Samochody wyposażone w system start-stop na dobre wpisały się w krajobraz naszego rynku motoryzacyjnego. Stały wzrost liczby aut wyposażonych w tę funkcję odnotowujemy od 2010 roku.
Obecnie w system start-stop wyposażonych jest 60% samochodów wyprodukowanych w UE. Ford przewiduje, że do końca 2017 roku system start-stop znajdzie się w ponad 70% wyprodukowanych samochodów – zarówno osobowych, jak i ciężarowych. Pojawia się pytanie: o co walczą producenci, montując ten w sumie dosyć skomplikowany i mocno obciążający silnik system?
Odpowiedź jest prosta – o kilogramy. Konkretniej o kilogramy CO2. Okazuje się bowiem, że zastosowanie tego rozwiązania przynosi od 4 do 10% oszczędności w zużyciu paliwa, co przekłada się na spadek emisji CO2 od 600 do 3500 kg w ciągu przewidywanego żywota pojazdu, czyli 10 lat.
Zapewne każdy doświadczył niemiłej sytuacji, gdy po przejechaniu jakiegoś szybkiego odcinka (autostrada/obwodnica itp.) musiał się nagle zatrzymać. System start-stop automatycznie wyłącza nam silnik. A rozpędzona turbina dalej się kręci – bez odpowiedniego smarowania. Dodatkowo producenci przewidują, że samochody wyposażone w system start-stop są przewidziane na 20 do 40 tys. cykli uruchomienia silnika. Jak się okazuje, to nie kilometry przebiegu, a powtarzalne obciążenia podczas pierwszych sekund od uruchomienia silnika są dla niego największym zagrożeniem. Widać to dokładnie na poniższym wykresie, przedstawiającym zużycie panewek w silniku po 10 tys. cykli uruchomienia silnika.
Oczywiście producenci samochodów dostrzegają ten problem, jednak jego rozwiązanie będzie wymagało jeszcze trochę czasu. Pojawiają się pomysły, aby panewki wałków rozrządu zastąpić łożyskami kulowymi, jednak poza Jaguarem (w silnikach z rodziny Ingenium) nikt jeszcze nie zdecydował się na tak radykalne rozwiązanie. Pojawiają się natomiast pomysły rozbudowy systemu start-stop o dodatkową „inteligencję”, która monitorowałaby sposób jazdy i możliwość wyłączenia silnika oraz głosy mówiące o montażu dodatkowych, elektrycznych pomp oleju, które miałyby wyeliminować problem suchego startu.
To oczywiście pomysły na przyszłość, w tej chwili mamy jednak jedno gotowe rozwiązanie – Bizol Green Oil, który stworzony został specjalnie do samochodów poruszających się w ruchu miejskim i stanowi optymalne uzupełnienie systemu start-stop. Dzięki zmniejszonemu o ponad 40% poziomowi tarcia zapewnia zdecydowanie dłuższą żywotność najbardziej narażonych na zużycie elementów silnika – rozrusznika oraz panewek. Bardzo wysokie indeksy lepkości gwarantują z kolei wyeliminowanie zjawiska tzw. suchego startu, które jest szczególnie niebezpieczne dla turbosprężarek oraz wałków rozrządu, które jako ostatnie otrzymują smarowanie po rozruchu silnika.
Bizol Green Oil dostępny jest w klasach lepkości 5W-30, 5W-40 i 10W-40.
Komentarze (0)