Alfred Franke
Medialne doniesienia dotyczące funkcjonowania przedsiębiorców to przeważnie nic dobrego: zmiany prawa generujące nowe koszty, podatki, kolejne obowiązki i ograniczenia. Miło jest więc od czasu do czasu usłyszeć i przekazać dobre wiadomości, zwłaszcza w obecnych czasach. Za taką uznać można przekazaną przez Ministerstwo Rozwoju zapowiedź ulgi na robotyzację, mającą obowiązywać od 1 stycznia 2021 roku.
Do Przemysłu 4.0. już tylko jeden krok?
Ministerstwo Rozwoju i Ministerstwo Finansów przy wsparciu biznesu pracują nad rozwiązaniami, mającymi wspierać robotyzację przedsiębiorstw. W połowie września wicepremier Jadwiga Emilewicz podczas konferencji przedstawiła założenia zmian, z których już wkrótce będą mogli skorzystać przedsiębiorcy. Jak wyjaśniła, przedsiębiorcy będą mogli dodatkowo odliczyć 50% kosztów poniesionych na inwestycje w robotyzację. Ma to prowadzić do wykorzystywania nowoczesnych rozwiązań, tak aby umożliwić transformację polskiej gospodarki. Żeby zrealizować wspomniany cel, ulga na robotyzację ma być rozwiązaniem systemowym i powszechnym. Będą z niej mogli korzystać zarówno podatnicy podatku PIT, jak i CIT, niezależnie od statusu małego, średniego czy dużego przedsiębiorstwa. Odliczenie ma dotyczyć także leasingu oraz szkoleń dla pracowników obsługujących roboty. Warto podkreślić, że nie każda automatyzacja będzie objęta ulgą. Projektodawcom chodzi o automatyzowanie stanowisk pracy za pomocą robotów, w związku z tym zmiany polegające na przykład na wprowadzeniu kas samoobsługowych nie będą kwalifikować się do nowej ulgi, co potwierdził wiceminister Krzysztof Mazur. Także wydatków na obrabiarki CNC nie będzie można – zdaniem Ministerstwa Rozwoju – traktować jako dotyczących stricte robotyzacji. Choć obrabiarka CNC jest maszyną wysoce zautomatyzowaną, to wciąż ważną rolę w jej obsłudze odgrywa operator. Jan Sarnowski, wiceminister finansów, poinformował, że do nowych przepisów wydane zostaną objaśnienia podatkowe. Podkreślił, że aby uniknąć problemów ze stosowaniem ulgi, konstruując nowe przepisy, korzystano z dotychczasowych doświadczeń w zakresie ulgi B+R, która obowiązuje od 2016 r. i była już kilkakrotnie modyfikowana. Co ważne, podatnik, który będzie do tego uprawniony, będzie mógł zastosować jednocześnie ulgę na badania i rozwój oraz ulgę na robotyzację.
Więcej robotów = wyższa wydajność i mniejsze koszty
Całkowity koszt ulgi szacuje się na 1 mld 100 mln zł do 2025 r. – jest to kwota, jaką zyskają podatnicy. Resorty szacują, że dzięki uldze zwiększy się – dwuipółkrotnie – liczba robotów w Polsce (z 13,6 tys. na koniec 2018 r.). Wzrosnąć ma też wydajność produkcji, obniżą się jej koszty oraz poprawi jakość i elastyczność produkcji, a w efekcie jej konkurencyjność.
– Kierunek zmian zaproponowanych przez resort wicepremier Emilewicz należy ocenić pozytywnie i takie sygnały płyną do nas z firm z branży motoryzacyjnej, która będzie jednym z beneficjentów nowych przepisów. Wsparcie, jakie płynie z Ministerstwa Rozwoju w kierunku firm, jest bardzo pożądane, zwłaszcza w tak trudnych czasach. Ważne będą objaśnienia dotyczące ulgi, które w sposób jasny i czytelny rozwieją wszelkie wątpliwości zwłaszcza mniejszych firm, tak by i one nie bały się wykorzystać okazji do rozwoju – mówi Alfred Franke, prezes Stowarzyszenia Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.
Paradoksalnie ulga nie przyniesie pełnego pożytku największym innowatorom, na przykład firmom posiadającym ogromne centra R&D i korzystającym ze wspomnianej ulgi B+R. W takich przypadkach zdarzają się sytuacje, gdy wysokość dodatkowych odpisów danej firmy zdecydowanie przekracza możliwości generowania zysków w odpowiedniej wysokości. W takiej sytuacji dodatkowa ulga tworzy jedynie aktywo z tytułu podatku dochodowego, którego firmy nie są w stanie w żaden sposób wykorzystać, a wykorzystana w podatku dochodowym ulga jest niewspółmierna do ogromnych inwestycji dokonywanych w Polsce. Niestety, polskie przepisy nie przewidują obecnie mechanizmów spotykanych w innych krajach, zgodnie z którymi ulgę R&D duży podatnik mógłby też wykorzystać na potrącenie z innymi niż CIT należnościami publicznoprawnymi (na przykład płatnościami z tytułu PIT czy ZUS) lub wręcz „zmonetyzować” poprzez częściowy zwrot pieniędzy wyłożonych na rozwój. Tego typu instrumenty mogłyby stanowić istotny i efektywny element zachęty do zwiększenia inwestycji i zatrudnienia w Polsce.
Pandemia koronawirusa, która zmusiła nas do większego dystansu społecznego, pokazuje, że prace nad wzrostem robotyzacji w Polsce toczą się w odpowiednim momencie. Wicepremier Emilewicz zwróciła uwagę, że „robot nie zakłada maseczki, nie dezynfekuje manipulatora – jest zdecydowanie bardziej odporny na sytuacje kryzysowe, takie jak chociażby pandemia”. Uspokajała równocześnie, że nowa ulga ma pomóc firmom, a nie zabierać miejsca pracy, dodając, że chodzi o roboty, które mają być w tych miejscach pracy, gdzie ludzie nie chcą przebywać. W jednym z wywiadów wiceminister Krzysztof Mazur wskazał, że według prognoz specjalistów od rynku pracy do 2030 r. na polskim rynku będzie brakowało ok. 2 mln pracowników. Pokazuje to, że roboty to nie tylko pomoc w rozwoju firm, ale wręcz gwarant ich sprawnego funkcjonowania za kilka lat. Projekt ustawy w tej sprawie już na jesieni trafi do Sejmu i powinien wejść w życie 1 stycznia 2021 r.
Komentarze (0)