Lakiernictwo i blacharstwo

ponad rok temu  04.02.2014, ~ Administrator - ,   Czas czytania 13 minut

Co z tą wodą? (cz. 3)

Kiedy technologia lakierów wodorozcieńczalnych znalazła swoje odzwierciedlenie w przepisach prawa, branża napraw lakierniczych podzieliła się na dwa obozy – nowocześnie wyposażone, działające w oparciu o materiały wodorozcieńczalne lakiernie oraz punkty, w których nie tylko brakowało nowoczesnego, a często nawet podstawowego wyposażenia, ale i nadal prowadzono naprawy materiałami konwencjonalnymi.

Gdzie znajdowało się niedomówienie formalne i dlaczego do dziś wiele lakierni samochodowych nadal legalnie korzysta z tanich produktów konwencjonalnych? Zapraszamy do lektury trzeciej, a zarazem ostatniej części artykułu.

Wymóg formalny czy konieczność technologiczna?
Jako podstawowy przepis prawny odpowiedzialny za rewolucję technologiczną w tej branży wskazywano implementację dyrektywy unijnej, która do polskiego systemu prawnego weszła w formie Rozporządzenia Ministra Gospodarki z dnia 16 stycznia 2007 roku w sprawie szczegółowych wymagań ograniczenia emisji lotnych związków organicznych powstających w wyniku wykorzystywania rozpuszczalników organicznych w niektórych farbach i lakierach oraz w preparatach do odnawiania pojazdów (Dz. U. z 2007 roku, Nr 11, poz. 72).
W obiegu handlowym po roku 2010 zamiast ubywać zakazanych przepisami materiałów, zaczęło ich przybywać. Do istniejących już mieszalni znanych marek dołączały systemy mieszalnicze, których nazw najpierw trzeba się było nauczyć w wymowie, a potem dopiero wnikliwie szukać o nich rzetelnych informacji. Mnożyły się plotki i niedomówienia. Otwarcie skarżyli się ci, których zmiana technologii kosztował najwięcej i nadal ponosili oni duże koszty jej stosowania, czyli właściciele nowoczesnych lakierni w ASO. Słysząc z każdej strony o szybkim wprowadzeniu zakazu stosowania materiałów konwencjonalnych, poddali się oni sugestiom renomowanych dostawców lakierów, własnym przedstawicielstwom i naciskom dostawców wyposażenia. Co jednak faktycznie stało u podstaw takich nacisków i zdecydowanych twierdzeń o zakazach i nakazach dotyczących lakierów wodnych?
Po zderzeniu ekonomii z ekologią w okresie podsumowania pierwszych lat pracy nowymi materiałami nadszedł czas wnikliwego przeanalizowania obowiązujących przepisów. Tu jednak okazuje się, że sprawa legalności lub nielegalności danego produktu nie koncentruje się na jego budowie chemicznej, tylko na zawartości LZO w mieszaninie gotowej do użycia. To diametralnie zmienia podejście do całej technologii lakierów opartych o spoiwo modyfikowane wodą. Intencją ustawodawcy stało się ograniczenie LZO emitowanych do powietrza. Ustawodawca nigdzie nigdy nikogo nie zmuszał do stosowania wyłącznie baz wodorozcieńczalnych. Ustanowione przepisy pozostawiają otwartą drogę do rozwoju produktów chemicznych, nie narzucając rozstrzygnięcia w sprawach technicznych, czyli w kwestii spoiwa lub substancji błonotwórczej lakieru. Jeżeli jakakolwiek substancja chemiczna spełnia wymogi co do zawartości LZO w litrze preparatu gotowego do użytku, to jej budowa chemiczna jest już sprawą wtórną. Może to być produkt wodorozcieńczalny, ale nie bezwzględnie.
Można by tu postawić pytanie, czy aktualnie dostępne są lakiery bazowe spełniające wytyczne formalne, które nie są oparte o spoiwo modyfikowane wodą? Można postawić takie pytanie, tylko co z rzetelną odpowiedzią?
W 1992 roku, gdy pojawił się pierwszy system wodorozcieńczalny, nie było mowy o tym, że można inaczej, czyściej, z mniejszą zawartością LZO, a jednak bez wody. Kilka lat później inżynierowie w laboratoriach koncernów chemicznych ograniczali coraz bardziej zawartość części lotnych w produktach, zachowując jednak ich konwencjonalną budowę. Obecnie coraz częściej słychać, że utrzymanie określonych progów zawartości LZO w litrze produktu bez konieczności stosowania spoiwa z wodą jest już możliwe. Z przepisów, którymi dostawcy lakierów i wyposażenia straszyli swych klientów, wynikało tylko jedno, że ustawodawca miał na celu poważne ograniczenie emisji LZO do powietrza z procesów lakierniczych. Walka z tą emisją jest jednak wielopoziomowa. Dotyka ona dopuszczalnych poziomów i ograniczeń nakładanych na każdą instalację lakierniczą, wymusza stosowanie aparatów natryskowych o wysokiej skuteczności aplikacji powyżej 65% i wreszcie zmusza producentów lakierów do ograniczenia zawartości LZO w każdym preparacie wykorzystywanym np. w naprawach samochodów.
Ograniczenie emisji LZO to w części zadanie użytkownika lakierni, w części producentów odpowiednich urządzeń do aplikacji, filtrów i systemów dezaktywacji, a w części producentów farb, lakierów i preparatów chemicznych. Sam mechanizm zakazu sprzedaży i użytkowania danego preparatu opiera się o jego dedykację, czyli przeznaczenie oraz o zgodność takiego preparatu z wymogami formalnymi poziomu zawartości LZO – i tu ważne – nie tylko farb i lakierów do odnawiania samochodów, ale także produktów innych branż, w tym nawet farb drukarskich.
Aby zrozumieć tę sytuację należy zdać sobie sprawę, że dany materiał lakierniczy może być wykorzystany do lakierowania konstrukcji stalowych, płyt MDF, tworzyw sztucznych czy blach – nie jest on już preparatem „tylko do odnawiania pojazdów”. Może służyć do wielu zastosowań. Taki produkt podlega innym wytycznym formalnym niż produkty o konkretnej dedykacji dla branży napraw samochodów. Taki produkt otrzymuje „przepustkę” do legalnego wejścia do obrotu handlowego i użytkowania. Tą przepustką jest oznaczenie na jego opakowaniu lub w karcie charakterystyki, że jest on zgodny z VOC lub LZO.
Jak więc odróżnić taki produkt od dedykowanego dla napraw samochodowych od strony chemicznej? To nie takie proste. Materiał tego typu, przeznaczony np. do lakierowania dekoracyjnego blach, tak jak komponenty lakierów do napraw samochodów podzielony kolorystycznie stoi na pólkach urządzenia mieszalni. Można wykonać tu dowolny kolor według kodów producentów samochodów lub kodów RAL. Bez wątpienia produkt taki jest legalnie wprowadzany do obrotu. Jego sprzedawca otrzymał go od producenta, który znając obowiązujące w UE przepisy, odpowiednio produkt oznaczył, ocechował i wprowadził legalnie do obrotu handlowego. Sprzedawca może się jedynie domyślać, do czego klient wykorzysta zakupiony towar. Nie ma obowiązku prowadzenia żadnego dochodzenia, statystyki lub ewidencji sprzedaży. W samej lakierni, gdy produkt ten spełnia wymogi LZO, jest także legalnie, razem z urządzeniem mieszającym. Czy jednak może być wykorzystany do lakierowania pojazdów osobowych?
Odpowiedź na to pytanie stała się barierą dla dalszego, szybkiego wzrostu liczby mieszalni z lakierami wodorozcieńczalnymi. Problem polega na tym, że lakiernia jako taka ma prawo wykonywać dowolne usługi dowolnymi materiałami lakierniczymi pod warunkiem, że produkty te zostały ujęte razem z kartami charakterystyki w zgłoszeniu emisji gazów i pyłów lub w uzyskanym pozwoleniu na taką emisję. Produkty takie muszą także być zgodne z wymogami LZO, ale w swojej grupie klasyfikacyjnej. Lakiernia samochodowa ma prawo do świadczenia dowolnych usług i posiadania na swoim terenie dowolnych materiałów dopuszczonych do sprzedaży i użytkowania na terenie Polski. Nie ma także żadnych zakazów formalnych do używania dowolnie wybranego rodzaju lakierów do napraw samochodów. Aspekt ten wynika z zaleceń technologicznych, a nie z zapisów ustawy. Decyzja o lakierowaniu samochodu osobowego lakierem o przeznaczeniu ogólnoprzemysłowym nie jest więc ordynarnym, prostym złamaniem przepisów obowiązującej ustawy Prawo Ochrony Środowiska czy wydanych na jej podstawie rozporządzeń. Oczywiście organizacje czy firmy żywotnie zainteresowane dalszą rozbudową sieci mieszalni z lakierami wodorozcieńczalnymi mogą doszukiwać się w komplecie obowiązujących przepisów zamysłu ustawodawcy, ducha i celu nadrzędnego powiązanych ze sobą rozporządzeń, ale to już subiektywna interpretacja.
Niestety lub stety, ponieważ sprawą zainteresowane są dwa przeciwstawne obozy, nie ma na razie przepisów prawa określonych wprost i bezdyskusyjnie nakazujących korzystanie każdej lakierni wyłącznie z produktów wodorozcieńczalnych przy jakiejkolwiek naprawie czy renowacji samochodu osobowego. To zresztą absolutnie niemożliwe, szczególnie że większość używanego materiału do pojedynczej naprawy to nadal produkty konwencjonalne. To, co jest tu tzw. produktem wodorozcieńczalnym, to jedynie baza kolorystyczna.


W zasadzie od samego początku, gdy pojawiać się zaczęły dyrektywy unijne, a następnie przepisy krajowe, w głównej mierze skierowane one były do producentów materiałów lakierniczych. To na tym poziomie zażądano ograniczenia ilości LZO w produkcie. Użytkownik takich materiałów nie ma już na to wpływu. Obowiązkiem każdego użytkownika instalacji lakierniczej jest używanie w niej produktów dopuszczonych do obrotu handlowego. Technologię każda lakiernia wybiera sobie sama. Jej następstwem jest poziom emisji LZO i związane z tym konsekwencje. Filtry, systemy dezaktywacji czy wyższe opłaty. Produkty spełniające wymogi LZO i tak oznaczone przez jego wytwórcę, umieszczone w wystąpieniu o wydanie pozwolenia na emisję gazów i pyłów do powietrza, są użytkowane legalnie.
Każdy system technologiczny generuje inny poziom emisji LZO. Wybór odpowiednich preparatów pod kątem technologicznym czy ekonomicznym to zadanie i decyzja właściciela obiektu. Dopuszczalne poziomy emisji LZO do powietrza pozwalają na stosowanie każdego preparatu bez wnikania w budowę jego spoiwa. Produkt konwencjonalny wygeneruje większą ilość LZO, ale równie dobrze stać się tak może, gdy zestawimy dwa produkty oparte o spoiwo modyfikowane wodą. Jeden z nich może powodować większą emisję niż jego konkurent. Jeżeli tylko łączna wartość emisji LZO mieści się w dopuszczalnych granicach określonych w wydanym przez WIOŚ pozwoleniu, lakiernia nie łamie żadnych przepisów związanych z ochroną środowiska w opisanym tu aspekcie emisji.
Czy formalny wymóg stosowania lakierów wodorozcieńczalnych to nadinterpretacja przepisów, nieporozumienie czy wielkie marketingowe oszustwo?
W każdym przypadku, gdy jakaś sprawa zaczyna wzbudzać emocje lub kontrowersje, powoli klarują się dwa stanowiska, które krótko zdefiniować można „ZA” lub „PRZECIW”. W takiej sytuacji niejasności wokół sprawy powodują, że każda ze stron sporu buduje własną wersję prawdy subiektywnej. Wreszcie stanowiska się radykalizują, a prawda obiektywna? Prawda ta, pozbawiona emocji, zostaje pośrodku. Nie podąża za żadną ze stron.
Tak jest też w przypadku technologii lakierów wodorozcieńczalnych. Próbując zrozumieć tę sprawę, zagmatwaną przez lata szerzenia mitów i plotek oraz narastającego konfliktu interesów, należy zdać sobie sprawę z tego, że materiały dedykowane do napraw powypadkowych i renowacji samochodów to specjalistyczne produkty o określonych właściwościach fizykochemicznych. Produkty takie tworzą kompletne systemy naprawcze i określoną budowę powłoki ochronno-dekoracyjnej. Mówiąc czy myśląc tu o technologii naprawy lakierniczej, pamiętać musimy o kolejności aplikacji i odpowiednim doborze konkretnych produktów.
Ponieważ powłoki tego typu to także powłoki dekoracyjne i ten aspekt skutecznej naprawy oceniany jest w pierwszej kolejności przez zleceniodawcę, nie ma tu za bardzo miejsca na tanie i wadliwe produkty. Znane i cenione znaki towarowe renomowanych koncernów chemicznych, takie jak Standox, Spies Hecker, Sikkens czy Autocolor, oferowały zawsze produkty najwyższej jakości, dedykowane do napraw powypadkowych i renowacji samochodów, ze szczególnym uwzględnieniem samochodów osobowych. To, że macierzysty koncern produkuje z równą skutecznością lakiery dla przemysłu, stoczni, lotnictwa, mebli, konstrukcji stalowych, szkła czy budownictwa, nie ma nic wspólnego z wyodrębnionym znakiem towarowym kojarzonym od wielu lat z branżą napraw samochodów. Te materiały zmieniły swoje spoiwa w bazach kolorystycznych na produkty wodorozcieńczalne. Te konkretne produkty zawierają teraz o wiele mniej LZO w wypełniaczach, lakierach bezbarwnych i wszystkich substancjach systemu zgodnie z zaleceniami Parlamentu UE. Są to produkty nowoczesne, ekologiczne i najwyższej jakości. Produkty dla profesjonalistów świadomych kwestii ochrony środowiska i wysokich wymogów jakościowych stawianych przez zleceniodawców usług lakierniczych.
Jednocześnie rynek krajowy obfituje w lakiery, których budowa i efekt dekoracyjny zbliżone są nieznacznie do efektu naprawy prowadzonej renomowanym systemem. W wielu przypadkach systemy te dają się łączyć przez wprowadzenie do układu technologicznego naprawy taniej szpachlówki poliestrowej i gruntowypełniaczy, ale już używając w warstwie końcowej drogich, profesjonalnych baz wodorozcieńczalnych i wysokiej klasy lakieru bezbarwnego. Najczęściej jednak lakiernicy w małych, kiepsko wyposażonych lakierniach stosują zawsze najtańsze i najprostsze z dostępnych na rynku materiałów. Ich dedykacja jest ogólna, przemysłowa. Tych produktów nie dotyczą przepisy Rozporządzenia z dnia 16 stycznia 2007 roku w sprawie szczegółowych wymagań ograniczenia emisji lotnych związków organicznych powstających w wyniku wykorzystywania rozpuszczalników organicznych w niektórych farbach i lakierach oraz w preparatach do odnawiania pojazdów (Dz. U. z 2007 roku, Nr 11, poz. 72).
Kwestia legalności ich stosowania w naprawach pojazdów jest wielce dyskusyjna, bo to już jednak interpretacja tych przepisów – próba wyjaśnienia, co ustawodawca miał na celu, a takie wyjaśnienia zależne są od punktu postrzegania zagadnienia i tezy, jaką się chce na tym zbudować.

Materiały drugiej generacji
Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że opór we wprowadzaniu przez małe i jednoosobowe lakiernie renomowanych systemów wodorozcieńczalnych oraz powstrzymanie średnich warsztatów przed ich wycofywaniem spowodowane jest czynnikami ekonomicznymi. W chwili obecnej, 10 lat po premierze tego typu lakierów, zmieniło się w nich tak dużo, że można mówić o zupełnie innych materiałach. Każdy z renomowanych koncernów chemicznych wprowadził (lub zrobi to niebawem) drugą już generację swojego systemu wodorozcieńczalnego. Poprawiono wszystko, na co uskarżali się pierwsi użytkownicy. Nowa, precyzyjna kolorystyka. Wyposażone w czułą optykę i nowe oprogramowanie spektrofotometry – urządzenie, które po 15 latach doskonalenia stanowić dziś powinno podstawowe narzędzi pracy w każdej mieszalni, w rękach każdego kolorysty. Szybka i bezbłędna identyfikacja receptury to właśnie połączenie zalet samego urządzenia z jego oprogramowaniem i bazą danych o recepturach kolorów danego systemu. Nowe produkty wodorozcieńczalne najlepszych producentów wykazują się siłą krycia, jakiej nie osiągnął żaden system konwencjonalny. Pełne pokrycie kontrastującego podłoża w jednej warstwie aplikacyjnej. Skrócono czas schnięcia baz wodnych do czasu porównywalnego z systemem konwencjonalnym, a w niektórych przypadkach dodano katalizator pozwalający na samodzielne sterowanie czasem schnięcia bazy. Ułatwione zostało cieniowanie, w czym dużą zasługę mają producenci aparatów natryskowych, szczególnie firmy Sata i Anest Iwata, oferujące do swoich nowych pistoletów Sata 4000 i Iwata WS400 specjalne dysze materiałowe i kompletne zestawy głowic. Jedyną wadą materiałów drugiej generacji jest już tyko ich wysoka cena.
Cena produktu do wytworzenia usługi to jednak kwestia dyskusyjna. Jeżeli produkt przy wysokiej cenie nie ma innych zalet, to po co przepłacać? Jeżeli jednak produkt o nieco wyższej cenie w porównaniu do cen produktów konwencjonalnych daje lakiernikowi korzyści w trakcie pracy, a właścicielowi lakierni – przyspieszenie realizacji zadań i obniżenie kosztów towarzyszących (np. krótszy czas pracy kabiny lakierniczej), to bardzo trudno jest już mówić o jakiejś przewadze systemu konwencjonalnego nad wodorozcieńczalnym.
To cena zakupu systemu jest tu jedyną barierą w dalszym, prężnym rozwoju tej technologii na rynku polskim. Nie potrzeba ani nacisków formalnoprawnych, ani siłowego rozwiązywania sporu między profesjonalistami stosującymi produkty wodorozcieńczalne a maruderami i lakierniami peryferyjnymi, skoncentrowanymi na jednostkowych, codziennych kosztach działalności. Żaden lakiernik, który opanował pracę systemem wodnym drugiej generacji, nie podejmie decyzji o wycofaniu się z niego. Zrobi to pewnie właściciel lakierni, który nie mogąc zapewnić ciągłości zleceń dla swojego warsztatu lub pokryć zobowiązań z realizowanych usług, sięgnie po wszystkie dostępne środki w celu obniżenia kosztów.
Myślenie kategoriami kosztów i stałe ich kontrolowanie uniemożliwia jakikolwiek rozwój firmy. W usługach napraw powypadkowych rozwój firmy polega na pozyskiwaniu klientów, którzy mogą i chcą zapłacić więcej za wyższą jakość i kulturę obsługi. Standard lakierni, jej wygląd zewnętrzny, wystrój biura obsługi klienta, kombinezony pracowników, posiadane wyposażenie i widoczne znaki towarowe renomowanych partnerów zaopatrujących warsztat to sygnały do budowy zaufania między usługodawcą a zleceniodawcą. W błędzie są ci, którym wydaje się, że tylko jakość napraw ma tu znaczenie. Dysponując zaufaniem klienta, można popełnić błąd i otrzymać szansę na jego naprawienie, nie narażając wzajemnych kontaktów na uszczerbek. Gdy klient zleca usługę warsztatowi, do którego nie nabrał jeszcze zaufania, a wszystkie znaki wskazywały raczej, że to garaż, a nie legalny warsztat, to w przypadku błędów w naprawie nie będzie już szans na spokojne, przyjacielskie załatwienie sprawy. Można co najwyżej liczyć na to, że konflikt skończy się w miarę spokojnie. Klient jednak nigdy tu już nie wróci.

Biedni czy bogaci, czyli wchodzić w system baz wodorozcieńczalnych czy nie wchodzić?
W tej materii należy raczej zadać sobie pytanie o to, czy kierujemy własnym losem i losem własnej firmy, czy też pozwalamy, aby kierowały tym los i warunki zewnętrzne. Gdy ktoś posiada jedno pomieszczenie do lakierowania, zgłoszenie działalności gospodarczej i nic więcej poza kilkoma ręcznymi narzędziami, to rozmowa o profesjonalnej lakierni nie ma tu raczej sensu. Brak pozwoleń budowlanych dla obiektu wykorzystywanego jako lakiernia, brak regulacji formalnych związanych z emisją LZO i odpadami oraz nielegalne zatrudnianie pomocnika czy lakiernika, to nie są warunki do wprowadzania profesjonalnego systemu baz wodorozcieńczalnych. To miejsce, gdzie nawet lakier syntetyczny, stosowany jeszcze do naprawy FSO 1500 i pierwszych Polonezów, uznawany jest za bardzo dobry produkt do lakierowania znacznie młodszych pojazdów. Lakiernie, w których obraz wyposażenia czy świadomość technologiczna jest nieco wyższa, też nie bardzo są tu miejscem do kierowania do nich profesjonalnych produktów.
Wszędzie tam, gdzie cena zakupu materiałów do produkcji usług to sprawa priorytetowa oraz tam, gdzie kwestie spełnienia prawnych obowiązków, uzyskania pozwoleń i dokonania zgłoszeń lakierni traktowane są jako haracz dla mafii, a nie zwykłe koszty legalnej działalności, rozmowa o lakierach wodnych jest zupełnie nie na miejscu. W wielu takich lakierniach pokutuje przekonanie, że używają one dobrych produktów, tylko mniej znanych wytwórców. Trudno tu kogoś dyskryminować lub wskazywać jako dostawcę czy producenta materiałów z marginesu branży lakierniczej. Trzeba jednak pamiętać, że w każdej są dostępne produkty i narzędzia renomowanych producentów oraz zamienniki o nieokreślonym końcowym efekcie ich zastosowania.
W przypadku usług lakierniczych renoma obiektu opiera się o renomę partnerów takiej lakierni. Nie ma mowy o profesjonalnej lakierni i profesjonalnych usługach lakierniczych, gdy wszystko, co jest z nią związane, to zamienniki znanych i profesjonalnych rozwiązań technicznych. Tego typu obiekty mogą co najwyżej dryfować do najbliższych skał.
Cała technologia lakierów wodorozcieńczalnych ma swojego adresata. Nowoczesna lakiernia świadczy usługi dla wymagających klientów, jest legalna i dobrze wyposażona. Jej rozmiary, ilość zatrudnianych pracowników, lokalizacja i przeroby nie mają w tym aspekcie żadnego znaczenia. Dlatego nawet w przypadku małego obiektu, ale kierowanego przez świadomego profesjonalistę, można mówić o tym, że bazy wodorozcieńczalne znajdą się na właściwym miejscu i we właściwym obiekcie. To nie wielkość obiektu lub jego zdolność przerobowa staje się przepustką do wprowadzenia w nim nowej technologii lakierów wodorozcieńczalnych, tylko świadomość i profesjonalizm w podejściu do usług w branży lakierniczej. Wysoka jakość usługi lakierniczej zawsze wymagać będzie zastosowania drogich produktów i odpowiednich warunków technologicznych. Półśrodki i „prawie” profesjonalne warunki zapewnią co najwyżej „prawie” zadowalający poziom naprawy i to tylko pod warunkiem włożenia w tę naprawę maksymalnego wysiłku. W takim układzie możliwe jest wykonanie jednej lub dwóch kolejnych napraw, nie da się jednak tak prowadzić lakierni w sposób ciągły. Sprzęt, materiały, warunki obiektu i jego organizacja mają ułatwiać pracę lakierni, a nie tyko pozwalać jej funkcjonować.
Wchodzić w technologię lakierów wodorozcieńczalnych czy nie? Pytanie to równoznaczne jest z innym: wykonywać usługi lakiernicze na wysokim poziomie jakościowym czy nie? Przecież nie każdy może, chce lub dąży do tego, żeby zostać profesjonalistą. Niektórym wystarcza, że nie robią... zacieków.

Robert Grzywaczewski
projekter@projekter.pl

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony