Pasja to nie tylko silne zainteresowanie daną dziedziną. To również styl życia, który ukierunkowuje ludzi i daje im siłę do realizacji założonych celów. Pasjonaci nigdy się nie nudzą, a zarazem niejednokrotnie wiele poświęcają chcąc nieustannie się rozwijać, sięgać wyżej.
Jacek Wyrębkiewicz, inżynier mechaniki, dzięki swojemu profesjonalizmowi i uporowi, cały czas realizuje swoje marzenia. Zdolności manualne oraz ogromna wiedza pomagają mu tworzyć unikalne meble z elementów samochodów. Buduje piękne i oryginalne konstrukcje. Daje drugie życie pozornie niepotrzebnym częściom aut, które po renowacji cieszą oczy oglądających i nadają charakteru designerskim wnętrzom firm, jak i domów.
Pan Jacek zgodził się w kilku słowach opowiedzieć nam o swojej pracy oraz o realizacji jednego z projektów.
Panie Jacku, czym jest dla Pana Furniture Cars? Skąd pomysł na taką działalność?
Pomysł nadal wydaje mi się dziwny i niespotykany. Właśnie ze względu na to, podjęliśmy się wprowadzenia go w życie. Wraz z żoną chcieliśmy zrobić coś nietypowego. Na co dzień bowiem zajmujemy się produkcją fotelików fryzjerskich na bazie autek akumulatorowych. Połączyliśmy więc nasze hobby z pracą zarobkową. Początkowo nikt nie wierzył, że możemy odnieść sukces, a teraz do grona naszych klientów możemy zaliczyć np. TVN Turbo, Sky Tower, LC Corp, TVP2 czy GoodYear. Poważnie myślę o rozbudowie zakładu, aby móc zaprezentować więcej naszych prac. Tworzenie mebli z samochodów, mimo że trudne i nieupowszechnione, okazało się dobrym pomysłem.
Jak poszukuje Pan klientów w tak niszowej branży?
Początkowo nie było łatwo, teraz to Klienci sami się zgłaszają. Zazwyczaj z gotowym już pomysłem, który chcieliby zrealizować. Sami wybierają kolory karoserii i obić. Zdecydowanie odchodzi się od gładkich i regularnych kształtów, Klienci poszukują mebli z charakterem. Industrialne, niepowtarzalne wykończenia są teraz w cenie. Wszystkie materiały do realizacji zapewniamy sami, znajdujemy jest w przeróżnych miejscach zaczynając od złomowisk, a kończąc na zbiorach osób prywatnych. Niestety nie możemy produkować mebli na magazyn aby zaprezentować gotowe wyroby odwiedzającym nas klientom. Mam nadzieję, że to się niedługo zmieni.
Proszę opowiedzieć, jak przebiegała praca nad realizacją zlecenia z Rolls-Royce?
Pewnego dnia zadzwonił do mnie Marketing Manager pewnej firmy z pytaniem czy nie mamy jakiegoś biurka np. z samochodu marki Lamborghini do sprzedania. Niestety, nie mieliśmy gotowego na stanie, jednakże z przyjemnością umówiliśmy się na spotkanie. Podczas rozmowy zaprezentowałem naszą działalność i od razu zaczęliśmy omawiać realizację nowego projektu. W planach pojawiła się sofa i biurko, które miały być ozdobą i wizytówką firmy. Pokazałem moje wcześniejsze prace, dodałem kilka pomysłów i wybór padł na markę Rolls Royce. Panowie w drodze powrotnej pojechali do sprzedawcy auta i obejrzeli wybrany model. Od razu wiadomo było, że samochód spełnia wszystkie wymagania i wybór był trafny. Pojazd nadawał się idealnie do obróbki. Szybko dopełniliśmy wszystkich formalności związanych z zakupem i przystąpiliśmy do pracy.
Od czego rozpoczął Pan realizację zamówienia?
Na początku musiałem przekonać pracowników, aby pocięli to cudo motoryzacji! Nie było łatwo, wybrany Rolls był wcześniej limuzyną ślubną. Mimo lat, nadal robił niesamowite wrażenie! Na szczęście nasza wizualizacja przekonała wszystkich, że efekt będzie wart tego poświęcenia i niezwłocznie przystąpiliśmy do pracy. Najwięcej problemów mieliśmy z wyciągnięciem ciężkiego silnika. Każda najdrobniejsza część mogła być bardzo ważna przy wykonaniu projektu. Zależało nam na oddaniu jak najwierniejszego wyglądu tych mebli w kontekście samochodu. Po rozmontowaniu do "gołego", blachy zostały zamocowane na specjalnych stelażach imitujących przyszły kształt mebli. Mechanicy i spawacze pracowali dosyć długo nad spasowaniem każdego elementu z zachowaniem geometrii prawdziwego auta. Praca przynosiła widoczne efekty każdego dnia, meble robiły coraz większe wrażenie.
Jakie było pierwsze wrażenie zamawiającego?
Zaakceptował dotychczasowe postępy, ukierunkował nasze dalsze działania oraz wybrał kolor skóry na obicia foteli. Otrzymaliśmy farby, lakiery, bazy i środki do renowacji i wykończenia mebli, wszystko w kolorystyce firmy, i przystąpiliśmy do dalszych prac. Mieliśmy jeszcze sporo do zrobienia: piaskowanie, czyszczenie, polerowanie i ostatecznie oddanie do chromowania.
Odnoszę wrażenie, że wszystko przebiegało zgodnie z planem, naprawę nie było żadnych niespodzianek po drodze?
Niespodzianki przy pracy ze starymi autami to codzienność. Okazało się, że jeden ze zderzaków był kiedyś naprawiany i pod warstwą chromu powychodziły dziury, których się nie spodziewaliśmy. Rozpoczęliśmy wtedy gorączkowe poszukiwanie zderzaka od Rolls Royce. Misja była trudna, ale udało się znaleźć identyczny na terenie Polski i sprawnie sprowadzić go do naszego warsztatu. Mogliśmy także wykonać ostatnie dodatki, jak np. płyta blatu do biurka z logo firmy oraz podstawy obrotowe na pompie hydraulicznej do krzeseł. Z każdym dniem, byliśmy bliżej celu.
Jak przebiegała praca lakiernicza?
Komentarze (0)