Pomysłów na ożywienie branży motoryzacyjnej, najczęściej pod hasłem ochrony środowiska, jest kilka, przy czym przybierają one zazwyczaj postać „marchewki” dla koncernów samochodowych i „kija” dla przeciętnego użytkownika pojazdu. Przykładem jest tutaj tzw. podatek ekologiczny.
W Polsce prace nad kolejnymi projektami ustaw wprowadzających taki podatek trwają od 2005 roku. Ostatnie doniesienia mówią, że Międzyresortowy Zespół ds. Wzrostu Konkurencyjności Przemysłu Motoryzacyjnego opracował nową wersję projektu innego podatku zastępującego akcyzę. Ma on uwzględniać parametry ekologiczne samochodów: normy czystości spalin Euro, pojemność silnika, a także napędy alternatywne. Jak informuje biuro prasowe Ministerstwa Gospodarki, proponowany wariant zakłada jednorazową płatność podatku przy pierwszej rejestracji samochodu w Polsce.
Zwolennicy zastąpienia akcyzy podatkiem ekologicznym podkreślają, że dzięki temu Polacy będą kupować nowe, bardziej ekologiczne pojazdy. Przeciwnicy uważają, że tak się nie stanie, a nowy podatek pozbawi środka lokomocji wielu biedniejszych rodaków.
- Mam poważne wątpliwości, czy wprowadzenie podatku ekologicznego przyniosłoby znaczące obniżenie średniej wieku pojazdów poruszających się po polskich drogach – zastanawia się Witold Rogowski, ekspert Forum Motoryzacja dla wszystkich. - Ilu Polaków, dysponujących wspominaną przez zwolenników podatku ekologicznego kwotą 8 tys. zł, byłoby w stanie dołożyć kolejne 4 tys. zł, by kupić nowszy pojazd, za który podatek będzie niższy?
Wprowadzenie podatku ekologicznego może za to ograniczyć i tak już malejący import samochodów, nie przekładając się na wzrost sprzedaży aut w salonach – część Polaków po prostu w ogóle zrezygnuje z posiadania samochodu.
- Nie wolno zapominać, że import aut używanych daje pracę tysiącom mechaników, dostawców części itd., czyli całego sektora usług związanego, z nazwijmy to, „eksploatacją” pojazdu – mówi Marcin Barankiewicz, dyrektor biura Polskiej Izby Stacji Kontroli Pojazdów i ekspert Forum Motoryzacja dla wszystkich. - Z tego tytułu wpływy do budżetu z pewnością są niebagatelne. Polacy kupują używane pojazdy nie dla tego, że je wolą, tylko dlatego, że nie stać ich na nowe. Samochody w Polsce nie są już na szczęście dobrem luksusowym, ale i tak przeciętnego Polaka stać na mniej, niż przeciętnego Europejczyka.
Nie zawsze też wymiana starszych pojazdów na nowsze, z założenia ekologicznie „czystsze”, przyczynia się do zmniejszenia emisji szkodliwych substancji, w tym dwutlenku węgla (CO2). Tak stało się np. we Francji, w której właściciele nowych pojazdów, faktycznie zużywających mniej paliwa, zaczęli po prostu… więcej nimi jeździć. Wydając mniej na przejechanie każdych 100 km, mogli częściej używać swoich pojazdów, nie przeznaczając na to większych kwot.
Nie wiadomo jeszcze kiedy podatek ekologiczny mógłby wejść w życie. Nie ma jednak wątpliwości, że zastąpienie akcyzy opłatą uzależnioną od wieku pojazdu i jego emisji spalin, w połączeniu z obowiązkową opłatą za zezłomowanie pojazdu, mogłoby mocno ograniczyć import pojazdów używanych.
To spowodowałoby, że wielu ludzi po prostu nie byłoby stać na własne „cztery kółka”. Z dróg zniknęłoby też wiele pojazdów, których eksploatacja stałaby się po prostu nieopłacalna. W konsekwencji pozorny wzrost dochodów do budżetu państwa z tytułu nowego podatku mógłby zostać zniwelowany przez mniejsze wpływy np. z akcyzy od sprzedaży paliw.
Rząd musi teraz rozważyć, co państwu, ale też i nam, jego obywatelom, będzie się opłacało nie tylko w krótkoterminowej perspektywie.
www.motoryzacjadlawszystkich.pl
Komentarze (0)