Fot. archiwum
Czy zaniżanie stawek za likwidację szkód dla serwisów blacharsko-lakierniczych jest w Polsce niemalże regułą? Pytamy adwokata Łukasza Kowalskiego. – Tak. To praktyka, którą ubezpieczyciel stosuje i nawet specjalnie się z tym nie kryje. Różne elementy z kosztorysu przedstawionego przez serwis są wycinane, np. części, zakres naprawy, stawka roboczogodziny. Jest z czym polemizować w toku postępowania sądowego – zaznacza. Zachęca, by nie bać się procesów.
– Obawy właścicieli serwisów dotyczą głównie czasu trwania takich procesów, ale też różnych opinii biegłych, które mogą się pojawiać. Natomiast jeśli mamy solidne podstawy prawne, zostawmy to prawnikom. Jeżeli pełnomocnik ma dobrze przygotowane dokumenty, proces może być bardzo szybki. Ile to potrwa? Nie ma reguły. Sprawy są nieraz rozwiązywane w trybie nakazowym, ubezpieczyciel chce wówczas szukać z serwisem ugody. Wówczas trwa to stosunkowo krótko, ale nie chodzi też o to, by od razu zawierać ugodę. Jeśli dokumentacja jest kompletna, a sprawa sprowadza się tylko do opinii biegłego, postępowanie może trwać do roku przed sądem 1 instancji, czasem 9 miesięcy. Najgorzej jest oczywiście w wielkich miastach. Dłużej to potrwa w Warszawie niż na przykład w Zielonej Górze czy Gorzowie Wielkopolskim, gdzie głównie pracuję. Tu idzie to dość sprawnie – opowiada. Zaznacza też, że każdy serwis powinien mieć solidne wsparcie prawne, aby już na etapie przyjęcia pojazdu do naprawy w odpowiedni sposób prowadzić dokumentację. To zagwarantuje prawnikowi pełne spektrum działań.
Czytaj także:
Rozmawiać czy iść do sądu? Jak negocjować z towarzystwem ubezpieczeniowym?
Komentarze (0)