Samochody elektryczne mają o wiele prostszą budowę niż ich odpowiedniki spalinowe. Czy to oznacza, że są tańsze w utrzymaniu? Tak, ale i tak próg ich rentowności osiągany jest dopiero po przejechaniu aż 50 tysięcy kilometrów rocznie. Taki wniosek wysnuł Kazimierz Rajczyk, Dyrektor Zarządzający Sektorem Energetycznym w ING Banku Śląskim. O sprawie pisze portal wnp.pl.
Z raportu "Którym pasem zamierzamy jechać" przygotowanego przez EY i ING Bank Śląski wynika, że jeszcze przed 2023 rokiem na świecie podwoi się liczba sprzedawanych rocznie samochodów elektrycznych (EV). Autorzy wskazują, że jest wiele powodów spodziewanego przyspieszenia - rozwój technologii produkcji baterii, a co za tym idzie spadek cen EV, a także rosnące wymogi środowiskowe związane z emisją gazów cieplarnianych. Eksperci EY i ING szacują, że w 2023 roku około 6% sprzedawanych aut to będą EV.
Jak czytamy w raporcie, najdroższa w autach elektrycznych jest bateria, która odpowiada nawet za połowę całego kosztu samochodu elektrycznego. Dla przykładu podano cenę VW Golfa w wersji benzynowej (85 tys. zł) oraz e-Golfa (160 tys. zł). Różnica jest więc olbrzymia.
Eksperci EY i ING uważają, że nowe technologie produkcji baterii Li-ion z jednej strony spowodują spadek ceny baterii, z drugiej odpowiedzą na oczekiwania użytkowników – czyli pozwolą na swobodne przejechanie 600 km.
Eksperci EY i ING Banku Śląskiego pokusili się o ocenę ekonomiki użytkowania aut elektrycznych w Polsce. Koszt użytkowania, poza ceną samego auta - czyli w dużej mierze ceną baterii, obejmuje także różnicę pomiędzy ceną energii elektrycznej a ceną innych paliw (benzyny, ropy czy gazu). Wśród najważniejszych założeń przyjętych na potrzeby analizy są m.in. cena energii elektrycznej w wysokości 0,35 zł/kWh, cena benzyny na poziomie 4,35 zł/litr (raport powstał kilka miesięcy temu).
- EV mają prostszą budowę od samochodów spalinowych (ICE). Sam system przeniesienia napędu w EV składa się z 320 komponentów w porównaniu z 4000 w ICE. To przekłada się na niższe koszty utrzymania auta. Na razie jednak próg rentowności, przy braku akcyzy, jest osiągany dopiero po przejechaniu 50 tys. km rocznie – mówi Kazimierz Rajczyk, Dyrektor Zarządzający Sektorem Energetycznym w ING Banku Śląskim.
Według ekspertów EY w obniżeniu progu rentowności EV pomóc mogłoby, poza niższą ceną baterii, zwolnienie z podatku VAT. Oceniają, że wtedy próg rentowności byłby osiągany już przy eksploatacji na poziomie 30 tys. kilometrów rocznie.
- Oczekujemy, że w ciągu następnych 7 lat większość barier dla EV związanych z infrastrukturą, pojemnością i ceną baterii oraz łącznym kosztem użytkowania EV, zostanie pokonana Aby tak się stało, producenci muszą wzmocnić konkurencyjność EV poprzez rosnącą ekonomikę skali i malejące koszty systemu przeniesienia napędu, w tym głównie koszty baterii - mówi Jarosław Wajer, Partner w Dziale Doradztwa Biznesowego EY.
Przeczytaj więcej TUTAJ
Komentarze (0)