Wydarzenia

ponad rok temu  10.05.2018, ~ Administrator - ,   Czas czytania 2 minuty

Samochód elektryczny okiem praktyka. Opowiada właściciel firmy taksówkarskiej

Zbigniew Kołodziejczyk, prezes Electric Taxi. fot. Piotr Łukaszewicz

- Dwa lata temu, nie czekając na ustawy o elektromobilności, wdrożyliśmy pierwszy w Polsce projekt elektrycznej korporacji taksówek. Dziś mamy 20 aut w Warszawie oraz 15 w Krakowie – opowiada Zbigniew Kołodziejczyk, prezes Electric Taxi. - Miasta w Polsce są absolutnie nieprzygotowane na samochody elektrycznej. Na ten moment wszystko, co w tym kierunku zostało zrobione, to inicjatywy prywatnych firm. Ze strony państw, samorządów czy ministerstw, nie dzieje się nic.

Kluczowa sprawa to oczywiście infrastruktura ładowania. - Ona musi zabezpieczać potrzeby kierowców, a tak nie jest. Pożądane jest aktywne uczestnictwo państwa, takich firm jak Orlen - uważa przedsiębiorca.
Ale kto właściwie te stacje ładowania powininen budować? Eksperci przyznają, że ze względu na niskie marże na energii, nie jest to inwestycja korzystna z punktu widzenia biznesowego. Czy samorządy powinny tu odpowiedzieć na potrzeby aut elektrycznych? Przecież pojazdy elektryczne to dziś zaledwie promil, a publiczne pieniądze winny służyć całemu społeczeństwu. Wątpliwości wiele. Efekt?

- Samochód elektryczny na dziś, moim zdaniem, nadaje się tylko do ruchu miejskiego, jako drugie auto w rodzinie. Realny zasięg moich samochodów jeżdżących jako taksówki (baterie 30kWh) to w ruchu miejskim 220 kilometrów. Poza miastem praktycznie jeździć nie można. Poruszanie się z prędkością wyższą niż 80-90 km/h powoduje dramatyczne zwiększenie konsumpcji energii, co w połączeniu z brakiem infrastruktury ładowania stwarza problem nie do ominięcia - mówi Zbigniew Kołodziejczyk.

Tyle narzekań. A co dobrego?

- Jeden samochód dziennie przewozi 20 osób. Mamy 20 aut w stolicy, więc codziennie 400 osób poznaje dzięki nam to rozwiązanie. Czujemy się ambasadorami elektromobilności – opowiada. I chętnie dzieli się doświadczeniami.

- Jest to samochód praktycznie bezobsługowy, nie generujący nieprzewidzianych kosztów. Na serwisie u producenta, obowiązkowym przeglądzie, jedyną „korektą” było uzupełnienie płynu do spryskiwaczy. Działamy dwa lata. Nie było nawet najmniejszej awarii technicznej. Znikomy koszt serwisowania połączony z oszczędnościami na paliwie (szacujemy, że jest to ok.1,5 tysiąca złotych) dają łącznie przewagę 2 tysięcy złotych miesięcznie samochodu elektrycznego użytkowanego jako taksówka nad samochodem z silnikiem spalinowym - kończy.

Oczywiście, przy porównywaniu kosztów miesięcznego utrzymania samochodu elektrycznego nie można zapominać o pierwotnej cenie zakupu auta. Na dziś pojazdy elektryczne są w niektórych modelach nawet dwukrotnie droższe niż ich spalinowe odpowiedniki.

Zbigniew Kołodziejczyk, prezes Electric Taxi, był jednym z członków debaty podczas konferencji "Elektromobilność. Fakty, mity, rzeczywistość", którą zorganizował Zespół Szkół Samochodowych w Bydgoszczy.

Komentarze (2)

dodaj komentarz
  • ~ zenn 2 ponad rok temu Przy właściwym zaplanowaniu trasy elektrykiem można smigac i pokonywac dlugie dystanse bezproblemowo! Jestem przedstawicielem handlowym i od roku w firmie testujemy wlasnie elektryki. Mam sciagnieta aplikacje greenway'a i zwyczajnie planuje trase i jade. Ani razu nie bylo wtopy - zawsze do celu i na czas
    oceń komentarz 0 0 zgłoś do moderacji
  • ~ jacke 1 ponad rok temu Nareszcie jakiś głos rozsądku. Realia właśnie tak wyglądają, dlatego ja póki co nie kupię auta na prąd, bo nie ma go gdzie doładować poza dużym miastem. Jeżdże korando w benzyniaku to na wakacje moge po całej Europie ruszać bez stresu że mi gdzieś stanie w polu.
    oceń komentarz 0 0 zgłoś do moderacji
do góry strony