie istniejące warsztaty i nowopowstałe przed całkowitym bankructwem i wycofaniem się z branży napraw samochodów. Może już najwyższy czas, żebyśmy przestali być wyśmiewani i traktowani jako filantropi usług motoryzacyjnych przez pokątnych „naprawiaczy” zaopatrujących się w części ze źródeł niewiadomego pochodzenia, zatrudniających pracowników bez jakichkolwiek oficjalnych rejestrów i oferujących koszty naprawy po cenach nie mających nic wspólnego z rzeczywistą roboczogodziną narzuconą przez ubezpieczycieli, będącą i tak na granicy opłacalności.
Inny aspekt tych problemów to rynek pracy i proponowane zarobki dla pracowników warsztatów przez pracodawców prowadzących usługi napraw w firmach legalnych. Jak dorównać oferowanym wynagrodzeniom wypłacanym pracownikom przez szefów punktów napraw z ”szarej strefy” nie płacącym podatków, ZUS-u i całej reszty kosztów, którymi są obarczone uczciwe i solidne firmy?
Obecnie funkcjonowanie takich firm sprowadza się do koniecznego dokonywania opłat, wypłat i stwierdzeniu, że kolejny miesiąc czy rok, który powinien być lepszy, kończy się w rzeczywistości na złudzeniach i jest zamykany na granicy opłacalności, a niejednokrotnie na generowaniu strat finansowych, co z kolei skutkuje nie wywiązaniem się z należności podatkowych, zusowskich, kredytowych i innych. Biorąc pod uwagę stale postępującą technikę budowy i wyposażenia samochodów przez producentów, spotykamy się z koniecznością dodatkowego inwestowania w nowe urządzenia lub wymianę obecnego. Nie jestem przekonany czy firmy ubezpieczeniowe prowadziły analizę kosztów związanych z wypłatami odszkodowań za samochody zaginione w relacji do kosztów za wykonane naprawy wypłacane na tzw. kosztorys. Bynajmniej musi się to opłacać, ponieważ tolerują one wolny rynek handlu częściami niewiadomego pochodzenia, gdzie każdy mający cokolwiek do czynienia z motoryzacją wie, że jadąc na którąkolwiek z większych giełd samochodowych może dokonać zakupu wszystkiego, co jest związane z naprawą samochodu i to po zaskakująco niskich cenach. A chwilowy brak zamówionej części jest realizowany w bardzo szybkim terminie, a w przypadku blach karoseryjnych dodatkowo w zamówionym kolorze. Jest to oczywiste, że przy takich zakupach nie ma mowy o jakimkolwiek rachunku czy fakturze. Z przeprowadzonych przeze mnie sondaży i obserwacji własnego serwisu wynika, że sytuacja większości warsztatów i serwisów naprawczych jest dramatyczna i do niej przychyla się w głównej mierze polityka niektórych organów naszego państwa poprzez rozporządzenia, które są wydawane i akceptowane nie bacząc na konsekwencje, powodując patologię na rynku motoryzacyjnym i ubezpieczeniowym, jaka jest w chwili obecnej.
Komentarze (0)