Rynek szkoleń rozwija się w zawrotnym tempie, wykorzystując z impetem nowe technologie
W szeroko rozumianej edukacji zawodowej czeka nas nowe. Nawet jeszcze jeśli nie jutro, to zapewne szybciej niż się wczoraj spodziewaliśmy.
Nie chodzi tylko o supermodne nowe narzędzia szkoleniowe i sposoby uczenia się (chociaż o nich również wspomnę), ale także, a może przede wszystkim o nowe role zawodowe i kompetencje, jakie będą musieli nabyć ludzie pracujący w dziedzinach takich jak: produkcja, dystrybucja części zamiennych i naprawa samochodów. Nie ukryjemy się zbyt długo – postęp i tak nas dopadnie.
Rola szefa
Zacznijmy od zdefiniowania, kto jest odpowiedzialny za rozwój ludzi, w tym za to, w jaki sposób wykorzystywane są kompetencje nabyte na szkoleniach. Trener, dział personalny, a może osoba organizująca szkolenie? Nie, to w pierwszej kolejności kierownik operacyjny (produkcji, sprzedaży, dystrybucji, serwisu) lub właściciel mniejszej firmy – w każdym razie bezpośredni przełożony. Z kolei prowadzący szkolenie oraz osoba zajmująca się szkoleniami siłą rzeczy biorą udział w części procesu edukacji, ale przecież nie przejmą obowiązków przełożonego!
Tyle teoria, a jak to wygląda w praktyce? Ogólnopolskie Badanie Benchmarków Efektywności Szkoleń, jakie prowadzi Polskie Stowarzyszenie Szkoleń i Doradztwa, pokazuje, że spośród wszystkich uczestników procesów szkoleniowych to właśnie bezpośredni przełożeni są najmniej zaangażowani w edukację swoich ludzi! W ramach Motomarketing.pl prowadzimy działania, by pomóc branży choć częściowo zmienić tę sytuację.
Rola pracownika
Nie tylko pracodawca czy sieć serwisowa mają wpływ na rozwój pracownika. Ten ostatni również ma interes, by dbać o podniesienie swoich kompetencji. W dzisiejszych czasach, charakteryzujących się szybką zmianą technologii, każdy z nas ma przed sobą niejedną mniejszą lub większą transformację zawodową, uaktualnianie oraz nabywanie nowych kwalifikacji, ba, nawet zapominanie starych.
Oznacza to, że przyszłość szkoleń to (oprócz edukacji oferowanej przez firmę i szefa) z jednej strony samokształcenie, a z drugiej – przekazywanie wiedzy kolegom podczas codziennej pracy. Będzie więc nam potrzebna zarówno wiedza o tym, gdzie pozyskać kompetencje i dostęp do tych źródeł, jak i sztuka dzielenia się wiedzą oraz umiejętnościami w formie prowadzenia krótkich efektywnych szkoleń, opracowywania prostych informacji edukacyjnych, tekstów, znajomości technik, takich jak action learning itp.
Nowy zawód
Już nie od dziś przedsiębiorcy zatrudniający mechaników muszą stawiać czoła silnej konkurencji na rynku pracy: czy to zagranicznym pracodawcom, czy to polskim firmom produkcyjnym lub logistycznym, oferującym dotychczasowym serwisantom, oprócz zupełnie innego zawodu, także wynagrodzenie niepłacone pod stołem, dobry socjal itd. Jeśli serwisy samochodowe nie będą w stanie konkurować jakością pracy, atmosferą, płacą i możliwościami rozwoju (dopasowanymi do danej osoby, bo nie każda ma takie same potrzeby), będą tracić część pracowników. To także konkluzja ze szkoleń, jakie ostatnio prowadziliśmy, i z wizyt w terenie.
Być może właśnie zmiana zawodu i firmy czeka wielu z nas. Jakie profesje nie mają przyszłości? W obszarze naszego zainteresowania przewiduje się zmniejszenie popytu m.in. na magazynierów, mechaników, kierowców, „obwoźnych” sprzedawców, pracowników „standardowej” obsługi klienta (źródło: tegoroczny raport DELab Uniwersytetu Warszawskiego opracowany dla Polskiego Funduszu Rozwoju i Google). Jest to związane z kilkoma zjawiskami.
Po pierwsze, z automatyzacją procesów produkcyjnych, biznesowych i innych (takich jak autonomiczny ruch pojazdów). Ludzi zastępują maszyny – w produkcji już od dwóch i pół wieku, ale procesy nieprodukcyjne także są automatyzowane. Nudne i powtarzalne, szczególnie w jakimś stopniu ustandaryzowne, dające się sparametryzować czynności (np. księgowe lub związane z wyszukiwaniem informacji) są coraz częściej wykonywane przez oprogramowanie komputerowe. Pojawiają się np. chatboty, które potrafią np. umówić klienta do fryzjera tak, że ów nie pozna, że rozmawia z maszyną. Pewnie wkrótce umówią i do serwisu. Albo wirtualny asystent klienta zrobi to za niego. Chyba że wcześniej internet rzeczy sprawi, że pojazd sam się zdiagnozuje i następnie samodzielnie zaplanuje, a nawet zrealizuje wizytę w bezobsługowym warsztacie.
Po drugie, samochody w pełni elektryczne będą zawierały mniej części, ale mogą być one bardziej skomplikowane i jeszcze bardziej wymienialne niż podzespoły nienaprawialne już teraz. Popyt na dobrze wykształconych mechaników może więc z czasem spaść (tak, wiem, że w Polsce jeżdżą miliony sprowadzanych, zupełnie nieelektrycznych aut).
Po trzecie, ceny i struktura własności pojazdów zmieniają się. Coraz droższe samochody w dużych miastach użytkowane będą częściej na zasadach carsharingu lub wynajmu, a więc nie będą już tak jak jeszcze np. 20 lat temu przedmiotem pożądania i opieki kierowcy. Co oznacza, że przysłowiowi Kowalscy nie będą mocno zaangażowani w ich utrzymanie, a więc serwis będzie musiał znaleźć alternatywne źródła dochodów pochodzących od tego nowego, innego już flotowego właściciela auta.
To wszystko może oznaczać jeszcze większe ograniczenie zatrudnienia w tradycyjnie rozumianej motoryzacji lub zmianę w profilach pracowników. Czym się więc będziemy zajmować? Nie ukrywajmy, dużo bardziej wymagającymi czynnościami: analizą danych, projektowaniem robotów (fabrycznych i biurowych), audytami bezpieczeństwa, marketingiem internetowym, zarządzaniem ludźmi (źródło: wspomniany raport DELab). Albo mniej skomplikowanymi „technologicznie”, za to „społecznymi” usługami, z którymi robot sobie nie poradzi; może fryzjerstwem? I mam nadzieję – rozwojem ludzi.
Nowe kompetencje i nowa rola szkół
Od dawna wśród warsztatów samochodowych spada zainteresowanie szkoleniami otwartymi, czyli takimi, na które może przyjechać nawet jedna osoba z firmy. Dotarły do mnie sygnały, że dotyczy to również otwartych szkoleń technicznych. Pozytywne jest to, że sieci serwisowe organizują takie szkolenia (dostępne jedynie dla swoich warsztatów), więc spadek ten może wynikać właśnie stąd; niemniej jednak być może jest to również sygnał do zmian, jakie muszą dokonać się w edukacji w ogóle, poczynając od szkół i uniwersytetów, na szkoleniach na stanowisku pracy kończąc.
W szkołach podstawowych uczniowie wciąż jeszcze uczą się wielu faktów i teorii, których potem nigdy nie użyją (np. jak zbudowana jest komórka roślinna), chyba że jako dorośli będą chcieli pochwalić się swoją erudycją bądź tym, że mają dziecko w piątej klasie SP. To dobrze, że w szkołach coraz bardziej stawia się na kompetencje społeczne i współpracę, ale „stare” jeszcze się do końca nie poddało.
Tymczasem na różnych poziomach edukacji powinno się rozwijać kompetencje, które najbardziej przydadzą się w ciągu najbliższych kilkunastu lat. Wiedza jest już w internecie i w bibliotekach (które coraz częściej także są cyfrowe), no i oczywiście w miejscu pracy, nie jest ona dostępna tylko dla bardzo ograniczonej grupy uczonych, jak kiedyś. Jeśli więc będzie trzeba, ktoś, kto jej potrzebuje, sięgnie po nią. Albo weźmie udział w odpowiednim kursie „na żądanie”.
Dziś zdecydowanie mocniej powinniśmy uczyć się chęci sięgania po tę wiedzę oraz rozwijać współpracę, inicjatywę, kompetencje cyfrowe, umiejętności rozwiązywania problemów, krytyczne myślenie i kreatywność (źródło: wspomniany raport DELab).
A szeroko pojęte placówki edukacyjne (w praktyce od poziomu szkoły zawodowej czy średniej wzwyż) oczywiście powinny we współpracy z biznesem nadal dostarczać podstaw wiedzy i umiejętności związanych ze swoim profilem, ale mimo wszystko także zmieniać się. Szkoły ponadpodstawowe będą musiały być bardziej elastyczne i nadążać za potrzebami, być może edukując nawet z konkretnych kompetencji potrzebnych pracującym już uczniom w danej chwili. Być może nauczyciele część dnia pracy będą spędzać szkoląc uczniów bezpośrednio w firmach?
Nowe narzędzia edukacji i rola pracodawcy
W tym wszystkim przydadzą się nowoczesne sposoby i narzędzia nauki; ich (niewyczerpującą tematu) listę zaczynam od najbardziej zaawansowanych i kompleksowych rozwiązań niedalekiej przyszłości, kończąc na już powszechnie obecnych na rynku:
- Platformy integrujące materiały edukacyjne pochodzące z różnych źródeł, dające możliwość zarządzania edukacją pracownika przez niego samego, przez jego szkołę i firmę (pomoc dla szefa), wykorzystujące sztuczną inteligencję (AI) dopasowującą treści do zainteresowań pracowników, ale także do ich profilu kompetencji i braków w kwalifikacjach. Warsztat samochodowy sam nie wprowadzi takiego rozwiązania, dystrybutor części czy sieć serwisowa już prędzej. Poza tym kto wie, czy ktoś za jakiś czas nie zaoferuje nawet małym firmom dostępu do takiej usługi w chmurze?
- VR, czyli wirtualna rzeczywistość, lub AR, czyli rzeczywistość rozszerzona. Przy użyciu smartfona czy gogli z odpowiednią aplikacją mogą być one zaprzęgnięte do dostarczania szkoleń choćby z nowej technologii naprawy, odbywających się w bezpiecznym, sztucznym środowisku, zamiast na żywym organizmie, czyli w rzeczywistości serwisu. Dzięki tym technologiom nawet nudne szkolenie z BHP może stać się ciekawe, a przynajmniej dużo bardziej angażujące, a więc i skuteczniejsze niż standardowe pogadanki dla nowo zatrudnionych. VR i AR umożliwią także pracę w wirtualnych grupach, a więc interakcję z innymi uczestnikami w odległych lokalizacjach. Sztuczna inteligencja na bieżąco przetłumaczy, co mają do powiedzenia koledzy z innych krajów, jeśli zajdzie potrzeba konsultacji międzynarodowej.
- Coraz powszechniejsze kursy online, a nawet studia realizowane tą drogą. Dużą rolę w angażowaniu uczestników (bez zaangażowania nie ma nauki) będzie tu odgrywać mądrze zaprojektowana grywalizacja: awatary, punkty, nagrody, indywidualizacja, systemy oceniania przez kolegów itp., czyli czynniki zachęcające do nauki i odciążające realnych nauczycieli.
- Szkolenia mieszane, czyli łączące edukację na sali szkoleniowej z edukacją online.
- Webinary, czyli szkolenia, w którym uczestniczymy na żywo, siedząc przed ekranem.
- Kursy wideo w odcinkach lub małe pigułki wiedzy w formie dobranej również do urządzenia i sytuacji, w jakiej znajduje się odbiorca (komputer w pracy, telefon komórkowy w tramwaju).
- Podcasty, czyli audycje głosowe, których możemy słuchać przez telefon.
- Blogi i fora zawierające informacje na interesujący nas temat.
Rolą pracodawcy czy sieci serwisowej będzie zaś zapewnianie dostępu do środowisk sprzyjających edukacji:
- fizycznych: sal z odpowiednim wyposażeniem;
- wirtualnych: platform informatycznych pozwalających na wymianę przekazów szkoleniowych i monitorowanie rozwoju ludzi;
- relacyjnych: chęci do samodzielnego edukowania się oraz przekazywania wiedzy innym.
Maciej Matczak, Motomarketing.pl
info@motomarketing.pl
Komentarze (0)