Wywiady

WYWIADY

ponad rok temu  28.10.2020, ~ Administrator - ,   Czas czytania 10 minut

Czy SKP się jeszcze opłaca? Co zmienia nowelizacja? [WYWIAD Z PRAKTYKIEM]

Krystian Pomorski, współzarządzający OSKP w Radomiu oraz konsultant firm motoryzacyjnych z sektora MŚP

Strona 2 z 3

Należy uświadamiać zarówno polityków, jak również społeczeństwo, że zwiększenie opłat nawet o kilkadziesiąt procent to jest nic z punktu widzenia kierowcy, który pojawia się na takim badaniu raz w roku (jeśli to badanie okresowe). Dla stacji wykonującej kilkaset badań w miesiącu to jednak ogromna różnica. W tej materii dobrą pracę wykonuje Polska Izba Stacji Kontroli Pojazdów, zrzeszająca przedsiębiorców i ekspertów z tej branży. W 2020 roku prezesem zarządu tej organizacji został Marcin Barankiewicz. Z naszej ostatniej rozmowy wynika, że PISKP aktywnie lobbuje na rzecz zmiany tabeli opłat oraz komunikuje problemy, z jakimi spotykają się diagności. Bardzo liczę na to, że nowa energia w Izbie przyczyni się do osiągnięcia konsensusu w tej sprawie. 

Mimo wszystko, w wielu miastach stacji buduje się coraz więcej. Czy to nadal jest opłacalny biznes?

To wszystko zależy – od lokalizacji, od bazy klientów, od wyposażenia stacji i kompetencji diagnostów. Prawdę mówiąc znam kilkadziesiąt lepszych pomysłów na biznes, z niższym progiem wejścia i lepszą perspektywą na zysk. A przede wszystkim nieregulowanych w tak dużym zakresie przez państwo.

Z drugiej strony, stację może dziś otworzyć praktycznie każdy, kto dysponuje odpowiednio wysokim kapitałem. To nie jest tak, jak np. w przypadku aptek, które mogą prowadzić tylko osoby z wykształceniem kierunkowym i gdzie ustawodawca wprowadził kryteria geograficzno-demograficzne dla nowych placówek, by nie było ich zbyt dużo np. w promieniu kilometra. Bardzo często stacje – w ramach uzupełnienia usług - otwierają też przedsiębiorcy dysponujący serwisem samochodowym. To koncepcja, która moim zdaniem ma zdecydowanie większy sens niż stawianie niezależnego obiektu. Nie tylko z punktu widzenia możliwości generowania kosztów - stacja wbrew pozorom nie ma ich zbyt wiele a np. faktury TDT są zwolnione z VAT. Chodzi przede wszystkim o to, że jesteśmy wtedy w stanie zapewnić kierowcom kompleksowe usługi „pod jednym dachem”. Nie wiem, przez jaki czas jeszcze tak będzie, bo wiesz doskonale, że producenci próbują ograniczać możliwości diagnostyki i naprawy pojazdów poza ASO, ale na ten moment tak to postrzegam. Poza tym, na rynku rozwijają się dynamicznie stacje sieciowe. 

Przystępowanie do sieci SKP to właściwy kierunek, który pozwoli przetrwać stacjom niezależnym lub osiągnąć przewagę konkurencyjną?

Stacje zrzeszone w ramach sieci mają do dyspozycji o wiele większy kapitał, który pozwala im obniżać koszty. Mogą dokonywać wspólnych inwestycji, zakupów wyposażenia czy gadżetów, wręczanych kierowcom przy okazji „przeglądów”. Oczywiście po lepszych cenach z racji skali. Prywatne stacje niezrzeszone w sieci zazwyczaj nie mają takich możliwości. Muszą przyciągać klientów innymi metodami. I będzie im trudno zachować rentowność, jeśli tabela opłat za badania się nie zmieni. Ceny są narzucone odgórnie przez ustawodawcę na drodze rozporządzenia, więc przedsiębiorcy nie mają możliwości konkurowania na tej płaszczyźnie. 

Swoją drogą, obserwuję duży poziom niezrozumienia ludzi spoza branży, jak w rzeczywistości wygląda ten biznes. Wiele razy słyszałem, że stacja kontroli pojazdów to w sumie „samograj”. Coś tam diagnosta pochodzi, poświeci latarką przez kilkanaście minut, sprawdzi dokumenty i stówka w kieszeni. No nie jest tak. Stacja ma teren i budynki, które trzeba wybudować lub wynająć, urządzenia kontrolno-pomiarowe, które trzeba serwisować, wynagrodzenia diagnostów, które muszą być odpowiednio wysokie oraz mnóstwo wymagań i procedur, które trzeba spełnić, gdy już prowadzi się taki biznes. A teraz będą kolejne, nie wspominając o ogromnej konkurencji, odpowiedzialności społecznej i stresie, który towarzyszy codziennej pracy stacji, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Mam na myśli oczywiście stan samochodów, które do niej przyjeżdżają. 

Wspomniałeś o gadżetach dla kierowców. Przedstawiciele branży podkreślają, że od wielu lat to jeden z głównych problemów – stacje nie konkurują jakością weryfikacji pojazdu czy zakresem przekazywanych informacji, tylko prezentami, które mają przyciągnąć klienta.

To w dużej mierze prawda. Wiele stacji przy każdym badaniu technicznym oferuje różnego rodzaju gadżety – tanie alkomaty, zapachy, płyny do spryskiwaczy czy kosmetyki samochodowe. Jeśli to, gdzie pojadę, by sprawdzić czy mój samochód jest bezpieczny uwarunkowane jest tym, gdzie otrzymam fajniejszy prezent, to coś jest nie tak. A to niestety częste podejście w przypadku kierowców, którzy jeżdżą samochodami w złym stanie technicznym. Oni nie chcą dowiedzieć się, czy ich samochód ma jakieś usterki. Chcą „odbębnić” ten obowiązek i tyle, bagatelizując przy tym wszelkie niedomagania. Mógłbym ze dwa dni opowiadać, jakie przypadki pojawiają się na stacjach. Na szczęście, tak jak wspomniałem na początku, ta mentalność się zmienia, szczególnie w młodszych pokoleniach. Diagności z kolei coraz częściej potrafią być asertywni. 

Z jakimi jeszcze problemami mierzą się diagności w codziennej pracy? 

Komentarze (11)

dodaj komentarz
  • ~ kierowca 11 11 miesięcy temu Przepisy, które wprowadziły do istnienie SKP w obecnej postaci, czyli zmiany dokonane ok. 20 lat temu, doprowadziły, że jest to po prostu kolejny podatek ściągany przez państwo z obywatela, te przepisy nie mają nic wspólnego z bezpieczeństwem, nikt za nic nie bierze odpowiedzialności - jak wyjadę z takiej stacji zaraz z ozytywnym wynikiem badania ni auto rozleci ci się metr dalej, to widocznie "taki traf" (oczywiście jest to wielkie uproszczenie, ale w rozumieniu przepisów prawnych dokładnie tak jest, diagnosta nie ponosi żądnej odpowiedzialności). Kuriozalnie, gdyby na diagnostów nalożyć jakąkolwiek odpowiedzialność prawną, to spowodowałałoby to jedynie podniesienie opłat za badanie, diagnostom uprzykrzyło niepotrzebnie życie, a zwykłemu kierowcy znacząco podrożyło korzystanie z pojazdu. Dlaczego pojazd 3 letni ma być w gorszym stanie technicznym od 4 letniego, a pojazd 5 letni od 3 letniego? Jak ktoś jest głupi to zajedzie pojazd w pół roku. Jak go szanuje to i po 20 latach jest spra
    oceń komentarz 0 0 zgłoś do moderacji
  • ~ Karol 10 ponad rok temuocena: 100%  Do TEDI. Kowalski żeby zrobił papiery diagnosty to jest masakra, potrzebne kilka lat doświadczenia i testy, które są w stanie zdań nieliczni. Tylko co z tego jak po "znajomości" załatwisz sobie od tak i możesz mieć 20 lat, żadnego doświadczenia i nie odróżniasz wahacza od końcówki drążka kierowniczego. Nie żartuje, w zeszłym miesiącu nie podbili mi przeglądu bo jest wyciek na turbinie, tyle że auto bez turbiny a mechanik przy wymianie oleju pozalewał egr, silnik do mycia i powtórny przegląd.
    oceń komentarz 3 0 zgłoś do moderacji
  • ~ Kamil Wawa 9 ponad rok temuocena: 50%  Fajny wywiad. Dużo ciekawych wątków poruszonych. A jaka jest wiedza o pracy diagnostów to pokazują komentarze. „5 minut pod autem”. Ludzie, gdzie wy jeździcie na te przeglądy, że 5-10 minut Wam stacja auto sprawdza? Żadne rzetelnie przeprowadzone badanie tyle nie trwa. Że zdjęcia będą to tez niegłupi pomysł, bo skończą się historie, ze CEPiK się puszcza na kilkadziesiąt minut a auta nie ma nawet na ścieżce! Ale tak jak Pan Krystian mówi, nie może być więcej obowiązków za takie same pieniądze. A koszty rosną i stacji coraz więcej! Pozdrawiam
    oceń komentarz 3 3 zgłoś do moderacji
  • ~ TEDI 8 ponad rok temuocena: 100%  Jeszcze zapomniałem - Na zachodzie wymagania, szkolenia egzaminy, odnośnie diagnostów są nieporównywalnie mniejsze, mniejsze też jest wyposażenie stacji, a ilość klamorów nieporównywalnie mniejsza niż w Polsce, zdjęcia samochodu w stacji nie spowodują że przegląd będzie zrobiony rzetelnie. Jak ktoś nie wierzy jak to jest zostać diagnostą to niech zapisze się na kurs diagnosty, a potem wielokrotnie próbuje zdać durne testy - nie mylić z egzaminem - to jest szajba. Więc jak się to ma do naszych wykształciuchów, to jest pytanie na które i na wiele innych chciałbym aby autorzy tego artykułu odpowiedzieli
    oceń komentarz 1 0 komentarz zgłoszony do moderacji
  • ~ TEDI 7 ponad rok temuocena: 0%  Ciąg dalszy - Powodem malej ilości przeglądów jest duża liczba "Negatów" co powoduje że klienci nas omijają. Problem nie polega na wykształceniu, kursach i egzaminach - problemem jest Dzika konkurencja pomiędzy stacjami, i brak kontroli, takiej normalnej, do czego właściciele i diagności zostali przyzwyczajeni przez lata, każdy pamięta że podczas przeglądu trzeba było wejść z diagnostą do kanału żeby skusić go "Gadżetem" w wys. 100zł. a teraz kusi się klienta. Wprowadzanie dodatkowych urządzeń i obciążeń dla stacji, żeby wyegzekwować rzetelny przegląd niewiele zmieni, to nie urządzenia robią przegląd tylko diagności, "Trzeba stworzyć diagnostom i właścicielom takie warunki żeby się sami pilnowali i nie opłaciło się om sprzedać ", nie wicie jak popatrzcie jak to robią chociażby w Czechach. Jak w dalszym ciągu o działaniu stacji będą decydować tacy "fachowcy" jak autorzy artykułu, gwarantuję nic się nie zmieni na lepsze. Pozdrawiam wszystkich normalnych
    oceń komentarz 0 2 zgłoś do moderacji
  • ~ TEDI 6 ponad rok temuocena: 100%  Zgadzam się, w dalszym ciągu jest to "Mega opłacalny biznes" - ale tylko dla stacji które "Klepią przeglądy". Samodzielne stacje które uczciwie robią przeglądy - albo są dotowane z innego źródła, albo na skraju bankructwa. Wiem to z własnego doświadczenia ponieważ mam stację przy serwisie. Żeby stacja się utrzymała to musi robić co najmniej 300 przeglądów miesięcznie, a żeby była dochodowa musi robić więcej, a żeby kusić ludzi prezentami dużo, dużo więcej. Więc jak to jest że stacja jest deficytowa, a właściciela stać na niejednokrotnie drogie prezenty, np. oprócz prezentów - główna wygrana samochód. Gdyby nie to że moja stacja znajduje się w budynku serwisu, diagności są zarazem pracownikami serwisu, to musiałbym ją dawno zamknąć. W moim mieście jest 12 stacji na ok. 60 000 samochodów, co matematycznie daje ok. 5000 samochodów na stację, czyli ok. 420 miesięcznie. Niestety my robimy ok 60 przeglądów miesięcznie, na innych stacjach jest podobnie, więc jak to kto klepie przeglądy?
    oceń komentarz 2 0 zgłoś do moderacji
  • ~ Karol 5 ponad rok temuocena: 100%  Adam, tak się składa że pracuje jako kierownik dużego warsztatu samochodowego obsługującego kilka flot. "Współpracujemy" z okolicznymi stacjami bo nasza jest w budowie (tak, wiem, nieopłacalne ale właściciel się uparł...) Możesz wierzyć albo nie, ale pracujące tam dzieci od razu po szkole bez jakiegokolwiek doświadczenia ale z "papierem" które same nie wiedzą czego chcą nie ułatwiają pracy.
    oceń komentarz 3 0 zgłoś do moderacji
  • ~ Jacek 4 ponad rok temuocena: 44%  Bardzo ciekawy wywiad
    oceń komentarz 4 5 zgłoś do moderacji
  • ~ prywatny 3 ponad rok temuocena: 0%  Jak masz kilka lepszych pomysłów to podziel się. Czekam.
    oceń komentarz 0 5 zgłoś do moderacji
  • ~ Adam 2 ponad rok temuocena: 55%  Karol zajmij się lepiej czymś pożytecznym. Nie masz bladego pojęcia o pracy diagnosty, prowadzeniu stacji i o motoryzacji, a zajmujesz się oceną biznesu badań technicznych
    oceń komentarz 6 5 zgłoś do moderacji
  • ~ Karol 1 ponad rok temuocena: 50%  Najpierw wypadałoby wziąć się za diagnostów, zgodnie z prawem to powinny być osoby z doświadczeniem, po egzaminach etc. ale jak to w Polsce, po znajomości za parę groszy wszystko da się załatwić i później wychodzą takie kwiatki przy przeglądach że ręce opadają bo brak podstawowej wiedzy wychodzi. Druga sprawa, bądźmy poważni, często jest tak że jeden właściciel ma po kilka stacji kontroli, to jest cały czas mega opłacalny biznes patrząc po innych branżach, dla mnie podwyżki przeglądów to abstrakcja, za co? za 5 minut pod autem? za brak kompetencji diagnostów?
    oceń komentarz 9 9 komentarz zgłoszony do moderacji
do góry strony