Samochody ciężarowe

ponad rok temu  10.06.2014, ~ Administrator - ,   Czas czytania 5

Legalne usługi kosztują – Bus Service Center

Autobusy to jedne z najdroższych pojazdów poruszających się po drogach – ceny nowych kształtują się od kilkuset tysięcy złotych do nawet kilkuset tysięcy euro. Nic dziwnego, że gdy tak kosztowne narzędzie pracy nie zarabia, to przynosi duże straty. Czy użytkownik autobusu to dobry klient serwisu oraz jak oceniana jest przyszłość serwisów autobusowych? Po odpowiedzi na te i inne pytania udaliśmy się do Bus Service Center Sp. z o.o. – jednego z kilku liczących się serwisów w tej dziedzinie w Polsce.

Firma powstała na bazie dawnej firmy świadczącej usługi autokarowe – budowę autobusów znają w Bus Service Center od podszewki. Ponad rok temu powstał nowy obiekt, do którego przeniesiono całą działalność serwisową. Placówka ma autoryzacje wielu liczących się marek autobusowych: SOLARIS, MAN czy NEOPLAN. Centrum Serwisowe Autobusów BSC wykonuje szereg różnego rodzaju usług. W sumie łatwiej wymienić, czego BSC nie wykonuje. Są to naprawy ogumienia, które zleca położonej... 100 m dalej zewnętrznej firmie. - Nie było sensu inwestować w tę gałąź usług, skoro po sąsiedzku mamy dobrego partnera – mówi Adam Cegłowski, Prezes Zarządu BSC.


Nowoczesna placówka ma aż 11 stanowisk naprawczych i zatrudnia ogółem (w warsztacie i biurach) 39 osób. Wśród ciekawostek związanych z samym warsztatem warto wymienić proste, a ekonomiczne rozwiązanie, jakim jest potężny świetlik dachowy. Biegnie on przez całą szerokość hali warsztatowej. Dlaczego to ciekawostka? Ponieważ jest to wyjątek wśród nowo budowanych serwisów, a przynosi liczne korzyści i oszczędności. Po pierwsze, wpuszcza najlepsze możliwe światło do pracy – światło dzienne. A po drugie, znacząco ogranicza zużycie energii elektrycznej potrzebnej do doświetlenia wysokiej na 8 metrów hali. Niebagatelną rolę pełni także magazyn części o wartości 1,5 mln złotych – bez tego kosztownego narzędzia nie można pełnić roli autoryzowanego serwisu. Podobnie jest w przypadku pojazdów serwisowych, których jest aż pięć. To konieczność, gdyż BSC operuje na znacznym obszarze Polski i do tego w najgęściej zaludnionym terenie. A gdzie dużo ludzi, to i dużo autobusów – zwłaszcza miejskich. Właśnie ta grupa pojazdów stanowi znaczny udział w obrotach i zyskach gliwickiego przedsiębiorstwa. Nie brakuje też serwisowych wyjazdów zagranicznych – dotyczy to niemal całej Europy.
Patrząc na poniesione nakłady, nowoczesny serwis, zapas części i liczne autoryzacje, można dojść do wniosku, że branża autobusowa to „eldorado”. Złudzenia te rozwiewa Adam Cegłowski, prezes zarządu. Jego zdaniem branża autobusowa przeżywa pewien kryzys. Rynek przewozów autobusowych uległ na przestrzeni ostatnich 14 lat znaczną metamorfozę. Wyłoniło się kilku poważnych graczy w ruchu turystyczno- przewozowym, którzy postawili na nowe pojazdy i własny serwis. Komunikację podmiejską przejęły małe firmy z małymi autobusami i z różnej jakości zapleczem technicznym. To spowodowało, że niezależne, ale profesjonalne serwisy autobusów są w mniejszości.

- Dodajmy, że oszczędności w serwisie to pierwszy krok małego przewoźnika autobusowego, gdy pojawiają się kłopoty finansowe – podkreśla A. Cegłowski. I trudno się z nim nie zgodzić. Co jakiś czas słyszymy przecież o wypadkach niesprawnych autobusów. Prezes BSC wini za to „serwisy w stodołach”, jak określa szarą strefę serwisową. Wiele z takich placówek nie ma kompetencji do napraw autobusów. Często wychodzą one z założenia, że autobus to tylko nieco większy samochód osobowy, bo przewozi ludzi. Najbardziej widać to, gdy do BSC zgłasza się użytkownik autobusu, którego rozczarował w końcu nielegalnie działający serwis – zamiast trzech rocznych napraw po 500 złotych każda, musi często od ręki wyłożyć nawet 10.000 zł na usunięcie skutków amatorskich napraw: obejść w instalacjach, wiszących na drutach podzespołów czy innych „patentów”. Jednak za skutki takich „wynalazków” A. Cegłowski obwinia nie przewoźników, ale ich klientów. To oni decydują się na najniższe ceny. Z tym także nie można polemizować. Swoista moda na polowanie na najniższe oferty musi mieć… swoją cenę. To rodzice wsadzają swoje dzieci do najtańszych w wynajmie autobusów, a potem rozpaczają, gdy dochodzi do tragedii. Nawet polecane przez policję kontrole przed sezonem wakacyjnym autobusów wiozących dzieci to nie jest rozwiązanie. - W jaki sposób policjant jest w stanie skontrolować, czy autobus jest technicznie sprawny? – pyta prezes Cegłowski. - Czy ma do tego specjalistyczne narzędzia? Nie, ale wystarczyłoby skierować autobus na jeden z naszych kanałów i za niewielką opłatą zweryfikować stan techniczny.

Jednak w przypadku wielu rodziców obecność policji przed wyjazdem autobusu jest tylko formalnością, która ma w 99% przypadków tylko uspokoić ich sumienia. Innym paradoksem jest złość na przewoźnika, którego autobus został zatrzymany przez policję lub ITD na chwilę przed wyjazdem. Zamiast cieszyć się, że uniknięto tragedii lub ewentualnie skierować złość na siebie (bo to rodzice zdecydowali się na taką, a nie inną ofertę), pojawia się konflikt, gorączkowe poszukiwanie pojazdu zastępczego i inne emocje. Można byłoby tego uniknąć, decydując się na przewoźnika „z wyższej półki” cenowo-jakościowej. Czyli takiego, który korzysta regularnie z profesjonalnego serwisu, takiego jak BSC. A taki serwis musi kosztować, gdyż płaci ZUS, regularne pensje, gromadzi kosztowne części, inwestuje w szkolenia, oficjalnie usuwa odpady…

Zdaniem Adama Cegłowskiego przyszłość serwisów autobusowych będzie w jeszcze większej mierze zależna od usług gwarancyjnych. Nawet przedsiębiorstwa komunikacji miejskiej coraz częściej rezygnują z własnego zaplecza na rzecz usług zewnętrznych – ale tylko do czasu wygaśnięcia gwarancji. Natomiast coraz niższe ceny za usługi autokarowe wyeliminują najmniejszych, najsłabszych i… najtańszych przewoźników. W jaki sposób? Kiedy zabraknie środków na serwis, „autobusy umrą” śmiercią naturalną i nie będzie za co nabyć następnych, gdyż wielu z takich przedsiębiorców operuje na granicy bankructwa. Czy zaszkodzi to serwisom autobusowym? To zależy którym. Te żyjące w „szarej strefie” przebranżowią się i będą dalej „chałturzyć” – tym razem może ciężarówki. Natomiast najtrudniej będzie uczciwym i profesjonalnym placówkom – przetrwają tylko dzięki autoryzacjom i równie profesjonalnym, co one, firmom autokarowym. A tych wcale nie jest tak dużo.

Grzegorz Teperek

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony