Jedną z form promowania się firm transportowych jest tuning własnej floty. Dzięki zabiegom upiększającym pojazdy przewoźnik wyróżnia się nie tylko na drodze, ale i w miejscach załadunku czy rozładunku. Poza tym wzbudza szacunek, gdyż anonimowe, białe ciężarówki są często kojarzone z kierowcami o słabych kwalifikacjach – określenie „white van man” nie wzięło się znikąd. Nic dziwnego, że wzrasta zainteresowanie tuningiem, coraz częściej profesjonalnym.
Oczywiście każdy ma prawo upiększać swoją ciężarówkę według osobistych upodobań. Jednak czasy, gdy szofer w wolny weekend malował pędzlem felgę, już minęły. Ostatnich kilka lat, także w Polsce, pokazuje, że nastał czas dla profesjonalistów. Istnieje kilka powodów tego trendu, ale zacznijmy od zmian, które zaszły w transporcie samochodowym.
Owner-operator – gatunek wymarły
Czasy kierowców właścicieli właściwie już się skończyły. Transport – zwłaszcza międzynarodowy – stał się tak skomplikowanym biznesem, że trudno być jednocześnie kierowcą, spedytorem, księgowym i szefem. Aby ciężarówka zarabiała nie tylko na siebie, ale i na firmę, w której pracuje, musi jeździć non stop. Brakuje więc czasu na amatorski tuning w firmowym garażu. Nawet zatrudnienie szofera pasjonata nie jest gwarancją, że będzie mu się chciało w wolnym czasie malować ciężarówkę. Pewnie, gdy odpoczywa, kolega zajmuje jego miejsce za kierownicą. Life is brutal. Dlatego, aby upiększyć pojazd, lepiej oddać go do profesjonalnego warsztatu tuningującego samochody. Tak będzie szybciej, taniej i lepiej – o czym poniżej.
A gdzie macie warsztat?
Równie wymierającym obiektem są własne warsztaty firm transportowych. Pojazdy coraz częściej wynajmuje się lub leasinguje i serwisuje wyłącznie w autoryzowanych placówkach. Nawet jeśli firma wykupuje potem ciężarówki, często nie posiada własnego zaplecza serwisowego. Warsztat to koszty, więc musiałby zacząć zarabiać na obsłudze innych przewoźników. A to często zadanie na tyle absorbujące, że robi się z niego osobny biznes. Nie każdemu transportowcowi o to chodzi. Poza tym uruchomienie takiej placówki od podstaw jest ogromnym wyzwaniem finansowym – a w transporcie nie ma „kokosów”. Dlatego nawet przy szczerych chęciach do tuningu może nie być warunków, aby samodzielnie go realizować.
Człowiek orkiestra?
Inną trudnością jest ogrom rodzajów prac do wykonania, aby pojazd nabrał wymarzonego wyglądu. Są tylko dwie drogi do wyboru: albo zatrudnienie współczesnego Leonarda da Vinci, albo kilkunastu różnych specjalistów. Aby ciężarówka wyglądała godnie, potrzeba: projektanta, lakiernika, tapicera, krawca, specjalisty audio-wideo, elektryka, ślusarza, grafika, speca od folii, eksperta od formowania tworzyw sztucznych, a nawet hafciarza. Trzeba przyznać, że rzadko kto ma tyle opanowanych zawodów i to jeszcze w stopniu co najmniej bardzo dobrym. Namalowany na kabinie Mick Jagger nie może przecież wyglądać inaczej niż jak Mick Jagger. Albo gryf z logo marki Scania przypominać logo Škody. Dlatego najlepiej jest zdać się na profesjonalistów. Zrobią to taniej, szybciej i z gwarantowaną jakością.
Gdzie to robić?
To kolejny dylemat. Obecnie tuningowi poddawane są nawet całe naczepy. Taka kompleksowa grafika wymaga odpowiedniej wielkości kabiny lakierniczej, gdyż trudno byłoby zachować jakość powłoki przy lakierowaniu w przysłowiowej stodole. Także laserowo wycinane elementy z reguły powstają w specjalistycznych zakładach, a nie w prywatnym garażu. Zdanie się na profesjonalistów – nawet zewnętrznych – znacząco skróci czas wykonania i zredukuje koszty. Zamiast przejeżdżać ciężarówką od rzemieślnika do rzemieślnika, lepiej zamawiać elementy u każdego z nich i montować w jednym miejscu. Dlatego największe pole do popisu ma w tej materii branża blacharsko lakiernicza. Dlaczego?
Wszystkie drogi prowadzą do... lakierni
Warsztat blacharsko-lakierniczy najlepiej spełnia rolę centrum tuningu. Z reguły ma największą i najlepszą powierzchnię do pracy spośród innych wskazanych zawodów. Ponadto specjaliści z tej dziedziny mają największą wiedzę, jak bez szkód demontować i następnie montować zewnętrzne poszycie pojazdów. Krawiec, hafciarz czy ślusarz po pobraniu miar musi popracować we własnym warsztacie. Koniec końców najlepiej gdyby montażem wszystkich elementów zajęła się osoba mająca wiedzę i doświadczenie w budowie kabin. Boczki drzwi, deska rozdzielcza czy podsufitka to bardzo wymagające elementy. Wiedza o tym, jak są zamocowane, jest bezcenna. Poza tym w trakcie montażu może zdarzyć się uszkodzenie powłoki lakierniczej. Dlatego lepiej, aby odbywał się u lakiernika. Inne elementy można odtworzyć poza malarnią.
Dlaczego warto?
Dlaczego warto zainteresować się tym segmentem usług? Firmy transportowe coraz chętniej upiększają swoje pojazdy. Nie mają ani czasu, ani warunków, aby zająć się tym we własnym zakresie. Wyrosły też z amatorszczyzny. Jak się przygotować pod tego typu klientów? Warto wypatrywać lub szkolić utalentowanych pracowników lakierni lub postarać się pozyskać ich ze środowisk artystycznych – internet znacznie to ułatwia. Można też nawiązać współpracę z artystami z tych branż, np. przez sponsoring. Oczywiście konieczne jest portfolio, dlatego warto zacząć od upiększenia własnego pojazdu użytkowego, samochodów przyjaciół i znajomych. Może nie jest to najtańsza opcja, ale przynosząca najlepsze efekty. Kolejnym krokiem jest udział w zlotach pojazdów tuningowanych – tam można pozyskać pierwszych prawdziwych klientów.
Wysoką jakość usług blacharsko-lakierniczych często może docenić jedynie znawca. Tuning pojazdów użytkowych jest czytelny także dla pozostałych. A jest ich znacznie więcej niż fachowców i często kupują wyłącznie oczami. Dlaczego więc nie sięgnąć po tę część tortu?
Grzegorz Teperek
Fot. G. Teperek, Liebherr
Komentarze (0)