Warto wiedzieć

ponad rok temu  16.03.2020, ~ Administrator - ,   Czas czytania 6 minut

Coraz więcej zmian kompetencji – o przyszłości edukacji z ekspertem

Rynek pracy zmienia się z dnia na dzień, a wraz z nim niezbędne kompetencje i sposoby uczenia się. Właśnie o tym, a także, jak w najbliższej przyszłości mogą wyglądać szkolenia dla pracowników motoryzacji, rozmawiamy z Maciejem Matczakiem z Motomarketing.pl.

Motomarketing.pl specjalizuje się w szkoleniach nietechnicznych, czyli z obsługi klienta, sprzedaży, rentowności i marketingu usług, zarządzania warsztatem, prawnych oraz menedżerskich.
– Od dawna obserwuję, że popyt na szkolenia, generowany bezpośrednio ze strony serwisów, jest coraz mniejszy w porównaniu z tym sprzed choćby 10 lat – zwraca uwagę Maciej Matczak. – Zapewne częściowo zjawisko to wynika z faktu, że organizację szkoleń wzięły na siebie sieci i producenci oraz dystrybutorzy, co jest oczywiście działaniem pozytywnym. Ale mimo wszystko ten oddolny brak popytu na edukację może niepokoić tym bardziej, że słyszałem o tym zjawisku także w kontekście szkoleń technicznych. Chciałbym się mylić co do tej niechęci do edukacji, mam nadzieję, że istnieje inne wytłumaczenie: zmieniają się metody nauczania i uczenia się, szczególnie młodzi ludzie wolą uczyć się online i w małych dawkach – tego, czego akurat potrzebują.

Praca nie na całe życie, za to nauka – owszem
To coraz powszechniejsze zjawisko: różne formy edukacji – nie tylko i niekoniecznie z motoryzacji – można znaleźć na YouTube, a także w innych zakamarkach internetu, np. na platformach e-learningowych. Przewaga takiej formy nad tradycyjną nauką polega z grubsza na tym samym, na czym polega przewaga serwisów streamujących filmy (np. Netflix) nad telewizją tradycyjną – sam możesz wybrać film i moment, w którym go obejrzysz.
– Młodzi ludzie są cały czas „connected”, czyli podłączeni do sieci, i chętnie z tego korzystają. Internet daje im możliwość nauki nawet podczas jazdy pociągiem czy tramwajem – zwraca uwagę Maciej Matczak. – Inna sprawa to, czy taka wiedza jest odpowiedniej jakości i czy akurat jest to coś, co nas interesuje, ale faktem jest, że do historii przeszły czasy, gdy wszelka mądrość była dostępna tylko dla wybrańców oraz przekazywana w szkołach i na uniwersytetach.
Oczywiście, kiedy człowiek bierze osobisty udział w szkoleniach stacjonarnych lub gdy uczy się, wykonując codziennie swoją pracę, zdobędzie pełniejsze kompetencje, niż słuchając i oglądając produkcje internetowe. Jednak z drugiej strony – na co zwraca uwagę nasz rozmówca – nie każdy musi być lekarzem lub adwokatem, nie każdy potrzebuje lat doświadczenia poprzedzonych długimi studiami. – Coraz więcej ludzi zmienia kompetencje i profesję wiele razy w życiu, z czym wiąże się konieczność nauki tylko tego, co jest im na bieżąco potrzebne. Żeby być wystarczająco dobrym w niektórych zawodach, nie trzeba mieć kilkunastu lat praktyki. Owszem, są ludzie, którzy na motoryzacji czy na innych zagadnieniach znają się od A do Z. Są to bardzo często pasjonaci. I bardzo dobrze, że są, ale przecież są też tacy, którzy nabywają kompetencje na bieżąco i wykonują tylko wybrane zadania zawodowe. Dziś pracują w warsztacie samochodowym u ojca, jutro w centrum usług dla biznesu, pojutrze będą kręcić filmy z wesel, a jeszcze później założą biznes w zupełnie innej dziedzinie.
Nie jest przecież tajemnicą, że fabryki, centra logistyczne czy centra usług wspólnych „zabierają” pracowników między innymi warsztatom samochodowym, ale dotyczy to również innych branż. Nauczyciele zaczynają pracować w usługach biznesowych, bo znają obce języki, a procesów, przy których pracują, dość łatwo się nauczyć (dopóki robot nie wykona ich lepiej i taniej). – Oczywiście mechanikowi, który pół życia spędził w kanale, trudniej będzie się przekwalifikować, ale nie jest to niemożliwe – zwraca uwagę Maciej Matczak. To samo możliwe jest zresztą w drugą stronę – nic nie stoi na przeszkodzie, aby w wieku 40 lat zacząć zajmować się naprawą samochodów lub obsługą klienta, a nawet zarządzaniem biznesem motoryzacyjnym. I nie trzeba być alfą i omegą w każdym temacie związanym z mechaniką czy blacharstwem i lakiernictwem.

Porozmawiajmy o przyszłości
Zawsze rozpoczynamy od celu, a potem dobieramy narzędzia do jego osiągnięcia – tak samo jest w edukacji. O dostępnych narzędziach już wspomnieliśmy, natomiast mówiąc o przyszłości, nie sposób nie napomknąć o rzeczywistości rozszerzonej (AR) i wirtualnej (VR), które pozwalają nie tylko na zdobycie wiedzy, ale również na przećwiczenie umiejętności czy wyrobienie pewnych nawyków. Na przykład w branży blacharsko-lakierniczej uczeń zakłada okulary VR i w wirtualnym środowisku za pomocą wirtualnego pistoletu maluje poszczególne elementy nadwozia.
Szkolenia z użyciem VR firmy organizują coraz częściej (ostatnio choćby Biedronka dla pracowników sklepów), jednak barierą techniczno-finansową mogą być dla wielu okulary i aplikacje, które należy zapewnić szkolonym (no i miejsce, w którym będą mogli swobodnie pracować). Zapaść musi również decyzja na poziomie sieci czy producenta, że taka formuła szkolenia jest dopasowana do celu i budżetu. Niewątpliwą zaletą wirtualnej technologii jest to, że wyłącza uczestników szkolenia z otoczenia. Trudno się bowiem uczyć przed ekranem komputera, kiedy klient, kolega lub szef czegoś od nas chcą, maile nie przeczytają się same, a telefon z Facebookiem też kusi. To bodźce, od których okulary skutecznie odcinają.
– W wirtualnej rzeczywiście możemy organizować wirtualne klasy, gdzie wszyscy się spotykają – mówi Maciej Matczak. – Plus jest oczywiście taki, że uczestnicy nie muszą dojeżdżać. Będąc w firmie lub w domu, uczeń będzie musiał jednocześnie pozostawać w wirtualnej sali, angażując się w szkolenie, a nie zajmować się innymi rzeczami.
Tego typu rozwiązania będą wdrażane stopniowo, wraz z upowszechnianiem się (czyt. tanieniem) technologii.

Na szkoleniu (nawet wirtualnym) się nie kończy...
...ponieważ istotne jest wdrożenie i utrwalanie tych kompetencji, które zostały nabyte podczas procesu edukacji. Odpowiedzialni za to są pracownik i jego przełożony. Sytuacja idealna to taka, w której pracownik serwisu czy innej firmy motoryzacyjnej wraca ze szkolenia i od razu wprowadza w życie to, czego się nauczył – zdarza się to szczególnie przy szkoleniach technicznych, ale też nie zawsze. Natomiast sfera szkoleń nietechnicznych jest zagrożona z racji tego, że ich uczestnicy  nie wykorzystają całej nabytej wiedzy i umiejętności związanych ze sprzedażą, obsługą klienta, aspektami prawnymi itd.
– Przede wszystkim to kierownik powinien wiedzieć, czego dotyczy szkolenie, jakie są jego cele, czego może potem oczekiwać od pracownika itp. – podkreśla ekspert Motomarketing.pl. – Powinien omówić ze swoim podwładnym konkretne działania do wdrożenia i je egzekwować. Tymczasem badania pokazują, że kierownicy są w praktyce najmniej zaangażowani w szkolenia i w to, jakie przynoszą efekty.

Nauka w grupie
Jakie (nietechniczne) szkolenia są najpopularniejsze? Niezmiennie te związane z obsługą klienta – to temat, o którym wiedza w małych warsztatach niezależnych jest najczęściej znikoma. Warto również brać udział w szkoleniach prawnych, biorąc pod uwagę coraz większą świadomość klientów. Tematyka rękojmi, gwarancji, uprawnień klienta... – tu warto być na bieżąco, aby zapobiec sytuacjom konfliktowym, zanim eskalują.
– Zaletą organizowanych przez nas szkoleń jest oczywiście to, że możemy na nich omówić konkretne przypadki, które miały miejsce w firmach uczestników, odpowiedzieć na pytania, a także podzielić się doświadczeniem w gronie uczestników. Tego nie zastąpi żaden nagrany i udostępniony w sieci film – zwraca uwagę Maciej Matczak.
Ale potem i tak trzeba wrócić do rzeczywistości swojej firmy i odnieść wiedzę do realiów, zastosować ją w praktyce.

Warto czy nie warto się rozwijać?
Jak już wspomnieliśmy, obecnie ludzie często zmieniają pracę – nie tylko miejsce jej wykonywania, ale także zawód – a więc potrzebują wciąż nowych kompetencji. Nawet na tym samym stanowisku wiedza i umiejętności dezaktualizują się (przynajmniej częściowo) dość szybko, dlatego zarówno my, jak i nasz rozmówca zachęcamy do udziału w szkoleniach i do edukacji w ogóle. A wcześniej – do zastanowienia się nad tym, jakie kompetencje i w jaki sposób chcemy podnosić: czy zamierzamy dalej zajmować się tym samym w ten sam sposób, a może pragniemy coś zmienić; a jeśli tak, to co? Zmienia się bowiem także motoryzacja, a wraz z nią – branża warsztatowa. Elektromobilność, telematyka, internet rzeczy, pojazdy autonomiczne, samochód jako usługa oraz zmiana schematu decyzji dotyczących eksploatacji auta – to kiedyś będzie zupełnie inny rynek niż ten, z którym mieliśmy do czynienia jeszcze kilkanaście lat temu.
 – Kto wie, być może już niedługo systemy flotowe zaczną autonomicznie umawiać samochody na przegląd, komunikując się z systemami serwisów bez udziału ludzi. A potem auta autonomicznie zjawią się w warsztacie. Wiązać się z tym będzie zmiana kompetencji czy wręcz przekwalifikowanie części osób obsługujących samochody i klientów nie tylko w warsztatach, ale również w hurtowniach części i fabrykach – snuje rozważania Maciej Matczak.
Czymkolwiek nie zaskoczy nas przyszłość, jedno jest pewne – nie obędzie się bez ciągłego rozwoju kompetencji zawodowych.

B1 - prenumerata NW podstrony

GALERIA ZDJĘĆ

Coraz więcej zmian kompetencji – o przyszłości edukacji z ekspertem

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony