Ton Hermus, Managing Partner TripleBetter
Urealnienie stawek roboczogodzinnych w warsztatach blacharsko-lakierniczych i znacząca redukcja operacji wymiany „starego na nowe”? Ton Hermus i Cees Klaassen – dwójka ekspertów rynku naprawczego z Holandii – przekonują, że ich model biznesowy przyniesie korzyści ubezpieczycielom, warsztatom i kierowcom. Co więcej, koncepcja z powodzeniem wdrożona w krajach Beneluksu, a niedawno także w Chorwacji i RPA ma być remedium na piętę achillesową systemu likwidacji szkód w Polsce!
- Wasze wystąpienie podczas IX Dyskusyjnego Forum Ubezpieczeniowego sygnowanego przez PIM wywołało wiele kontrowersji i było bodaj najczęściej komentowanym referatem pośród autorytetów od likwidacji szkód komunikacyjnych. Zgodzicie się, że argumenty na rzecz jakościowej zmiany brzmią dość rewolucyjnie?
Ton Hermus, Managing Partner firmy TripleBetter: Jesteśmy pewni, że polscy fachowcy gwarantują najwyższą jakość w dziedzinie napraw blacharsko-lakierniczych, więc barierą dla wdrożenia naszej koncepcji na polskim rynku nie jest know-how, ale zmiana przyzwyczajeń i utartych schematów. Zdecydowana większość firm jest w stanie wdrożyć procedury technologiczne typu spot-repair, dzięki którym z powodzeniem i dużo taniej można dziś przywracać wiele elementów budujących nasze pojazdy. Podobne możliwości daje klejenie uszkodzonych elementów – tak jest nie tylko taniej, ale po prostu korzystniej dla całego przemysłu samochodowego.
Macie nie tylko świetnych fachowców. Poziom wyposażenia warsztatów blacharsko-lakierniczych jest bardzo wysoki. Zabrzmi to może śmiesznie, ale jesteśmy pewni, że największym oponentem zmian będą... towarzystwa ubezpieczeniowe. Ale uwaga! Im bardziej TU będą w opozycji do naszej koncepcji, tym większa pokusa pojawienia się na waszym rynku nowego gracza. Dowodzą tego przykłady z innych krajów, w których działamy.
- Zanim przybliżymy szczegóły Waszej propozycji i argumenty na rzecz nowej wizji likwidacji szkód komunikacyjnych, przybliżcie, proszę, sytuację na rynku napraw karoseryjnych w Holandii – w kraju, w którym zbieraliście doświadczenie i z którego pochodzicie.
T. H.: Dane statystyczne z rynku holenderskiego dowodzą, jak bardzo zmienia się ostatnimi czasy sytuacja pośród firm ubezpieczeniowych. W Holandii liczba ubezpieczycieli komunikacyjnych spadła do 36, podczas gdy w 2008 roku było ich 51. Na ów spadek niemały wpływ ma też powodzenie ubezpieczeń internetowych. Dziś 12 największych ubezpieczycieli jest w posiadaniu 80% wolumenu składek.
- A jak w Holandii wygląda rynek warsztatowy?
Cees Klaassen, Managing Partner firmy TripleBetter: Warto może na początku wspomnieć, że do 2005 roku dominującą pozycję na rynku warsztatowym miał Audatex. Po tym czasie wiele się zmieniło, zwłaszcza z chwilą wejścia na rynek firmy DAT. Nie zmieniło się tylko jedno. Otóż niemal wszystkie warsztaty zajmują się wieloma markami – nawet warsztaty dealerskie, a co jest najbardziej charakterystyczne dla rynku holenderskiego to fakt, że ASO nie posiadają zaplecza blacharsko-lakierniczego, więc usługi te wykonują z reguły tylko niezależne serwisy! W Holandii w pełni akceptuje się warsztaty niezależne.
W tej chwili funkcjonuje ok. 1300 warsztatów, w tym 900 należących do sieci Eurogarant. Z owej liczby 900 podmiotów 450 punktów działa w sześciu sieciach (jednej własnej i pięciu franczyzowych). Kontrakty z firmami leasingowymi i ubezpieczeniowymi gwarantują im od 60 do 80% całego obrotu.
Znamiennym faktem dla kondycji rynku napraw karoseryjnych jest malejące zatrudnienie. Dziś pracuje w branży ok. 9000 osób. Coraz starszy personel przy malejącej liczbie warsztatów i zleceń – skoro stałym trendem jest spadek liczby wypadków, oznacza mniejszą liczbę zleceń przy kosztowniejszym personelu i malejącej stawce rbg. Średnia stawka za roboczogodzinę w ramach ubezpieczenia to dziś ok. 58 euro, podczas gdy w 2009 roku rbg wynosiła 65 euro. Warsztaty wykonują 1,1 mln kosztorysów rocznie, na podstawie których wynika, że średnia wartość naprawy wynosi 1190 euro.
- Referując sytuację na rynku napraw blacharsko-lakierniczych w Holandii, podkreślaliście, że dotychczasowe instrumenty motywacyjne osiągnęły swój kres. Dlaczego?
T. H.: Holenderski model funkcjonowania systemu likwidacji szkód wydaje się wzorcowy pod kątem przejrzystości procesów finansowych. W naszym kraju system działa bardzo sprawnie, profesjonalnie i jest wolny od pokusy pracy w „szarej strefie”. Ani ubezpieczycielowi, ani pośrednikowi (brokerowi) nie wolno wręczać korzyści finansowych, a warsztat otrzymuje wypłatę zgodnie z kalkulacją DAT/Audatex. Co bardzo ważne dla rynku holenderskiego, jeśli kalkulowany jest oryginał, to taki musi być użyty. Transparentny przepływ informacji gwarantuje pewność, że kalkulowana część faktycznie znalazła się w naprawianym aucie, skoro komunikacja między uczestnikami procedur odszkodowawczych odbywa się głównie za pośrednictwem platformy internetowej.
U nas kosztorys musi odzwierciedlać rzeczywisty proces naprawy, bo w przypadku wykrycia oszustwa organizatorzy sieci pozbywają się takiego punktu. System wykonywania darmowych kosztorysów Audatex lub DAT statystycznie analizuje podejrzane zachowania, a od niedawna kolejnym straszakiem są drakońskie kary nakładane przez urząd skarbowy, więc praca „na lewo” jest wykluczona! Krótko mówiąc, współczesny warsztat holenderski działa w imieniu ubezpieczyciela, który czuje się odpowiedzialny za jakość usług. Warsztat otrzymuje wypłatę zgodnie z wyceną i nikt się nie targuje. Dlaczego więc twierdzimy, że ów transparentny model osiągnął swój kres? Bo rentowność warsztatów blacharsko-lakierniczych okazuje się niebezpiecznie niska.
Sytuacja w Polsce w jaskrawy sposób ukazuje słabość obecnie panującego modelu w Holandii. Globalny to trend, skoro warsztat blacharsko-lakierniczy zarabia dziś tylko na częściach, a robocizna ledwo pokrywa poniesione koszty. My chcemy odwrócić te proporcje. W Polsce panuje zgoda na wybitnie nierealistyczną stawkę za robociznę. Rośnie za to udział w kosztach części użytych do napraw – to już nie 60%, ale coraz częściej 70%!
Komentarze (0)