Części i komponenty z Polski są postrzegane jako produkty wysokiej jakości. Polska Agencja Informacji i Inwestycji Zagranicznych podaje, że ok. 350 firm zajmujących się ich produkcją posiada certyfikaty najwyższej jakości, takie jak ISO/TS 16949. Innego zdania są specjaliści z Ministerstwa Infrastruktury, forsując od kilku tygodni projekt ustawy, która ma wyciągnąć od firm niebotyczne kwoty za uzyskanie homologacji krajowej. Z anonsowanych informacji wynika, że cały zamysł obliczony jest na wyciągnięcie od podatników dodatkowych pieniędzy. Projekt nowej ustawy o dopuszczeniu pojazdów do ruchu przewiduje możliwość podwyższenia nawet 10-krotnie opłat za uzyskanie homologacji. Jak szacują eksperci, doprowadzi to do wzrostu cen części zamiennych do samochodów o minimum 4-5%, gdyż haracz importerów za świadectwa to tylko część kosztów związanych z nowymi obowiązkami wynikającymi z planowanych regulacji prawnych. Jak zwykle, w takim przypadku ostatecznie zapłaci polski kierowca. 17,5 mln polskich kierowców to główne źródło dochodu dla państwa.
- To absurdalny pomysł – informuje nas Mieczysław Kopczyński, współwłaściciel firmy KAMPOL s.j., która od 30 lat produkuje części zamienne do samochodów i dziś zatrudnia 30 osób. - Już dziś koszty, jakie ponoszę są niemałe, a i tak muszę konkurować z produktami z Dalekiego Wschodu, które takich badań nie przeszły. Uzyskanie każdego kolejnego certyfikatu na produkowane przeze mnie okładziny hamulcowe kosztuje mnie dziś ok. 8 tys. złotych, a mam w ofercie 300 referencji, więc robi się z tego niemała suma jak na niezależnego przedsiębiorcę. Ja zdecydowałem się na badania w Przemysłowym Instytucie Motoryzacji „PIMOT”, choć ta jednostka wcale nie jest tańsza od unijnych. Branża producentów części zamiennych potrzebuje odpowiednich ram prawnych, by móc świadczyć konkurencyjne usługi zmotoryzowanym konsumentom. W Unii Europejskiej jest 270 mln kierowców, którzy od ponad roku mogą skorzystać z tzw. nowego GVO i sektorowych wytycznych. Możliwość naprawiania pojazdów w wybranych przez siebie warsztatach i z użyciem wybranych przez siebie części jest niewątpliwą zdobyczą. Autorzy „Raportu branży motoryzacyjnej 2011” oceniają, że zatrudnienie w całym sektorze niezależnych producentów i dystrybutorów przekracza w Polsce 100 tys. Polska jest drugim co do wielkości eksporterem części i akcesoriów motoryzacyjnych w regionie. W odpowiedzi na gwałtowny kryzys w branży producenci części przeprowadzili dogłębną restrukturyzację modelu produkcyjnego. Najwięksi gracze globalni wychodzą z kryzysu silniejsi, ograniczywszy moce produkcyjne na rynkach dojrzałych i przeprowadziwszy ogromne inwestycje w nowych regionach konsumenckich. „W porównaniu do 2009 roku odnotowano w przemyśle motoryzacyjnym wzrost wydajności pracy o 7,1%, do 653,3 tys. PLN. Wydajność jest tu rozumiana jako wartość produkcji sprzedanej w tysiącach złotych na jednego zatrudnionego. Choć średnia rentowność w przemyśle motoryzacyjnym w Polsce uległa obniżeniu, należy podkreślić fakt, że znacznie zmniejszyła się liczba przedsiębiorstw nierentownych. W 2010 roku w przemyśle motoryzacyjnym było takich przedsiębiorstw 21,6%, podczas gdy w 2009 roku aż 37,2%” – czytamy w Raporcie. „Drugim (obok samochodów osobowych) filarem polskiego eksportu motoryzacyjnego są części i akcesoria samochodowe. W 2010 roku wartość ich sprzedaży za granicę wyniosła 5,8 mld euro, co stanowiło 32,5% wartości eksportu całego sektora. Szczególnie wysoką wartość w 2010 roku miał eksport karoserii i ich części (909,7 mln euro), układów kierowniczych (619,4 mln euro), hamulców (503,8 mln euro), skrzyń biegów (502,4 mln euro) oraz poduszek powietrznych (483,2 mln euro)”.
- Wydaje się, że wraz z kończącą się kadencją Sejmu przyszedł czas na porządki, z tym, że przypominają one zamiatanie śmieci pod dywan – komentuje zamysły ministerialne Stowarzyszenie Dystrybutorów i Producentów Części Motoryzacyjnych (SDCM). - W dniu 29 kwietnia 2009 roku upłynął termin transpozycji dyrektywy 2007/46/WE. W związku z brakiem koniecznej implementacji Komisja Europejska złożyła skargę przeciwko Rzeczypospolitej Polskiej (Sprawa C-311/10). Nadszedł więc czas na szybkie „załatwienie” sprawy, (po ponad 2 latach) przeciwko czemu stanowczo protestujemy: konsekwencji zaniechania implementacji dyrektywy 2007/46/WE nie można przenosić na przedsiębiorców i zmotoryzowanych konsumentów, tworząc w pośpiechu wadliwe prawo. Szkodliwe zapisy doprowadzą do eliminacji z rynku wielu niezależnych operatorów tworzących 220 tysięcy miejsc pracy i zadziałają ze szkodą dla 17,5 miliona kierowców.
Kontrowersja dotyczy zapisów w projekcie nowelizacji, które wyraźnie sugerują, że każda część do samochodu, w tym przysłowiowa spinka do tapicerki, będzie musiała być poddana procedurze homologacji! Skala proponowanych wymagań znacznie przekracza unijne prawo.
- Z niepokojem obserwuję pomysły Ministerstwa Infrastruktury, które chce obowiązkiem certyfikacji objąć wszystkich dostawców części i akcesoriów samochodowych – komentuje zamysły ministerialne Witold Rogowski, Moto-Profil. - Zapisy projektu nowej ustawy o dopuszczeniu pojazdów do ruchu są absurdalne, bo jak można pomyślnie przeprowadzić homologację wszystkich części, skoro nasz asortyment to kilkaset tysięcy produktów! Mniejsza o koszty, ale jakoś nie mogę sobie wyobrazić całego przedsięwzięcia – bo kto miałby w krótkim czasie ocenić bezpieczeństwo milionów najdrobniejszych produktów i według jakich kryteriów?
W opinii prawników SDCM, wadą projektu ustawy jest również możliwość zastosowania przepisów ordynacji podatkowej do nakładania kar na niezależnych producentów i dystrybutorów części za sprzedaż produktów niezgodnych ze świadectwami homologacji.
- Będzie można zastosować np. hipotekę przymusową na nieruchomościach należących do producenta lub dystrybutora. Jest to zabezpieczenie zdecydowanie ponad miarę, które nie ma zastosowania nawet do wykroczeń i przestępstw skarbowych – uważa ekspert prawny Andrzej Krupa. Trudno nie odnieść wrażenia, że nowa ustawa o dopuszczeniu pojazdów do ruchu drogowego, nad którą nadal pracuje Ministerstwo Infrastruktury, a która miała za zadanie zebrać i uporządkować rozrzucone w ponad 70 aktach przepisy regulujące obrót samochodami i częściami zamiennymi tworzona jest w pośpiechu, a forsowane zapisy stoją jawnie w sprzeczności z unijnymi regulacjami prawnymi i zagraża istnieniu wszystkich firm motoryzacyjnych działających na obszarze Polski. Producentom części eksportującym swoje wyroby grozi utrata konkurencyjności wobec firm działających w innych krajach, a wzrost cen części, a tym samym kosztów eksploatacji samochodu, odczujemy my wszyscy. Konieczność homologowania każdej części jest absurdalnym zamysłem. Dobrym przykładem jest Irlandia, gdzie projekt podobnych przepisów zakłada homologowanie tylko sprzęgieł, okładzin hamulcowych i tłumików.
Rafał Dobrowolski
Komentarze (0)