Wydarzenia

ponad rok temu  07.04.2016, ~ Administrator - ,   Czas czytania 3 minuty

Iran Gate, czyli bramy rynku otwarte

Zniesienie sankcji w lipcu 2015 r. nałożonych na Iran otworzyło dostęp do tego ciekawego rynku. Czy jest tam miejsce dla polskich firm z sektora motoryzacyjnego? Jak postrzega się w Iranie Polskę i polskie produkty oraz jakie możliwości możemy wykorzystać? O odpowiedzi na te pytania poprosiliśmy eksperta, Ryszarda Turzańskiego, Prezesa Zarządu Izby Handlowej SCC Silesia Chamber of Commerce Sp. z o.o.

Jak dużym rynkiem jest Iran?
Liczący niemal 80 mln mieszkańców Iran jest ogromnym rynkiem i to nie tylko z uwagi na populację. Lata sankcji spowodowały, że zmalał także poziom nasycenia dobrami materialnymi, a jeden z najwyższych poziomów przyrostu naturalnego tylko powiększa ten rynek.

Jak odbierane są tam polskie produkty?
Irańczycy cenią jakość, ale nie lubią za nią przepłacać. Popularne są produkty japońskie i niemieckie. Polskie produkty oceniane są jako jakościowe i za rozsądną cenę. Do niedawna tak patrzono na ofertę turecką, ale kojarzono ją także z nieuczciwym zyskiem czy brutalną ekspansją. Teraz, gdy Turcja uwikłana jest w konflikt zbrojny z Syrią, Rosją i Kurdami, nastroje antytureckie tym bardziej wzrastają, a to oznacza miejsce dla nas…

Chce Pan powiedzieć, że polscy przedsiębiorcy mogą na tym zyskać?
Tak. To czas dla nas. Dlatego organizujemy kolejną misję gospodarczą do Iranu. Nasza Izba specjalizuje się w kontaktach z północno-zachodnim regionem Azerbejdżanu Wschodniego – prowincji, która, jak sama nazwa wskazuje, zamieszkiwana jest przez Azerów stanowiących 16% mieszkańców Iranu. To bardzo przedsiębiorczy naród, zdecydowanie bardziej niż sami Persowie. Rynek nie lubi próżni i miejsce po Turkach mogą zająć Polacy.


Jak nas postrzegają mieszkańcy tego regionu?
Mamy podobną historię i zamiłowanie do niej. Mieszkańcy Azerbejdżanu Wschodniego przechodzili wiele różnych okupacji, właściwie z każdej strony. Nadal wspomina się tam generała Andersa czy czasy rozbiorów Polski. Ówczesna Persja i Turcja były wówczas jedynymi krajami, które nie uznały podziału Lechistanu, jak nazywało się Polskę. Nie uważa się nas za naród pragnący jedynie wykorzystać Irańczyków.
Czy w sektorze motoryzacyjnym możemy zaistnieć na tamtejszym rynku?
Myślę, że tak. Stan dróg i poruszających się po nich samochodów jest różny, ale zmierza ku lepszemu. To szansa dla tego sektora polskiej gospodarki. Turcja jako zaplecze części zamiennych była dostawcą, ale takim z przymusu. Możemy dostarczać części i narzędzia, ale pod warunkiem szkoleń. Irańczycy nie lubią wirtualnej obecności biznesowej. Dlatego cenią obecność placówek, przedstawicielstw oraz szkoleń. W Azji obecność jakiegokolwiek zaplecza świadczy o poważnym podejściu do biznesu. Handluje się z tym, kto fizycznie jest na rynku.

A jak wygląda sytuacja z logistyką? Jak dostarczać towary do Iranu, przecież sytuacja w tranzytowej Turcji może za chwilę zablokować drogę na Wschód, Jedwabnym Szlakiem?
Spodziewaliśmy się takiego scenariusza, dlatego od dłuższego czasu rozwijamy kontakty z Azerbejdżanem (etniczną ojczyzną północno-zachodniego Iranu) i Gruzją w celu zbudowania alternatywnej drogi dostaw. Preferowaną linią komunikacyjną z Polski jest droga przez rumuński port Konstanca do gruzińskiego portu w Poti, potem przez Gruzję i Azerbejdżan do Iranu. Z kolei najlepsze pasażerskie połączenia lotnicze są z czeskiej Pragi. Wizę można łatwo uzyskać na miejscu, na lotnisku. Po samym kraju także warto podróżować samolotem z uwagi na znaczne odległości, ale tamtejsza kolej także nie ma czego się wstydzić – pod wieloma względami jest lepsza od naszej. Podróże samochodem wymagają jednak towarzystwa lokalnego przewodnika, dla bezpieczeństwa.

Mówiliśmy już o plusach handlu z Iranem. Jakie trudności czekają na polskich przedsiębiorców?
Barierą bywa mentalność, ale z naszej strony. Jesteśmy zbyt prędcy, a to Azja. Tu pośpiech nie jest wskazany. Ważny jest islam, ale nie jest to tak fanatyczna odmiana, jak w innych krajach. Jest kilka zasad, których należy przestrzegać, ale są do opanowania. Językiem handlu jest angielski i nie ma problemów z komunikacją. Warto pamiętać o obecności konkurencji, zwłaszcza czeskiej, która ma tu dłuższe kontakty. Mimo tego to bardzo obiecujący rynek.

Rozmawiał Grzegorz Teperek

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony