Niespodzianki i prawdziwe odkrycia, perły niezależnego rynku motoryzacyjnego znajdowane często w nieoczekiwanych miejscach – tak najlapidarniej można podsumować rozstrzygnięty niedawno konkurs „Warsztat Roku 2015” zorganizowany przez Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych.
W szranki stanęło blisko 160 niezależnych warsztatów z całej Polski, które poddały się obiektywnej i merytorycznej ocenie. Nad przebiegiem konkursu czuwała firma PARTSLIFE, która od lat współpracuje przy organizacji podobnych konkursów w Europie. Uczestnicy nadesłali szczegółowe ankiety opatrzone dokumentacją fotograficzną, opisując działalność firm w takich obszarach jak wizerunek, zatrudnienie, wyposażenie czy też serwis. Następnie wyłoniona została finałowa grupa warsztatów, które odwiedziła komisja konkursowa. Jurorzy wyruszyli w Polskę specjalnym busem pełniącym funkcję mobilnego sztabu. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że przemierzyli kraj wzdłuż i wszerz, pokonując przy tej okazji ładnych parę tysięcy kilometrów.
Na koniec tego wielodniowego i wyczerpującego rajdu jurorzy przystąpili do narady, podczas której dokonano analizy zebranych wniosków i spostrzeżeń. Poziom finalistów był tak wyrównany, że wybór najlepszych warsztatów stanowił naprawdę trudne zadanie. Gdybyśmy szukali metafory sportowej, moglibyśmy powiedzieć, że o ostatecznych wynikach zdecydowała fotokomórka.
Piękna nasza Polska cała
Jak już wspomnieliśmy, konkurs Warsztat Roku ukazał zaskakująco pozytywny obraz warsztatowej „prowincji”. O ile bowiem znakomicie zorganizowane i bogato wyposażone serwisy działające w wielkich miastach nikogo nie dziwią, to już tego typu warsztaty ulokowane w Świdnicy, Knurowie czy też Żukowie, z dala od metropolii, stanowiły dla jurorów wielką, pozytywną niespodziankę.
- Pomysł zorganizowania konkursu Warsztat Roku był doskonały, a przekonałem się o tym właśnie podczas naszej podróży po Polsce, kiedy odwiedzaliśmy warsztaty w najróżniejszych zakątkach – mówi Maciej Wisławski, legenda polskiego sportu motorowego, pilot rajdowy. - Poznałem świetnych ludzi, entuzjastów swojego fachu, otwartych na wiedzę i na świat w ogóle. Budujące jest to, że niezależny rynek motoryzacyjny rozwija się w całym kraju, nie tylko w wielkich miastach.
Jerzy Szewczyk, który szefował najstarszemu w Polsce dealerstwu VW i Audi i może oceniać warsztaty przez pryzmat wymogów stawianych autoryzowanym stacjom tych prestiżowych marek, nie szczędzi nagrodzonym warsztatom pochwał dotyczących jakości zarządzania.
- Widać było tytaniczną pracę szefów serwisów, bez której nie byłoby mowy o stworzeniu tak dobrze działających firm. Ogromnie podobało mi się również to, że sięgają oni po nowoczesne narzędzia, takie jak przeznaczone dla warsztatów rozwiązania informatyczne, które znakomicie usprawniają prowadzenie serwisu – mówi Jerzy Szewczyk.
Nie krytyka, tylko rady
Ideą, która przyświecała pomysłodawcom i organizatorom konkursu „Warsztat Roku”, było przyczynienie się do podniesienia poziomu niezależnych warsztatów w Polsce. Również zdaniem samych uczestników było to najważniejszym aspektem tego przedsięwzięcia.
- Kiedy zgłosiliśmy się do udziału w konkursie, prawdę mówiąc, nie liczyliśmy na nagrody. Chcieliśmy przede wszystkim zobaczyć, jak wypadamy na tle całego rynku, sprawdzić, czy realizowana przez nas koncepcja rozwoju jest słuszna. Zwycięstwo było dla nas wielką niespodzianką i dało nam poczucie satysfakcji z wielu lat ciężkiej pracy – mówi Mirosław Makurat, szef serwisu Auto Miras. - Warto powiedzieć, że właściciele i kierownicy odwiedzanych warsztatów odbierali uwagi komisji konkursowej nie jako krytykę, lecz rady, z których warto skorzystać. To pokazuje, jak cenną inicjatywą jest konkurs.
Podobnego zdania jest szef firmy Auto Serwis Szymecki.
- Potraktowałem odwiedziny komisji jak wizytę firmy doradczej. Sami często bowiem nie dostrzegamy, że to i owo można jeszcze w naszej pracy poprawić. Świeże spojrzenie z zewnątrz i fachowa ocena są więc niezwykle cenne – mówi Tomasz Szymecki, który prowadzi warsztat już w trzecim pokoleniu. - Zarządzania trzeba się uczyć latami, nie tylko na własnych błędach. Warto zatem z rad jurorów skorzystać.
Uczestnicy konkursu wskazują również na marketingowe korzyści, jakie niosą ze sobą przyznane laury.
- Zwycięstwo przyczyni się do budowy renomy naszego warsztatu. Dobra opinia i zaufanie klientów to podstawa. Cieszymy się, że będziemy mogli pochwalić się tak prestiżowym wyróżnieniem – nie kryje radości Tomasz Jaśkiewicz, kierownik warsztatu K.Team.
Pierwszy i na pewno nie ostatni
Pierwsza edycja „Warsztatu Roku” okazała się sukcesem całego niezależnego rynku. Inicjatywa spotkała się z wielkim zainteresowaniem warsztatowców, co pokazuje, że niezależny rynek potrzebował konkursu, w którym brane będą pod uwagę wyłącznie kryteria merytoryczne i nie będzie miał on żadnego kontekstu komercyjnego.
- Takie inicjatywy, jak konkurs „Warsztat Roku”, są w Polsce bardzo potrzebne. Trzeba wspierać serwisy niezależne, bo to właśnie one obsługują większą część parku samochodowego w naszym kraju. A poprzeczka jest podnoszona coraz wyżej. Odpowiednia jakość i warunki naprawy, kompleksowość napraw, kompetentny personel – tego kierowcy oczekują dziś od serwisów niezależnych. Jednak pojawiają się też inne kwestie. Coraz więcej klientów chce doglądać napraw, dostać samochód zastępczy i czekać na odbiór auta w czystej i wygodnej poczekalni. A co najważniejsze – chcą być obsługiwani przez uprzejmy personel – mówi Leszek Radzikowski, dyrektor ds. dystrybucji Castrol w Polsce. - Pracownicy warsztatu powinni mieć odpowiednią wiedzę i muszą umieć doradzić klientowi. Konkurs pokazał, że mamy w Polsce serwisy z ofertą na wysokim poziomie. Laureaci konkursu nie odbiegają standardami od serwisów autoryzowanych. Cieszy też fakt, że takie warsztaty można znaleźć wszędzie, także w małych miejscowościach. To wszystko napawa optymizmem co do kondycji niezależnych punktów naprawczych.
Komentarze (0)