Firmy tapicerskie, blacharskie, lakiernicze – z powodzeniem działają w Polsce przy renowacji aut zabytkowych. Efekty, ale i sposoby ich pracy, można było zobaczyć podczas Targów Pojazdów Zabytkowych „Auto Nostalgia”, które odbyły się w Warszawie. Rozmawiamy z organizatorem targów, Mirosławem Bugajskim.
Jak narodził się pomysł na organizację w Polsce targów pojazdów zabytkowych?
Mirosław Bugajski: Auto Nostalgia to pierwsze takie targi w Polsce. W tym roku odbywa się już szósta edycja (zaczęliśmy w 2011 roku). Było to pionierskie wyzwanie. Wspólnie z klubami i firmami branżowymi zbudowaliśmy polski rynek oldtimerów. Przyświecało nam hasło stworzenia w Warszawie „Mini Essen” (W niemieckim Essen odbywają się jedne z największych tego typu targów na świecie – przyp. red.). Działamy od sześciu lat i dziś Auto Nostalgia ma swoje miejsce w krajobrazie wydarzeń motoryzacyjnych w Polsce.
Jakie atrakcje przygotowali organizatorzy targów w tym roku?
Staramy się zawsze, żeby targi wnosiły takie atrakcje, jakich jeszcze w Polsce nie było. W tym roku takimi niespodziankami są trzy egzemplarze historyczne Porsche 911 RS z muzeum Porshe w Zuffenhausen. Mamy całą historię Mercedesa klasy E, od najnowszego modelu do przedwojennego.
Dla miłośników polskiej motoryzacji przygotowaliśmy możliwość obejrzenia jedynego na świecie polskiego Fiata 518 z 1935 roku w wersji cabrio. W tym roku 25 lat skończył Polonez Caro, co również jest widoczne na naszej wystawie. Prezentujemy egzemplarze Caro z silnikami Forda czy Opla. Jest też polski Star 28 z 1977 roku w stanie muzealnym.
Jak wygląda „branża” oldtimerów w Polsce z punktu widzenia osób, które zajmują się tym zawodowo?
Jesteśmy rynkiem początkującym i nie możemy porównywać się z Zachodem, gdzie obroty w tej branży sięgają miliardów euro. U nas jest to dopiero rozwijająca się moda. Auto Nostalgia pomogła ucywilizować ten rynek. Co roku wystawia się u nas kilkanaście firm „rzemieślniczych” - firm, które żyją z restauracji aut zabytkowych. Są to firmy tapicerskie, blacharskie, lakiernicze, firmy detailingowe czy oferujące produkty do chromowania (to ważny element renowacji). Oni wszyscy żyją z pojazdów zabytkowych.
Kolejny aspekt – polskie warsztaty i nasi specjaliści są znani i cenieni na Zachodzie. Od kilkudziesięciu już nawet lat gro samochodów bardzo drogich, głównie Mercedesów, jest restaurowanych w Polsce i później trafia na rynki zachodnie. Polskie firmy są tańsze.
A renowacja polskich aut? Tu na wystawie widzimy egzemplarze krajowe – również w stanie niemal idealnym.
Oczywiście z technicznego punktu widzenia nie ma żadnych ograniczeń przy renowacji aut np. z okresu PRL-u. Problemem jest natomiast rynek sprzedażowy.
U nas te auta na pewno nie osiągną takich cen, jakie osiągają gdzie indziej. Cena samochodu marki zachodniej jest identyczna w Polsce i za granicą. Jeśli jednak jest to Syrenka, to koszty restauracji będą podobne jak przy Mercedesie, biorąc pod uwagę roboczogodziny. Tak samo trzeba robić polerowanie, ta sama blacharka itd. I jeżeli ktoś podobną liczbę godzin zainwestował jak przy Mercedesie, to nie odzyska tych pieniędzy. Moim zdaniem, jeszcze ten rynek sprzedażowy dla pojazdów z epoki PRL nie nadszedł. Jesteśmy społeczeństwem na dorobku. Na hobby i pasję mamy mniej pieniążków. Polacy lubią jednak stare samochody i rynek wciąż się rozwija!
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Piotr Łukaszewicz
Komentarze (0)