Spalony bezpiecznik został zastąpiony grubym drutem. Tak można postąpić tylko do celów doświadczalnych w warsztacie, ale nie można takiego samochodu dopuścić do ruchu ulicznego
Zwarcia elektryczne w samochodach to niebezpieczne zjawiska powodujące bardzo duże straty materialne. Zapalenie się elementów, stopienie części plastikowych, aż do płomienia palącego wszystko, co znajduje się w pobliżu, jest bardzo groźne, wszyscy chcielibyśmy tego uniknąć. W tego typu sytuacjach myślimy o tym, czy można było uniknąć zwarcia, a także jak zabezpieczyć się na przyszłość. Dlatego prezentujemy kilka uwag na ten temat.
1. Bezpiecznik zabezpiecza obwód elektryczny przed przepływem nadmiernego prądu, ale nie przed paleniem się obwodów elektrycznych.
Pierwszy dowód to wypalone gniazdo, w którym znajduje się bezpiecznik. Brak właściwego styku, czyli zmniejszona powierzchnia przepływu prądu, skutkuje powstawaniem łuku elektrycznego. A to z kolei prowadzi do wysokiej temperatury, powodując topienie się plastikowych elementów. Bezpiecznik pozostaje cały, a skrzynka bezpiecznikowa topi się, co w skrajnych przypadkach może doprowadzić do pożaru. Takie uszkodzenie może być spowodowane nieodpowiednim stykiem bezpiecznika albo ciągłym przepływem maksymalnego prądu.
Konstruktor samochodu oblicza przekrój przewodu, wielkość pinów w złączach i maksymalne obciążenie dla danego obwodu elektrycznego. Bierze pod uwagę wpływ innych źródeł cieplnych znajdujących się w pobliżu. Jest wiele uwarunkowań stawianych projektantom. A jednak podczas eksploatacji samochodu następują pewne zmiany, które zdecydowanie wpływają na powstawanie tego typu usterek. Na przykład obwód elektryczny silnika podnoszącego szyby. Po pewnym czasie użytkowania samochodu szyba stawia większy opór, ponieważ następuje tak zwane przekoszenie, czyli nierównomierne podnoszenie i opuszczanie. Silnik pobiera większy prąd przepływający przez złącza konwektorowe, które też nie są idealnie sprawne, straciły szczelność (są rozsunięte). Powstaje opór, bo mamy mniejszą powierzchnię do przepływu prądu, wydziela się ciepło, które skutecznie niszczy to łącze. Proces degradacji trwa latami, ale czasami wystarczy kilka miesięcy eksploatacji, a już mamy tego typu uszkodzenia. Zauważmy, że bezpiecznik pozostaje sprawny, a obwody elektryczne są niesprawne. Niespalony bezpiecznik nie jest gwarancją sprawności obwodu elektrycznego, który ma zabezpieczać, to bardzo ważna uwaga dla naprawiających pojazdy samochodowe.
Klasycznym przykładem jest dmuchawa wewnątrz pojazdu. Większość użytkowników ma załączony pierwszy stopień przez cały czas. Włączenie stacyjki powoduje od razu uruchomienie silnika elektrycznego i duży pobór prądu. Jeżeli silnik nie jest uruchamiany, to w wyniku pracy dużego silnika elektrycznego następuje spadek napięcia w całej instalacji elektrycznej. W warsztacie do samochodu podłączamy skaner diagnostyczny i nie dbając o wyłączenie takich dużych odbiorników, dziwimy się, że mamy problemy z nawiązaniem komunikacji z niektórymi sterownikami. Duży spadek napięcia może być tego przyczyną. Dlatego w momencie włączenia skanera diagnostycznego zaleca się wyłączenie niepotrzebnych odbiorników energii elektrycznej.
Następna sprawa to chłodzenie układu sterującego napięciem dmuchawy, popularnie zwanego „jeżykiem”. Nazwa bierze się stąd, że duży radiator tego regulatora przypomina jeża. Często jest on zabudowany w kanale powietrznym, tak aby wytworzone w nim ciepło natychmiast było zabierane. Podczas jazdy następuje szybka wymiana powietrza w kabinie pasażerskiej, dlatego taki element jest właściwie schładzany. Na postoju tak nie jest, dlatego podczas przerwy w podróży nie można wyłączać dmuchawy na dłuższy czas.
Następna sprawa to wtyczka i gniazdo. Zanim wymienimy lub naprawimy taki regulator, przeważnie czeka nas naprawa samej wtyczki i „usmażonych” pinów, to jest nadpalonych styków elektrycznych. Pomimo dużej powierzchni takich złącz nagminne zjawisko to wytopione plastikowe elementy i popalone styki. Wiele wentylatorów spaliło się właśnie z tego powodu, a nawet są przypadki spalenia się samochodu.
Dmuchawa to typowy przykład, a przecież odbiorniki silnoprądowe to ogrzewana szyba przednia i tylna, elektryczne mechanizmy przesuwania fotela, instalacja audio z potężnymi wzmacniaczami, elektryczny szyberdach itd. Nikt nie napisze w instrukcji obsługi, żeby nie bawić się podnośnikami szyb, zamykając i otwierając okno co chwilę, bo taka zabawa może nas drogo kosztować. Wiele takich spraw powinniśmy uświadomić klientowi, grzecznie go pouczając.
3. Naprawiając dowolny układ elektryczny w samochodzie, jesteśmy zobowiązani do ogólnej kontroli sąsiadujących obwodów, a nawet sprawdzenia głównych obwodów w całym samochodzie.
Jeżeli naprawiamy jeden układ elektryczny, musimy widzieć inne, niezgłaszane przez klienta. Naprawiamy tylne oświetlenie pojazdu i po wykonaniu usługi klient przyjeżdża, że przestała grzać tylna szyba. I ma rację, bo uszkodzone były nie tylko oprawki żarówek, ale też kable w klapie bagażnika. Przerabialiśmy to wielokrotnie, ale z braku czasu i wysokiego tempa pracy pomijamy pewne elementy. Niestety musimy sprawdzić sąsiednie obwody, bo może nas to drogo kosztować.
Prosty przykład to naprawa świateł stopu w samochodzie z załadowanym walizkami klienta, który właśnie jechał na urlop. Naprawiliśmy te światła dosyć szybko i samochód wyjechał z warsztatu. Po pewnym czasie klient wrócił przerażony, twierdząc, że czuje zapach spalenizny z tyłu pojazdu. Otwierając bagażnik, oparliśmy się o tylny błotnik, który był gorący. Wyładowaliśmy bagaże i okazało się, że klient, upychając walizki, oberwał przewód od elektrycznej anteny. Przewód zabezpieczony trzydziestoamperowym bezpiecznikiem dotykał bezpośrednio do masy, a przez niego płynął prąd, nagrzewając błotniki. Mogło dojść do pożaru. Wniosek jest taki, że naprawiając jedną rzecz, warto obejrzeć okolice, poruszać przewodami, odsunąć tapicerkę. Przeprowadzić kontrolę sąsiadujących elementów, zobaczyć, czy klemy na akumulatorze są dobrze dokręcone, czy masa silnika nie jest poluzowana. Podłączyć woltomierz i sprawdzić, czy nie ma różnicy napięć między masą akumulatora a karoserią i silnikiem. Włączyć kilka odbiorników silnoprądowych i zobaczyć, jak ładuje alternator. Obejrzeć skrzynki z bezpiecznikami i przekaźnikami. Te czynności wcale nie są pracochłonne, a świadczą o solidności naszego podejścia do naprawianego samochodu, a tym samym do klienta, który za to płaci.
Stanisław Mikołaj Słupski
Artykuł pochodzi z numeru 10/2018 Nowoczesnego Warsztatu
Komentarze (0)