Rozmawiamy z Andrzejem Senkowskim, dyrektorem firmy Polcar
- Automechanika to bogata i szeroka gama imprez targowych na całym świecie. Tylko w przyszłym roku odbędą się dwie nowe: Automechanika Jeddah i Birmingham. Również i w Moskwie odbywają się targi Automechanika. Tegoroczna edycja zgromadziła 1115 firm z 36 krajów świata, a liczba zwiedzających wyniosła 30 tys. To pokazuje, że rynek rosyjski jest atrakcyjny dla podmiotów z sektora warsztatowego. Jaka była tegoroczna impreza?
Jednak nieco skromniejsza niż ubiegłoroczna, z nieco mniejszą liczbą wystawców i odwiedzających. Zdecydowanie też częściej słyszy się o problemach płatniczych czy wręcz bankructwie rosyjskich firm.
- Rozmawiając z wieloma firmami zagranicznymi, często można usłyszeć takie zdanie, że najwięcej sprzedają w Rosji. Jest to zatem chłonny rynek, ale dla kogoś, kto tam nigdy nie prowadził biznesu, trudno jest wyobrazić sobie, jak on wygląda. Proszę powiedzieć naszym Czytelnikom, jaki jest zatem rosyjski rynek warsztatowy?
Rosja to duże wyzwanie dla wszystkich dostawców. A już w szczególności obecnie – w dobie tak mocnej utraty wartości rubla. Słowo „warsztatowy” zupełnie nie pasuje do sytuacji w Rosji, gdyż nie są mi znane firmy zagraniczne dostarczające części bezpośrednio warsztatom. Zresztą również i w innych – nieogarniętych kryzysem – krajach zagraniczne firmy obsługujące warsztaty to rzadkość. Obsługa warsztatów to jednak głównie domena lokalnych dystrybutorów. I tak też jest w Rosji. Zatem, by sprzedawać w Rosji, trzeba znaleźć odbiorców z poziomu hurtowni, a nie z poziomu warsztatów. Jest to oczywiście zdecydowanie trudniejsze. Jednym z warunków, które trzeba przy okazji spełnić, jest to, by oferta eksportowa była szersza i po prostu inna niż oferty lokalnych, rosyjskich dystrybutorów.
- Obecnie o Rosji wiele się mówi, głównie w kontekście sankcji gospodarczych, które są narzędziem w rękach polityków. Jednak tracą na nich podmioty gospodarcze funkcjonujące zarówno na jednym, jak i drugim rynku. Czy polska oraz rosyjska branża warsztatowa odczuła tego skutki? Czy dla polskich firm motoryzacyjnych coś się zmieniło?
Zmieniło się dla wszystkich firm, tak tych europejskich, jak i rosyjskich. Bo jeśli Rosjanie zarabiają tyle samo rubli miesięcznie co dawniej, a ceny wzrosły o 50-100%, to jest oczywiste, że oszczędzają na wszystkim. Przecież najpierw trzeba kupić znacznie droższe obecnie produkty żywnościowe, a dopiero potem można myśleć o innych wydatkach.
- Proszę powiedzieć, jak wyglądają w Rosji Wasze interesy? Kto jest dystrybutorem Waszych towarów? Jak bardzo jest to dla Was rynek przyszłościowy?
W Rosji mamy trzech dystrybutorów, z którymi jesteśmy związani od lat. Sytuacja jest jednak dynamiczna i mamy nadzieję na stopniowe (racjonalne) zwiększanie liczby dystrybutorów. W końcu wielkość rynku do tego nas zobowiązuje.
- Na swojej stronie podajecie informację, że Waszą główną specjalizacją niemalże od dnia powstania firmy są części karoseryjne, oświetlenie, chłodnice oraz inne elementy przeznaczone do napraw powypadkowych (części nadwozia i inne). Równolegle rozwijacie dynamicznie ofertę części eksploatacyjnych. Czego sprzedajecie w Rosji najwięcej?
Obecnie jest to ok. 70% tych związanych z naprawami powypadkowymi, a pozostałe 30% to typowa mechanika.
- Zbliżamy się do końca roku 2015. Jak podsumowałby Pan minione miesiące bieżącego roku zarówno dla Was jako firmy, jak i dla całej branży?
Bardzo optymistycznie oceniłbym wyniki w eksporcie, a sprzedaż w kraju należałoby opisać jako zadowalającą. Mam coraz większe przekonanie, że rynek polski można porównać do płytkiego jeziora, po którym pływają zbyt duże statki, które już od dawna trą kadłubem o dno. Zachodzi uzasadniona obawa, że kiedyś poszycie tych statków po prostu nie wytrzyma i pęknie.
Komentarze (0)