Rynek stacji kontroli pojazdów jest dziś bardzo urozmaicony. Istnieją dysproporcje w wyposażeniu, liczbie obsługiwanych klientów czy choćby w możliwościach dalszego rozwoju. Spotykamy dwa rodzaje SKP, podstawowe i okręgowe. Główne różnice to zakres uprawnień i sprzęt jakim dysponują.
Podstawowe nie mogą np. przeprowadzać pierwszych przeglądów (rejestracyjnych) aut sprowadzonych z zagranicy, a także tych, w których przeprowadzono zmiany konstrukcyjne. Zwykle nie dysponują również bardziej skomplikowanym sprzętem, np. analizatorami do badań aut wyposażonych
w instalację gazową. Także ceny nowoczesnego wyposażenia są wysokie. Dobrej klasy system diagnostyczny to wydatek blisko 10 tys. zł, a urządzenie do kontroli amortyzatorów ok. 25 tys. Łączny koszt wszystkich urządzeń potrzebnych w okręgowej stacji kontroli pojazdów waha się w przedziale 250-300 tys. zł. A to przecież nie jedyny wydatek związany z podjęciem takiej działalności. Bardzo istotnym wydatkiem jest już sama budowa budynku, który musi spełniać wiele przepisów dotyczących powierzchni, szerokości i wysokości drzwi wjazdowych, długości stanowiska kontrolnego itp.
Andrzej Zabrzygraj, diagnosta z Okręgowej Stacji Kontroli Pojazdów w Święcicach koło Warszawy.
Kolejny wymóg to odpowiednia kadra diagnostów, a o tych w ostatnim czasie coraz trudniej.
- Aby zostać diagnostą, trzeba mieć co najmniej średnie wykształcenie techniczne i kilkuletnią praktykę w zawodzie mechanika. Ponadto, trzeba zdać stosowny egzamin – mówi Andrzej Zabrzygraj, diagnosta z Okręgowej Stacji Kontroli Pojazdów w Święcicach koło Warszawy.
Także w tej gałęzi branży motoryzacyjnej odczuwalny jest brak fachowców, którzy wyjeżdżają za granicę. Odrębnym, często spędzającym sen z powiek właścicielom stacji tematem są “nieżyciowe” przepisy, jakie regulują wiele kwestii związanych z prawidłowym funkcjonowaniem SKP. Bardzo szczegółowe są również kontrole nadzoru budowlanego, a przebicie się przez urzędniczą sieć pozwoleń i decyzji wymaga ogromnej cierpliwości. Przepisy regulują nawet liczbę miejsc parkingowych dla oczekujących na badanie, a przecież wszyscy wiedzą, że ludzie nie będą stawiać aut na ulicy!
Czy przy tak dużych kosztach warto rozpoczynać tego typu działalność? Biorąc pod uwagę, że w Polsce zarejestrowanych jest ok. 16,7 miliona samych
tylko samochodów osobowych, trzeba odpowiedzieć twierdząco. Mnożąc to przez jednostkowy koszt badania, otrzymujemy wartość tylko tej części rynku na poziomie ok. 200 mln zł rocznie. Kwotę tę zwiększają badania takich pojazdów, jak np. pojazdy ciężarowe czy autobusy, a przecież urządzeń w SKP nie wymienia się co rok. Często właściciele SKP oferują dodatkowe usługi, np. sprzedaż akcesoriów i części do samochodów.
Zarówno właściciele, jak i diagności narzekają na procedury, które powinny być maksymalnie uproszczone, a uwaga zwrócona na rzeczywiste problemy, o których mówi się mało albo udaje, że ich nie ma.
- Kontrolerzy podstawiają nam auta do badań, a potem sprawdzają z aptekarską dokładnością np. poziom podłogi, na której ustawiamy samochód podczas korygowania położenia świateł, a także w jakiej kolejności wykonujemy poszczególne czynności itp. Tymczasem, aby idealnie ustawić światła, najpierw należałoby doprowadzić ciśnienie w oponach do odpowiedniej wartości. Duże znaczenie ma też zużycie bieżnika – mówi anonimowo diagnosta z SKP w jednej spod warszawskich miejscowości.
- Walczyć trzeba ze zjawiskiem załatwiania przeglądów – kontynuuje swoją myśl.
Większość stacji pracuje uczciwie, ale zdarzają się również tacy, którzy bardzo szybko chcą odzyskać zainwestowane w budowę stacji pieniądze. Często nieuczciwi kierowcy, których auta nie powinny być dopuszczone do ruchu, mówią diagnostom prosto w twarz, że “nie robią łaski”. Jadą więc do innej SKP, gdzie diagnosta jest bardziej “ludzki” albo po prostu znajomy i ich auto nawet nie przejeżdża przez ścieżkę diagnostyczną.
To właśnie jest największy problem, z jakim borykają się rzetelni diagności. W ostatnim czasie walka z nieuczciwymi placówkami stała się bardziej skuteczna. W okolicach podejrzanych stacji pojawiają się kamery, a często także do takich stacji trafiają pojazdy ze spreparowanymi usterkami.
Mamy nadzieję, że te działania przyczynią się do poprawy jakości usług i ogólnego stanu pojazdów poruszających się po naszych drogach, a przy okazji będzie na nich bezpieczniej.
(mk)
Komentarze (0)