- rozmawiamy z Mariuszem Pudzianowski. Jeśli ktoś potrafi liczyć, to od razu dojdzie do wniosku, że to się opłaca – mówi Mariusz Pudzianowski o instalacji gazowej w swoim samochodzie.
Podczas tegorocznych targów GasShow firma LPGTECH wpadła na znakomity pomysł zaproszenia na swoje stoisko najbardziej znanego strongmana w Polsce – Mariusza Pudzianowskiego. Mieliśmy to szczęście, że mogliśmy z Panem Mariuszem zamienić kilka zdań. Rozmowa dotyczyła oczywiście motoryzacji...
- Panie Mariuszu, dlaczego przyciągnęły Pana akurat targi poświęcone napędom gazowym?
Po pierwsze dlatego, że zostałem tutaj zaproszony przez firmę LPGTECH. Nieprzypadkowo zresztą, jeden z moich samochodów ma napęd gazowy. I to jest ten drugi powód.
- Jak do tego doszło, że postawił Pan na gaz?
Po prostu postawiłem na oszczędności. Jeśli ktoś potrafi liczyć, to od razu dojdzie do wniosku, że to się opłaca. Dużo jeżdżę i pomyślałem, aby przy takich podróżach trochę zaoszczędzić na paliwie. Nic w tym dziwnego, a tym bardziej wstydliwego. Gdybym tak teraz tę dekadę podsumował, wyszłaby naprawdę spora suma, jaką zaoszczędziłem, wydając mniej na paliwo.
- A ile przejeżdża Pan średnio kilometrów miesięcznie?
8, a czasem nawet 10 tysięcy kilometrów. Co prawda mam kilka samochodów, ale dużą część z tego pokonuję moim Hummerem z napędem gazowym.
- Skąd się właściwie ten Hummer wziął? Pasował swoimi wymiarami do Pańskich...?
Ha, ha, niezły żart! A tak poważnie, ten samochód marzył mi się od dawna. Przyszedł taki moment, kiedy sobie mogłem już na niego pozwolić. Wszyscy wiemy, że realizowanie swoich marzeń, obojętnie – małych lub większych – każdemu sprawia przyjemność. Wówczas, gdy sprowadziłem ten samochód, takich modeli było w całej Polsce kilka, może kilkanaście. Hummer jest moim zdaniem idealnym samochodem na zimę.
- Wróćmy jeszcze do tego napędu, miał Pan jakieś problemy z gazem?
Absolutnie żadnych, od samego początku sobie ten napęd chwalę. Nie odczuwam żadnej różnicy w mocy. Zaprzeczam niektórym stereotypowym opiniom, że gaz „zamula” albo coś takiego. Moc jest, do tego duża butla i w drogę...
- I tak cały czas?
Wcześniej miałem inną instalację, od niedawna używam właśnie tej, firmy LPGTECH. Różnica polega jedynie na tym, że ta nowsza zużywa mniej gazu. Ale muszę też podkreślić, niezbędny moim zdaniem, podstawowy warunek bezawaryjnej eksploatacji – dbałość o instalację. Zawsze pilnuję terminów przeglądów, wymiany filtrów i ewentualnych regulacji. Dobrze ustawiona dawka gazu gwarantuje to, o czym mówiłem wcześniej – nie czuję różnicy mocy. A oszczędności naprawdę są spore.
- Ale zadbany pojazd to nie wszystko, jest jeszcze paliwo...
Tu macie rację, niestety, zdarzają się problemy z paliwem. A konkretnie brudny gaz. Filtr trzeba wymieniać co 5 tysięcy kilometrów. Ale tutaj też mam już spore doświadczenie i od dawna tak sobie planuję tankowanie, aby zawsze robić to na dużych stacjach znanych, wielkich koncernów. Tam paliwo jest dobrej jakości, oni o to dbają. Nawet jeśli jest kilka groszy drożej, warto dać, żeby dalej bezproblemowo jechać i nie niszczyć jednocześnie instalacji. Bo to przecież też jest skutek uboczny złego paliwa – szybsze zużywanie silnika.
- Z Pana to już prawie mechanik!
Nie przesadzajcie. Ale jak większość mężczyzn interesuję się motoryzacją. Mówiłem już, że mam kilka aut. A eksploatując również napęd gazowy, trochę się przy okazji nauczyłem także o tym. I wcale nie żałuję, wręcz przeciwnie. Poza tym jednym z moich biznesów jest firma transportowo- -spedycyjna.
- Jak się Panu jeździ po naszych drogach?
No, to też mogłaby być długa odpowiedź... Ale powiem krótko, od 2 lat zdecydowanie lepiej. Nie jest jeszcze idealnie, ale jest dobrze. Do Warszawy mam około 80 kilometrów i teraz dojeżdżam do granic miasta w 30 minut. Kiedyś to było o wiele dłużej...
- Gdy widzą Pana inni kierowcy, jak reagują?
Lubię prywatnie spokój, dlatego mam przyciemnione szyby, przez które mnie nie widać dokładnie z zewnątrz. Chciałem po prostu mieć trochę spokoju. To miłe spotykać na każdym kroku dowody sympatii, rozdawać autografy, robić sobie zdjęcia z wieloma ludźmi, ale do czasu. Każdy potrzebuje też spokoju, prywatności. Przychodzi moment, kiedy i ja muszę odpocząć. Ale są też zabawne momenty. Kiedyś jakiś krewki kierowca wyskoczył ze swojego auta i podbiegł do mojego. Nawet nie wiem, czego chciał. Gdy opuściłem szybę, przypomnę – przyciemnioną, jakoś szybko wrócił do swojego auta i odjechał...
- Krótko mówiąc, spokój i opanowanie na każdym kroku.
Jak najbardziej. Trudno mnie wyprowadzić z równowagi. I wszystkim to polecam, a zwłaszcza na drodze, gdzie powinniśmy się koncentrować na dobrym prowadzeniu samochodu.
- Bardzo dziękujemy za rozmowę i życzymy zawsze szerokiej drogi oraz przyjemności z jazdy.
Bardzo dziękuję i tego samego życzę wszystkim Czytelnikom – szerokości, jak to mówią „ciężarowcy”.
Rozmawiali: Klaudiusz Madeja i Piotr Szponar
Komentarze (0)