Jedna mocna lampa, możliwość podłączenia dwóch zewnętrznych maszyn i w ten sposób otrzymujemy kompleksową „stację roboczą” dla detailera
Już wielokrotnie na naszych łamach poruszaliśmy temat autodetailingu. Pisaliśmy m.in. o maszynach polerskich i niezbędnych kosmetykach, które przydają się (a wręcz są obowiązkowe) przy pracach związanych z, mówiąc kolokwialnie, upiększaniem wyglądu samochodu. Czas na narzędzie o wiele prostsze, ale bez którego praca detailera jest praktycznie niemożliwa – lampy i latarki inspekcyjne. Odwiedziliśmy firmę Lare mieszczącą się w Ząbkowicach Śląskich, która właśnie wprowadza do swojej oferty nowe produkty tego typu. Mieliśmy okazję sprawdzić je w warunkach warsztatowych. Jak wypadły?
Poręczne latarki inspekcyjne
Detailer przed rozpoczęciem właściwej pracy związanej przede wszystkim z polerowaniem lakieru musi dokładnie obejrzeć każdy element samochodu bądź innego pojazdu, z jakim ma do czynienia. Nazywa się to po prostu „inspekcją lakieru” – sprawdzamy wówczas, w jakim stanie on jest, jak głębokie i poważne uszkodzenia są na poszczególnych elementach, jaki jest ich rodzaj. Dzięki temu detailer wie, jakiej pasty użyć, jakiego pada polerskiego założyć na maszynę, z jaką siłą nią operować.
Wad powstałych na lakierze nie zobaczymy gołym okiem – niezbędne jest odpowiednie narzędzie. Najprostsze to latarki inspekcyjne, lekkie i poręczne. Światło LED o odpowiedniej barwie i mocy pokaże wszystkie „uchybienia” na danym elemencie – przede wszystkim takie, które nie są widoczne w świetle dziennym lub tym emitowanym przez standardowe światła warsztatowe.
Właśnie takie ręczne, lekkie i poręczne latarki inspekcyjne pojawiły się w ofercie marki Lare. Podobnie jak w przypadku innych produktów, tutaj również znaleźliśmy podział na wersję Lite oraz Pro. Jak można się domyślić, w ten sposób Lare określa produkty półprofesjonalne, przeznaczone do zastosowań domowych, i te, z których będą zadowolone osoby zawodowo zajmujące się autodetailingiem.
Zacznijmy od wersji Lite. Latarka Lare Inspection True Color Work Light Lite LHL02 (nad nazwą można by nieco popracować) jest lekka, dobrze i pewnie leży w dłoni głównie dzięki odpowiedniemu profilowi. Obudowa to charakterystyczny, pomarańczowy kolor oraz plastiki dobrej jakości – nie można się tu do niczego przyczepić. Producent pomyślał również o wygodzie użytkowania – znajdziemy tu tylną „nóżkę”, na której można postawić narzędzie na danym elemencie samochodu bez obaw o to, że zaraz nam spadnie i porysuje karoserię. To jednak nie koniec. Mamy też silny magnes (idealny do zaczepienia wprost do danego elementu) oraz haczyk na górze. Całość prezentuje się nowocześnie, a zastosowane patenty poprawiające komfort po prostu przydają się w codziennej pracy.
Sama dioda CRI95, wykonana w technologii LED, legitymuje się mocą 5 W. Z tyłu, tuż pod palcem ręki, znajdziemy przycisk, którym regulujemy jej moc – od 150 do 300 lm (użytkownik ma dwa tryby do wyboru). Temperatura światła to 4500 K – idealnie, by dokładnie sprawdzić lakier, ale też nie za „zimno”, więc nie przemęczymy wzroku przy częstym korzystaniu. Urządzenie pracowało bez żadnych zastrzeżeń, na testowym lakierze naszym oczom od razu ujawniły się wszystkie wady. Moc światła okazała się jak najbardziej wystarczająca.
Jak zasilana jest wersja Lite? Z tyłu latarki znajdziemy klapkę, a pod nią miejsce na trzy standardowe „paluszki” lub akumulatorki. Trzeba je kupić osobno.
Czym w takim razie różni się wersja Pro od swojej młodszej poprzedniczki? Różnice czuć już podczas pierwszego kontaktu z narzędziem. W tym modelu zrezygnowano z plastików na korzyść aluminium – cała obudowa jest właśnie z tego materiału. Profil został ten sam, ale wersja Pro jest nieco cięższa, co osobiście zaliczamy na poczet plusów. Ręka nie męczy się nawet podczas długiego korzystania, jednocześnie latarka pewniej leży w dłoni.
Kolejną zaletą jest na pewno wbudowany akumulator o pojemności 2600 mAh, ładowany przez standardowe złącze USB. Zapominamy więc o nieco kłopotliwym ładowaniu akumulatorów lub wymianie baterii.
Pomimo zastosowania takiej samej diody LED (CRI95) o takiej samej mocy (5 W) użytkownik ma ponownie możliwość wyboru dwóch trybów pracy, ale mocniejszych – 400 i 180 lm. Różnicę czuć zwłaszcza wtedy, gdy z latarką ma do czynienia zawodowy detailer. Dla amatora różnica pomiędzy wersją Lite i Pro nie będzie zauważalna.
Co ważne, wersja Pro jest w stanie pracować do dwóch godzin łącznie w mocniejszym trybie (400 lm). To długo, mając na uwadze fakt, że latarka nie jest cały czas włączona, używamy jej przez kilka-kilkadziesiąt sekund po to, by przeprowadzić inspekcję lakieru przed, w trakcie lub po wykonanych pracach. Po dwóch godzinach będziemy potrzebowali kolejnych czterech, aby naładować urządzenie.
Zarówno wersja Lite, jak i Pro mogą służyć przede wszystkim do tego, by odpowiednio dobrać odcień danego lakieru – doskonale widać to na jednym ze zdjęć. Wszystko to możliwe jest dzięki diodzie CRI95, która została zastosowana w obu wersjach latarek.
Na koniec warto wspomnieć o cenie. Urządzenie w wersji Lite stanowi bardzo dużą konkurencję w stosunku do innych produktów, które już na rynku są dostępne. O jakiej różnicy mówimy? Za latarkę marki Lare zapłacimy nawet... 50% mniej. Z oficjalnymi cenami zapoznać się można na www.lare.pl.
„Duża” może więcej
Nowością, można by rzec premierowo pokazaną podczas naszej wizyty w Ząbkowicach Śląskich, była stacjonarna lampa inspekcyjna, która jest obowiązkowym wyposażeniem studia detailingowego. Dzięki niej detailer może mieć ciągłą kontrolę nad stanem danego elementu karoserii, nad którym pracuje.
Znajdziemy tu kilka istotnych różnic w porównaniu do produktów konkurencji. Po pierwsze: wygoda. Z tyłu urządzenia projektanci ulokowali dwa dodatkowe złącza 230 V, do których można podłączyć np. dwie maszyny polerskie. W ten sposób lampa jest swego rodzaju „stacją roboczą”, może zostać ustawiona w taki sposób, by oświetlać cały bok pojazdu, nad którym pracują dwie osoby. Drobnostka, ale jakże przydatna – o przedłużaczach i plątaninie kabli możemy zapomnieć. Warto odnotować również dane techniczne: gniazda wytrzymają obciążenia rzędu 2 kW.
Po drugie: barwa światła. 5400 K – zawodowcom ta wartość powinna powiedzieć wszystko. Zapominamy o „zimnej” barwie męczącej wzrok zwłaszcza podczas długiej pracy. Zyskujemy komfort przy jednoczesnym zachowaniu dużej mocy (100% – 4300 lm).
Podobnie jak w przypadku latarek, tutaj też mamy możliwość pracy na dwóch trybach – 50% i 100% mocy. Jak można łatwo przeliczyć, w przypadku tego pierwszego mamy do dyspozycji 2150 lm.
W stacjonarnej lampie inspekcyjnej znajdziemy też diodę CRI95, która świetnie odwzorowuje kolory. Jej moc to 60 W. Całość jest dość lekka, nie będziemy mieli problemu z uchwytem i przeniesieniem w kolejne miejsce. Obudowa wykonana jest bardzo solidnie. Lare podaje, że spełnia ona normę szczelności IP54, co oznacza odporność na pył i bryzgi wody z każdej strony. Jednym słowem: warunki studia detailingowego lampie niestraszne.
Podsumowanie? Lare od kilku lat pewnie kroczy w świecie detailingowym, co udowodnili wielokrotnie np. przy swoich maszynach polerskich. Podział na dwie wersje Lite i Pro uważamy za strzał w dziesiątkę. Bez latarki inspekcyjnej nie da się prawidłowo przeprowadzić zabiegu detailingowego, a tutaj nawet amator, za nieduże pieniądze, może dysponować urządzeniem profesjonalnym, które po prostu się sprawdza i pozwala komfortowo pracować. Każdą z lamp przetestowaliśmy w warunkach warsztatowych, praca z każdą z nich nie była problematyczna. Wady? Wspomniany magnes zastosowany w ręcznych latarkach mógłby być nieco silniejszy lub (co jest lepszym pomysłem) ulokowany w innym miejscu. Przydałoby się to zwłaszcza przy pracy z elementami zakrzywionymi, przetłoczeniami itp. To jednak tylko drobnostka, która de facto w codziennych zajęciach ze „zwykłymi” pojazdami nie nastręcza większych problemów.
Tekst i fot. Bartłomiej Ryś
Komentarze (0)