Od początku 2016 r. obserwujemy absolutny wysyp aut z napędami alternatywnymi. Omawianie każdego modelu poszerzyłoby to podsumowanie do granic małej książki, co jest najlepszym dowodem na to, jak ogromne jest zaangażowanie producentów w rozwój tej gałęzi motoryzacji.
Wybraliśmy zatem kilka interesujących nowości...
Volkswagen BUDD-e – bardzo nietypowa propozycja, służąca głównie do przecierania szlaków poszczególnym nowinkom, takim jak nowa płyta systemowa Modular Electric Toolkit z płaskim pakietem akumulatorów pomiędzy osiami. Kierunek Tesli – czyli dwa niezależne napędy każdej osi, dzięki czemu uzyskano napęd 4x4. Wrażenie robi wielkość pakietu akumulatorów: 101 kWh, co powinno wystarczyć na 500-600 km.
Schodząc na ziemię, VW zaprezentował opartego na modelu seryjnym e-Golfa Touch, który wyróżnia się wyjątkowym systemem multimedialnym (MIB), z 9,2-calowym ekranem dotykowym oraz własnym protokołem obsługi gestów.
Wodorowa Honda Clarity Fuel Cell zadebiutowała w Europie na targach Genewa 2016. Jedynym autem, do którego można porównać nowego „japończyka” jest inny „japończyk” – Toyota Mirai. Widać próby zdystansowania się od protoplasty, chociażby w wymiarach lub zamknięciem pod maską zarówno ogniw paliwowych, jak i układu napędowego. Silnik elektryczny ma moc 177 KM i na jednym tankowaniu można przejechać ok. 700 km. Dostępność: Japonia (na zasadzie leasingu), następnie USA i kolejno Wielka Brytania i Dania (w ramach projektu HyFIVE).
Toyota FCV Plus i Kikai to typowe „wariactwa” na temat przyszłości motoryzacji. FCV Plus wychodzi nawet poza tę szeroką granicę – rozumiany jest przez twórców jako symbol rozwoju społeczeństw korzystających z alternatywnych źródeł energii (w tym wypadku ogniw wodorowych, w które Toyota inwestuje już od przynajmniej 15 lat). Zdjęcia doskonale obrazują, o jakiej rzeczywistości myśli Toyota.
Jakoby w opozycji do FCV Plus zaprezentowano model Kikai. Kolejny przykład na swobodę projektantów odsłania (i to dosłownie) wszystkie części samochodu – widoczne są silnik zawieszenie, układ wydechowy. Na myśl przychodzą auta z lat 20. i 30. ubiegłego wieku – z akcentami hot rod, starej szkoły motoryzacji, oraz buggy. Dziwny to projekt, ale Toyota twierdzi, że chodzi o to, aby „docenić złożone piękno aspektów mechanicznych samochodów”.
Hyundai Ioniq miał swoją europejską premierę podczas targów w Genewie. Trzy modele pod wspomnianą nazwą Ioniq skrywają hybrydę, hybrydę plug-in oraz w pełni elektryczny pojazd. Interesujące podejście pod względem konstrukcyjno-sprzedażowym – trzy opcje jednego modelu. Chętnie przetestujemy każdą z wersji, również ze względu na dobrą passę ostatnich produktów Hyundaia. Mamy na myśli w szczególności wodorowego Hyundaia ix35 Fuel Cell, który w teście w Wielkiej Brytanii przejechał 10 tysięcy kilometrów bez postoju innego niż na tankowanie.
Citroen E-Mehari. Projekt byłby idealny dla fanów śniegu – cały biały (tapicerka, karoseria, deska rozdzielcza), gdyby nie fakt, że jest to czteromiejscowy kabriolet. Pod maską silnik elektryczny o mocy 67 KM, o maksymalnej prędkości 110 km/h i zasięgu 200 km. Co ciekawe, nie jest to tylko szalona kooperacja francuskiej marki i domu mody Courreges, ale auto dostępne w sprzedaży od najbliższych wakacji.
Citroen jako oddzielny brand – DS – zaprezentował model E-Tense. Jest to sportowe elektryczne auto o gabarytach zbliżonych do limuzyny klasy średniej, z miłymi dla oka osiągami: 402 KM, moment obrotowy 516 Nm, do setki 2,5 sek., prędkość maksymalna 250 km/h. Zasięg w cyklu mieszanym to ok. 360 km, a w trasie – ok. 300 km na jednym ładowaniu.
Innym mocnym, sportowym akcentem o napędzie elektrycznym jest Rimac Concept One. Pod maską ma 1088 KM, a napędzają go 4 silniki elektryczne – po jednym przy każdym kole. Takie rozwiązanie pozwala na posiadanie bardzo precyzyjnej kontroli nad sterowaniem – rewelacyjne hamowanie, przyśpieszanie. Moment obrotowy wynosi 1600 Nm (!), 100 km/h osiąga w 2,6 sek., 200 km/h w 6,2 sek., 300 km/h w 14,2 sek. Prędkość maksymalna: 355 km/h. Zasięg akumulatorów: 600 km. Cena: milion dolarów. Auto o kosmicznych parametrach i osiągach jest składane ręcznie w Chorwacji.
Nie wspominamy o...
W powyższym zestawieniu nie wspominamy o najszybszym samochodzie elektrycznym na świecie – Chevrolet Corvette. Głównie dlatego, że nie wiadomo, czy rekord ten nie został pobity. Póki co Corvette osiągnęła 300 km/h. Test odbył się na Florydzie i został zmierzony przez International Mile Racing Association.
Nie piszemy też o BMW i5, jako ekologicznym, rodzinnym łączniku między miejskim i3 oraz sportowym i8. Z prostej przyczyny – ma się on pojawić dopiero w 2020 r.
Jako fani motoryzacji nie napiszemy również o elektrycznym Astonie Martinie. Za odpowiedź niech posłużą trzy słowa: elektryczny Aston Martin.
Pragniemy ponadto uspokoić, że Lamborghini nie przewiduje prac nad samochodem elektrycznym. Chociaż benzynowa koncepcyjna hybryda powstała w 2014 roku, to jednak nie jest dalej rozwijana. Z kolei Porsche zapewnia, że nie będzie inwestować w technologię samochodów autonomicznych. Wyjaśnienie jest proste – pojazdy obywające się bez kierowcy podważają istnienie takich firm, jak Porsche, produkujących ekskluzywne samochody sportowe.
– Posiadacze porsche sami chcą prowadzić takie auta – argumentuje w rozmowie z „Westfalen-Blatt” Oliver Blume z Porsche.
I ostatni news, o którym milczymy, to elektryczny SUV od Audi. Jeśli ma to być odpowiedź firmy na aferę Dieselgate (a takie tytuły pojawiły się w internetowych newsach), to chyba nie tak promuje się nowy model i przełomowe rozwiązania koncernu. Z czystej przyzwoitości dodamy, że chodzi o Audi E-tron Quattro.
Podsumowując
Nie da się tego subiektywnego podsumowania pierwszej połowy 2016 roku nazwać inaczej niż krótkie: absolutne przyśpieszenie implementacji najnowszych technologii do przemysłu motoryzacyjnego.
Daniel Kowalczuk
eco-driving.info
Komentarze (0)