Ogólne oczekiwania to niezawodność i korzystna cena. Pierwsze, tylko z pozoru, wydaje się łatwe do spełnienia. Praktyka pokazuje, że najczęściej upada niezawodność – przy małej flocie holowników. Wielu przewoźników współpracuje z zaprzyjaźnionymi firmami holowniczymi. Są do nich przekonani na podstawie wcześniejszych doświadczeń. Jednak, gdy flota holowników jest zbyt mała, trudno reagować na kolejne zgłoszenia, zwłaszcza, że holowniki mogą być rozproszone i zajęte pracą w terenie. Oczywiście, w takich przypadkach przewoźnik będzie poszukiwał innych firm, marnując czas i nerwy. Nawet jak je znajdzie, to nie oznacza to równie dobrego usługodawcy jak dotychczasowy. Dlatego profesjonalne firmy pomocy drogowej starają się zwiększać swój tabor nie tylko pod względem rodzaju (holowniki, autolawety, czy mobilne warsztaty), ale także pod względem liczebnym (np. po 2-3 pojazdy każdego rodzaju). Wówczas łatwiej zrealizować większą liczbę zleceń w jednym okresie. Łatwiej też wysłać pojazd w drugi koniec kraju lub za granicę.
Na temat ceny zawsze dochodzi do największych narzekań, ale to dobrze. Gdyby ich nie było, oznaczałoby to nie tylko doskonałą kondycję transportu (a taka nie jest), ale i złą w branży holowniczej. Chociaż przewoźnicy narzekają, to równocześnie doceniają nowe pojazdy pomocy drogowej, jakie ich obsługują. Temat ceny jaki irytuje transportowców wiąże się ze stawkami ubezpieczycieli, które nie pokrywają faktycznych kosztów holowania. Niektóre towarzystwa ubezpieczeniowe stosują bardzo niskie stawki za 1 km holowania ciężarówki z ładunkiem – bywa, że na poziomie holowania pojazdu osobowego. Dlatego przewoźnicy kręcą nosem na wyższe kwoty, które muszą dodatkowo wydać, a takie wystawiają pomoce drogowe.
Zupełnie inną sprawą bywają zmienione kwoty na fakturach – inne niż uzgodnione w dniu realizacji zlecenia. Wiadomo, że mogą wystąpić niespodziewane okoliczności (np. długi objazd), ale transportowcy alergicznie reagują na kwoty nieprzedyskutowane. Doskonale wiedzą, że zestaw składający się z 4-osiowego holownika ciągnącego ciągnik siodłowy z załadowaną naczepą będzie musiał konsumować więcej paliwa niż sam ciągnik z naczepą. Wiedzą też, że płacą za gotowość pomocy drogowej. Dlatego kolejnym czynnikiem jest szybkość realizacji zlecenia. Szef firmy transportowej oczekuje, że pojazd holowniczy wyruszy najszybciej jak to możliwe. Zwodzenie go słowami, że „holownik jest gdzieś w drodze” lub „pojechał zatankować”, nie wystarczą. Nie raz już bywało, że obłożona robotą pomoc drogowa przyjmowała kolejne zlecenie, nie będąc pewną czy im podoła. Faktycznie bywało, że holownik realizował jeszcze poprzednie zlecenie, a kolejnego klienta „mamiono” słowami – „jest już w drodze”. Po za tym, dzięki CB - radiu można dowiedzieć się jaki jest stan faktyczny lub jaka jest opinia innych klientów o konkretnym „laweciarzu” – inni kierowcy chętnie poinformują czy rzeczywiście holownik już jedzie. Kiedy już przybędzie, pojawia się kolejne kryterium oceny: delikatność. Chociaż jest to transport ciężki, ładunki także wymagają troski. Bywa, że wystarczy postawić pojazd na koła i pojedzie on dalej. Doświadczone firmy robią to błyskawicznie i bez zbędnych strat. Dlatego sugerowanie przewoźnikowi, że konieczny jest dźwig, podczas gdy faktycznie jest zbyteczny, może być powodem kolejnej irytacji. Sytuacja musi być ewidentna, aby firma zaakceptowała dodatkową i kosztowną usługę. Gdy pojazd ciężarowy jest już holowany, także liczy się czas. Stare i słabe holowniki, bazujące na Krazach i Tatrach, nie nadają się na dalekie trasy. Firmy je eksploatujące używają ich najczęściej do wyciągania pojazdów z najtrudniejszych opresji, a później lepszym taborem holują pod wskazany adres.
Kolejną niemiłą „niespodzianką” bywa traktowanie holowanych pojazdów jako zastawu. Czyni się tak nie tylko w stosunku do nierzetelnych przewoźników, ale i tych, którzy mają kłopoty z szybkim uregulowaniem faktury, firmom nowym lub nieznanym danej pomocy drogowej. Wówczas narzędzie pracy jakim jest zastawiona ciężarówka przynosi straty, gdyż nie zarabia. Dlatego przewoźnikowi łatwiej jest przeznaczyć pieniądze na naprawę niż na holowanie, gdyż przywraca to pojazd do pracy. Oczywiście, nie zwalnia to z terminowego uregulowania płatności, ale zastaw może całkowicie zablokować finanse firmy transportowej. Ostatnim punktem uwag przewoźników jest kooperacja między firmami holowniczymi. To dobrze, że branża się konsoliduje i działa ponad interesami poszczególnych firm. Czasami jednak brakuje informacji, że zlecenie firmy A zrealizuje firma B. Może to wynikać z nadmiernego obłożenia jednej firmy pomocy drogowej, podczas gdy druga chętnie podejmie się zadania. Co prawda, to miłe, gdy zleceniobiorca stara się zabezpieczyć zamówienie klienta, ale nie powinna temu towarzyszyć aura tajemniczości. Wywołuje ona niepotrzebne zamieszanie, gdy na miejsce wypadku czy awarii przybywa inna firma niż się spodziewano. Zdaniem przewoźników, jest to wynikiem braku zaufania do podwykonawców, którzy mogą otrzymać niższą stawkę niż pierwsza firma holownicza, która pobiera prowizję za odstąpienie zlecenia. Jak mówią transportowcy, świadczy to o jeszcze nie do końca ucywilizowanych strukturach pomocy drogowej w Polsce. Oni sami często odsprzedają frachty z pobraniem prowizji innym przewoźnikom (jako spedycja), gdy nie są w stanie osobiście zrealizować transportu lub przyjmują takie oferty od innych firm, gdy mają możliwość i potrzebę jego realizacji. W transporcie to normalne zjawisko, powinno być tak i w autopomocy.
Ogólna opinia branży transportowej o firmach holowniczych jest dobra. Na rynku jest nowoczesny sprzęt, wzrasta profesjonalizm. Pozostały jeszcze kwestie organizacyjne i czynnik ludzki. Ale tego ostatniego nie da się wyeliminować – bo wypadki będą zawsze.
Łukasz Lubnau
– opinie i oczekiwania przewoźników. Chwila nieuwagi, zły stan drogi, źle zabezpieczony ładunek, czy nieuważny kierowca i wypadek ciężarówki gotowy. Zatkane pompowtryskiwacze lub awaria turbosprężarki – jakby nie było – w obu przypadkach często kończy się to holowaniem do serwisu. Wiedzą o tym przewoźnicy drogowi, którzy w takich sytuacjach muszą korzystać z pomocy drogowej, a dokładniej z usług holowania. Można nawet zaryzykować stwierdzenie, że w takich okolicznościach: im większy pojazd, tym większe kłopoty. Jakie opinie i oczekiwania generuje środowisko przewoźnicze? O czym powinni pamiętać szefowie firm holujących?
Komentarze (0)