Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych alarmuje, że w Polsce importowane części samochodowe przeznaczone do fabrycznej regeneracji są traktowane jako… odpady. Z powodu niejasnych przepisów tracą firmy, właściciele samochodów i środowisko naturalne.
Naprawiając auto kierowcy w zależności od wieku i wartości pojazdu wybierają różne rodzaje części. Do najnowszych pojazdów stosują zwykle części oferowane przez koncerny samochodowe i ich autoryzowane serwisy, ale już po okresie gwarancji z dużym zaufaniem sięgają po części bez logo producenta samochodu. Tutaj wybór jest bardzo duży, od najbardziej renomowanych producentów części przez produkty ze średniej półki cenowej, aż do produktów budżetowych. Zdarza się również, że dla samochodów znacznie już wyeksploatowanych kierowcy sięgają po stare części używane.
Wśród części samochodowych, które na świecie zyskują coraz większą popularność, znajdują się te fabrycznie regenerowane. Ta opcja jest najczęściej najlepsza pod kątem kompleksowego rozwiązania, w szczególności biorąc pod uwagę stosunek jakości do ceny.
Niestety, dostępność części fabrycznie regenerowanych w Polsce zmniejsza się. A tak przynajmniej uważa Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM). Organizacja, która zrzesza ponad 250 największych graczy przemysłu i rynku części motoryzacyjnych w Polsce.
Dzieje się tak z dwóch powodów. Pierwszy to przemożna chęć sprzedaży detalicznej używanych części wymontowanych z rozbitych wraków samochodów lub tych wyeksploatowanych, nie nadających się do użytku. Prowadzi ona do trudności w masowym pozyskiwaniu używanych części jako surowca do fabrycznej regeneracji. Zatem firmy, które zainwestowały w fabryki regeneracji, zmuszone są do importu używanych części, aby móc działać. I tu przed tymi firmami i procesem regeneracji pojawia się kolejna bariera. Jest nią niejasne prawo i jego interpretacja.
W ostatnich miesiącach sprowadzane do naszego kraju części przeznaczone do fabrycznej regeneracji traktowane są przez służby celne i urzędników odpowiedzialnych za ochronę środowiska jako odpady. W konsekwencji, zamiast trafić do regeneracji w specjalistycznych zakładach, co umożliwiłoby wykorzystanie ich potencjału, stają się bezużytecznym, w dodatku zajętym przez państwo złomem. Rodzi to dodatkowe koszty, a nawet staje się przyczyną nakładania kar na podmioty działające w branży. Pojawiają się sygnały, że w skrajnych przypadkach importerzy i podmioty zajmujące się fabryczną regeneracją traktowane są na równi z prawdziwymi mafiami śmieciowymi.
Zgodnie z definicją regeneracją określa się działanie polegające na przywróceniu właściwości użytkowych części używanej w celu stworzenia z niej identycznego produktu, który uzyskuje gwarancję na takich samych zasadach jak wyrób nowy i oryginalny. Urzędniczy rygoryzm w odniesieniu do importowanych części do regeneracji jest niewątpliwie efektem skandali związanych z odpadami trafiającymi do Polski. W społecznej świadomości utrwaliły się płonące hałdy śmieci oraz unikający kar podejrzani biznesmeni sprowadzający odpady niezgodnie z obowiązującymi przepisami krajowymi i europejskimi.
Inspektorzy ochrony środowiska
Władze postanowiły ostro postawić temu tamę. Jednak efekty, zwłaszcza w przypadku części do regeneracji, okazały się inne niż prawdopodobnie wyobrażali sobie decydenci. Wskutek działań urzędników w Polsce dochodzi do przypadków zatrzymywania pochodzących z terenu Europejskiego Obszaru Gospodarczego transportów części samochodowych przeznaczonych do regeneracji. Są one kwalifikowane przez organy wojewódzkich inspekcji ochrony środowiska jako odpady i zabezpieczane bez możliwości dalszego wykorzystania, mimo ich realnej wartości i potencjału. Takie zatrzymania wiążą się z wielomiesięcznymi blokadami towaru i brakiem rozwiązań, czego przyczyną de facto jest brak nowoczesnej definicji i ustawodawstwa, które wyszłoby naprzeciw potrzebom rozwiązań technologicznych chroniących środowisko. Tymczasem części te zostają skazane na utylizację, mimo drzemiącego w nich potencjału. Możliwość wykorzystania używanej części i przekształcenia jej na “jak nową” często wynosi około 90%.
Przedstawiciele podmiotów zajmujących się regeneracją podkreślają, że nastawienie urzędników jest efektem braku jednoznacznego prawa i jego wykładni. Dobrych wzorców legislacyjnych nie trzeba jednak daleko szukać. Nowa propozycja Rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady w sprawie wymogów dotyczących obiegu zamkniętego w odniesieniu do projektowania pojazdów i gospodarowania pojazdami wycofanymi z eksploatacji wskazuje wprost, że w przypadku regeneracji, komponenty ani materiały potrzebne w procesie nigdy nie stanowią odpadu. Z powodu wspomnianych dziur prawnych celnicy badający transporty części przeznaczonych do regeneracji nie wiedzą jak mają je traktować. W takich wypadkach zwykle kierują sprawę do Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony środowiska a ten uznaje je za odpady, albo kieruje do Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, który znów rozpatruje sprawę miesiącami lub wydaje decyzję negatywną (przede wszystkim dla środowiska) skazując materiał mogący być w pełni wykorzystany – na odpad.
Komentarze (2)