Pięknie odbudowany jelcz, z zachowaniem najdrobniejszych szczegółów. Jedynie kolor plandeki budzi pewne obawy
Polacy bogacą się. Widać to nie tylko po inwestycjach w kolejne mieszkania, ale i powiększających się kolekcjach samochodów – zwłaszcza oldtimerów. Niestety, ceny kultowych lub unikatowych modeli sięgnęły niebotycznych poziomów, a rynek mocno się skurczył. Podobny proces dotyczy pojazdów ciężarowych, ale z mniejszą dynamiką. Czy warsztaty samochodowe mogą skorzystać na boomie na oldtimery?
W przypadku samochodów ciężarowych – z dawnych czasów – funkcjonują nieco odmienne mechanizmy niż wśród fanów starej, ale osobowej motoryzacji. Z reguły są to obiekty mniej rozpoznawalne w mediach społecznościowych i popkulturze. Ponadto tylko znawcy są w stanie ocenić ich wartość, wymagają większych nakładów i dość trudno – nawet okazyjnie – popisywać się nimi. Mimo tego kolekcjonerzy ciężarówek są, chociaż możemy ich podzielić na dwie grupy. Pierwsza zbiera zabytkowe pojazdy użytkowe i tworzy kolekcje, a druga restauruje maksymalnie kilka – jako maskotki lub wizytówki np. starej firmy transportowej. Co z tego mają warsztaty samochodowe?
Miejsce i możliwości
Rozmiary ciężarówek wykluczają amatorsko-romantyczną odbudowę w przysłowiowym garażu. Samo rozebranie „trucka” na części może spowodować, że potrzeba będzie kilku garaży, a i tak ciężarówka będzie wystawała za drzwi. Ponadto wydobycie silnika lub skrzyni biegów okaże się niemożliwe z racji braku miejsca na większe narzędzia warsztatowe. To dobra wiadomość dla serwisów samochodowych, zwłaszcza tych o niewykorzystanym potencjale.
Wspomniane większe, dedykowane narzędzia nie występują w „garażu szwagra”. Suwnice, podnośniki, komory do piaskowania, wyważarki do kół – trudno tego szukać i nie ma sensu w nie inwestować dla jednorazowej odbudowy ciężarówki. Dlatego renowacje dużych pojazdów użytkowych najczęściej odbywają się w warsztatach przystosowanych do tego typu samochodów.
Nie możemy też zapominać o ludziach i materiałach, które są na wyciągnięcie ręki. Oczywiście można rozmontować pojazd na części i po kolei odwiedzać specjalistów: blacharzy, mechaników, elektryków i lakierników. Jednak będzie to czaso- i kosztochłonne. Poza tym szybko pojawi się efekt braku odpowiedzialności za kolejny etap. Blacharz może wykonać swoją robotę najszybciej, jak potrafi bez oglądania się na późniejsze problemy, np. z elektryka, a wynikające z rutyny tego pierwszego. Gdy pojazd odbudowywany jest w całości lub w większości w jednym miejscu, łatwiej uniknąć niedoróbek czy dróg na skróty.
Wykorzystanie potencjału
Wspomniany potencjał warsztatu można wykorzystać do końca, remontując zabytkowe ciężarówki. Kłopoty polskiego transportu samochodowego już teraz objawiają się zmniejszaniem wielkości flot, a w konsekwencji spadkiem zapotrzebowania na usługi warsztatowe. W kolejnej fazie może się okazać, że i serwisy staną przed podobnym wyzwaniem. One co prawda nie zmniejszą liczby stanowisk naprawczych, ale mogą zredukować personel. Aby tego uniknąć, warto pomyśleć o renowacji ciężarówek. Nie tylko jako o źródle nowego przychodu, ale także w celu zatrzymania kadr oraz obniżenia kosztów prowadzenia działalności.
Remont zabytkowej ciężarówki z reguły trwa długo. Wynika to z oczekiwania na mało dostępne elementy lub trudności finansowych inwestora. To także efekt niespodzianek, jakie trafiają się w czasie odbudowy – remonty lubią przecież zaskakiwać. W przypadku mniejszych możliwości finansowych zleceniodawcy powszechną metodą jest wykonywanie prac etapami. To pozwala wykorzystać potencjał warsztatu, utrzymać płynność finansową i na dłużej związać się z klientem.
Klient nasz pan
Obserwując ostatnie lata, łatwo zauważyć, że wiele ciężarowych oldtimerów pochodzi z krajów RWPG. To efekt wyczerpania się potencjału zachodnich samochodów oraz ich wysokich cen. Dlatego polscy kolekcjonerzy chętnie sięgają po stary, jelcze czy kamazy. Jednak tu pojawia się pewien szkopuł.
Dość smutnym zjawiskiem są renowacje, które nie są odbudową 1:1, ale swobodną fantazją na temat oldtimerów. O co dokładnie chodzi? Starsze pokolenia pamiętające, jak wyglądały te samochody w czasach swojej świetności, zauważają, że... nie były tak piękne, jak się je obecnie – nomen omen – maluje. W czasach PRL-u ciężarówki nie miały tak jaskrawych, pełnych i błyszczących kolorów. Wiele barw nie występowało nawet przez cały okres produkcji danego modelu. Tymczasem stare ciężarówki po wielu odbudowach wyglądają jak prosto ze współczesnej fabryki. Wiadomo, że w czasie odbudowy mogą pojawić się trudności z elementami z epoki, ale nie można ich całkowicie pominąć – zwłaszcza wtedy, gdy jest możliwość ich użycia.
Niestety zdarza się to często, zwłaszcza wtedy, gdy życzenie klienta bierze górę nad uzasadnionymi obawami placówki warsztatowej. W efekcie mamy potem do czynienia z pojazdami odbiegającymi od pierwowzoru.
Pomocna technologia
Za to jako plus należy wymienić możliwości, jakich dostarczają nowe technologie. Dzięki internetowi można prowadzić poszukiwania i sprowadzać części zamienne z dowolnego miejsca na ziemi. Globalny handel pozwala nabyć materiały z epoki, takie jak brezent czy skaj, bo gdzieś są nadal wytwarzane i to w starej technologii.
Plotery, obrabiarki CNC, drukarki 3D i tym podobne urządzenia pozwalają odtworzyć brakujące elementy w niezwykłej jakości. To cenna opcja, gdy zamienników nie można odnaleźć. Dotyczy to zwłaszcza elementów widocznych dla oka: napisów, znaków, ozdobników.
Portfolio
Efektem usług polegających na remoncie zabytkowych ciężarówek mogą być kolejne tego typu zlecenia. Wieści szybko się roznoszą, zwłaszcza po zlotach starych samochodów. Internet i jego zasięgi robią naprawdę dobrą robotę, na której wizerunkowo zyskuje warsztat.
Doświadczenie zdobyte w trakcie renowacjach starych ciężarówek przyciąga kolejnych klientów – także z zagranicy – oraz otwiera nowe możliwości. Przykładem jest firma transportowa, która we własnym warsztacie rozpoczynała od pojedynczych napraw starych samochodów, a dzisiaj odbudowuje zabytkowe tramwaje dla miast, nierzadko dla europejskich stolic.
W czasach kryzysu w transporcie posiadanie kolejnej nogi, na jakiej może opierać się działalność serwisu, może się opłacić. Warto pomyśleć o tym kierunku rozwoju – póki są na niego i moda, i pieniądze.
tekst i fot. Grzegorz Teperek
Komentarze (0)