Możliwości aranżacji naczep Pavelli są ogromne. Pojazd bez problemu zabiera na pokład samochody osobowe, dostawcze, ciężarówki, maszyny samobieżne, autobusy
Od 8-10 lat w Polsce coraz popularniejszym środkiem transportu w profesjonalnych firmach pomocy drogowej są naczepy.
Wcześniej były to pojedyncze przypadki w kilku firmach. Dziś to właściwie standard w większych przedsiębiorstwach, a zwłaszcza w tych nastawionych na obsługę cięższego transportu. Jak powstał ten trend? Dlaczego akurat taka forma transportu cieszy się popularnością? I jaka przyszłość czeka ten sektor?
Aby odpowiedzieć na pierwsze pytanie, warto zwrócić uwagę na zmiany, jakie zaszły w ciągu 8-10 lat w transporcie, gospodarce i standardach biznesowych. Od chwili wejścia do Unii Europejskiej z roku na rok potęga transportowa Polski rosła. Obecnie jesteśmy liderem tej gałęzi gospodarki w zjednoczonej części kontynentu, ale nie tylko. Jeszcze w latach 1998-2001 nowe pojazdy we flotach polskich firm transportowych nie były tak oczywiste jak dziś. Obecnie Polacy dysponują najnowocześniejszą flotą w UE – to pierwszy czynnik popularyzujący naczepy dla pomocy drogowych.
Drugim powodem tego trendu są inne względy. Dzięki wzrostowi gospodarczemu w ostatnich latach nasze płace, dochody i poziom zamożności osiągnęły dość wysoki pułap, przy którym bardzo drogie naczepy dla pomocy drogowych stały się akceptowalne kosztowo.
Trzecim czynnikiem są standardy biznesowe. Kto by 20 lat temu pomyślał, że normą będą pojazdy nowe, w leasingu, a nawet coraz częściej w wynajmie długoterminowym? Współcześnie to standard narzucający kolejny zwyczaj – drogiego sprzętu nie wozi się tanim i awaryjnym środkiem transportu. Negatywnym czynnikiem skłaniającym do inwestycji w kosztowne naczepy są także niskie stawki towarzystw ubezpieczeniowych za usługi assistance – w wielu przypadkach niezmieniane od kilkunastu lat. Dlatego firmy świadczące usługi pomocy drogowej starają się poszukiwać innych źródeł dochodu, dywersyfikując źródła przychodu, redukując zbędną flotę czy uniwersalizując serwis. A dedykowane tej branży naczepy są świetnym tego narzędziem.
Dlaczego akurat naczepy? Pierwszą determinantą jest masa użytkowa. Dysponując dopuszczalną masą całkowitą zestawu na poziomie 40 t, o wiele łatwiej zastosować liczne rozwiązania o dużym ciężarze: hydraulikę siłową, kilka wciągarek linowych, ruchome pokłady, wydłużane podesty czy najazdy itp. Pomimo skomplikowanej konstrukcji dzięki nowoczesnym stalom i stopom aluminium udaje się uzyskać atrakcyjną ładowność. Czy można ten sam efekt osiągnąć, stosując typową naczepę niskopodwoziową z branży budowlanej czy klasycznego transportu ponadnormatywnego? Nie. Tego typu naczepy są przeznaczone do znacznie większych obciążeń punktowych i z założeniem, że będą musiały poruszać się po uzyskaniu odpowiednich zezwoleń. Naczepy dla pomocy drogowych są lżejsze, a ich ładowność kończy się na kilkudziesięciu tonach. Dzięki temu są lepiej przystosowane do swojej roli – mocniej rozwinięte dzięki robotyzacji funkcji.
Kolejnym czynnikiem, który skłania pomoce drogowe do inwestowania w te środki transportu, jest łatwość wymiany pojazdu silnikowego. Typowa autolaweta po okresie założonej eksploatacji miała przed sobą dwie drogi: albo sprzedawano pojazd w całości, albo przekładano zabudowę na inne podwozie. O tym, że sprzedaż używanego pojazdu pomocy drogowej nie jest sprawą łatwą, świadczą liczne ogłoszenia pozostające bez odzewu całymi miesiącami – to także zamrożenie pewnych środków. Równie trudno pozbyć się starego podwozia bez zabudowy, ale dobrze, że wschodnia Europa jest jeszcze nimi zainteresowana. Nie ma za to problemów ze zbyciem ciągnika siodłowego, a to z uwagi na jego uniwersalność. Łatwo w ten sposób modernizować flotę, zwłaszcza pod względem ekologicznym. Równie łatwo można kupić odpowiedni nowy ciągnik i od ręki stosować z naczepą, bez konieczności demontażu nadwozia itp.
Następnym czynnikiem wpływającym na rosnącą popularność naczep jest ogromny wachlarz świadczonych nimi usług. Dysponując takim pojazdem ciągnionym, mamy „cały tort” do skonsumowania: samochody osobowe, dostawcze, ciężarówki, niektóre maszyny samobieżne, autobusy, wózki widłowe, przyczepy kempingowe. To także doskonałe narzędzie służące do importu pojazdów z zagranicy, czym parają się pomoce drogowe. W trakcie obsługi wypadków drogowych o wiele łatwiej załadować rozbity pojazd o większych rozmiarach na naczepę niż na klasyczną – z wyższym poziomem powierzchni ładunkowej – lawetę. Posiadanie ciągnika siodłowego ma jeszcze inną korzyść. Można nim „solo” zabrać z miejsca wypadku naczepę klienta, gdy jego „koń” nie nadaje się już do tej roli.
Jak łatwo zauważyć, specjalistyczna naczepa dla pomocy drogowych ma mnóstwo zalet. Czy są jakieś wady? Tak. Tego typu pojazd nie może być jedynym we flocie firmy pomocy drogowej, świadczącej całe spektrum usług branżowych. Trudno liczącym kilkanaście metrów długości zestawem podejmować źle zaparkowane samochody albo wydobywać je z podziemnych parkingów. Jednak to jedyne wady. Za to dzięki uniwersalności naczep można zoptymalizować liczbę pojazdów we flocie do rozsądnej wielkości, co w czasach braku kierowców na rynku jest ważnym argumentem.
Jaka przyszłość czeka naczepy dla pomocy drogowej w Polsce? Wiele wskazuje, że jeszcze długo zapotrzebowanie na nie będzie rosło. Rynek wciąż się nie nasycił. Rosnące koszty eksploatacji starszych pojazdów (zwłaszcza w ruchu międzynarodowym), starzenie się flot czy braki kierowców będą wymagały zastosowania uniwersalnych i wydajniejszych pojazdów. Nie muszą to być od razu najbardziej skomplikowane wersje naczep, ale nawet te jednoosiowe. Poza tym pracy w obsłudze flot firm transportowych jest sporo, nie maleje import pojazdów – zatem perspektywy są dobre.
Grzegorz Teperek
Fot.: Pavelli, Bertoja, FGM, Roos
Komentarze (1)