Diagnostyka

ponad rok temu  28.05.2013, ~ Administrator - ,   Czas czytania 5

Naprawa sterowników
Naprawa sterowników samochodowych to normalna czynność podczas pracy w warsztacie.

Sterowniki układów napędowych, wyświetlacze, sterowniki ABS i poduszek powietrznych oraz inne drogie układy elektroniczne można naprawić. Nie da się ominąć elektroniki w samochodzie, nie sposób przejść obojętnie obok drogich układów blacharzowi, lakiernikowi czy mechanikowi. Naprawiając samochód, a nawet robiąc przy nim cokolwiek, musimy zdawać sobie sprawę, że za przypadkowe odpięcie wtyczki od układu będącego pod napięciem (to znaczy włączonym zapłonie), możemy sporo zapłacić. Niefrasobliwość podczas wymiany akumulatora, niedokręcenie klem, nieprzypięcie wszystkich przewodów do klemy, niesprawdzenie stanu zapłonu (czy kluczyk jest wyjęty ze stacyjki) podczas różnych napraw, to wszystko ma swoją cenę. Prawda wygląda tak, że właściwie każdy kto prowadzi kilka lat warsztat, obojętnie jakiej specjalności, na pewno miał nazwijmy to „nieprzyjemny kontakt” z elektroniką. Albo samemu popełniliśmy błędy, albo o coś zostaliśmy posądzeni (na przykład o to, że przed naprawą układ poduszek powietrznych był sprawny). Bez względu na wyrafinowane sztuczki „zaradnych” klientów, mówiących nieprawdę, w wielu wypadkach nie byliśmy bez winy. Nawet najlepsi elektronicy, naprawiający sterowniki, popełniają błędy. Niedokładnie polutowane elementy i nieodpowiednio dobrane części są przyczyną dalszych uszkodzeń sterownika. A nawet podczas normalnej diagnostyki zdarzają się błędy, np. źle wbity szpikulec z sondy pomiarowej potrafi zrobić zwarcie do masy. Zazwyczaj popełniamy błędy z powodu pośpiechu, zdenerwowania, słabego oświetlania, czyli ogólnie mówiąc, nieodpowiednich warunków pracy. Często takie warunki sami sobie stwarzamy, przeprowadzając na przykład badania w samochodzie, drugą ręką odbieramy telefon. Potem każdy stara się „wyjść” z takiej sytuacji, zazwyczaj opowiadając „bajki” klientowi. Ale to już inny temat związany z etyką naszego zawodu. Krótko mówiąc, często stoimy przed dylematem naprawy drogiej elektroniki.

Właściwie są dwa wyjścia, albo sami naprawiamy, albo powierzamy naprawę komuś innemu. W każdym z tych przypadków chcemy uzyskać jak najlepszy efekt, czyli skuteczną naprawę za małe pieniądze. W dobie internetu, gdzie naprawdę bardzo dużo pisze się na każdy temat, można znaleźć nawet dokładne opisy sposobu naprawy konkretnego sterownika. Można kupić lub wymienić się programem (na przykład do sterownika silnika, programem bez immobilisera). Automatyczne tłumaczenie z dowolnego języka świata, nawet chińskiego, pozwala na dostęp do potężnej wiedzy. Znalezienie w gąszczu wyskakujących stron odpowiedniej informacji to też duża umiejętność. Na przykład, wiele ciekawych opisów sterowników, a zwłaszcza z precyzyjnie zidentyfikowanymi układami scalonymi, znajduje się na stronach internetowych wyższych uczelni niemieckich. Odkodowanie elementów to nie lada sztuka, a w internecie mamy wiele takich rzeczy już gotowych, powiedzmy rozpracowanych. Korzystając z przeglądarki Google, niełatwo jest uzyskać odpowiednią wskazówkę od razu. Trzeba się natrudzić, aby dotrzeć do bezcennej informacji. Trzeba wiedzieć jakie słowa kluczowe wpisać. Poza tym są inne przeglądarki, gromadzące wiedzę techniczną.

Załóżmy, że już wiemy, co powinniśmy w danym sterowniku zrobić. Powstaje problem, skąd wziąć odpowiednie elementy. Najbezpieczniej jest wymontować je z drugiego sterownika. Mamy wtedy część oryginalną, dokładnie taką samą, przeznaczoną na rynek motoryzacyjny, a to oznacza wyższą jakość i odporność na wiele czynników, takich jak pola elektromagnetyczne, wysokie i niskie temperatury oraz drgania. Ale nie zawsze jest taka możliwość. Na przykład, bolączką wszelkiego rodzaju wyświetlaczy jest odklejająca się taśma połączeniowa, między displayem a płytką drukowaną. Takiej taśmy nie możemy wymontować z drugiego wyświetlacza, bo są one jednorazowego użytku. Niektórzy pracują w ten sposób, że taśmę zastępują drucikami. Ale na pewno bardziej profesjonalnie byłoby zastąpić to nową taśmą, właściwe przyklejoną. I takie rzeczy są do zdobycia i to za kilka euro. Okazuje się, że są takie firmy, dostarczające te najbardziej poszukiwane elementy.

Pragnę przypomnieć, że jeżeli skupimy się tylko na polskich firmach, to możemy dużo stracić. Europa jest bez granic, a więc warto korzystać z firm znajdujących się w innych państwach. Taśmy takie sprzedaje jedna z włoskich firm. Sklep zapewnia nawet pomoc, taką jak cenne wskazówki. Psujące się końcowe elementy wykonawcze, takie jak wszelkiego rodzaju tranzystory sterujące wtryskiwaczami i wyzwalające iskrę w cewkach, czy najbardziej poszukiwane mikroprocesory i mikrokontrolery do sterowników, wszystko to można kupić. Mając odpowiednią lutownicę, powinniśmy wiele prac wykonać samemu. Satysfakcja z naprawy i „wejścia” w zaczarowany świat elektroniki jest naprawdę ogromna.

Powierzanie naprawy wyspecjalizowanym warsztatom powinno nam się przede wszystkim opłacać. Czasami spotykamy się z astronomicznymi cenami, a nie sprawdzamy innych firm za granicą. Wpisanie w wyszukiwarkę internetową kluczowych słów dotyczących napraw sterowników w języku niemieckim może przyprawić nas o zawrót głowy. Pojawia się niesamowita liczba punktów napraw sterowników. Ceny nie są wcale takie duże, bo oscylują wokół 200 euro. Zdjęcia na stronach internetowych pokazują w jak profesjonalny sposób są te sterowniki naprawiane. Poza tym, zazwyczaj otrzymujemy dwuletnią gwarancję. Firmy są szybkie i solidne, ale oprócz naszych sąsiadów są inne kraje, gdzie koszty robocizny są niższe. Wspominaliśmy już o włoskich sklepach, a przecież warto spróbować skorzystać również z firm z tego kraju. Ceny są niższe, a praktyka pokazuje, że współpraca może być tak samo przyjemna. Czasami u nas w Polsce funkcjonuje fałszywy obraz o tak zwanym Zachodzie, gdzie jak komuś oberwie się sznurówka, to od razu wyrzuca buty i kupuje nowe. Firm naprawiających elektronikę samochodową w ostatnich latach wyrosło bardzo dużo w całej Europie.

Na pewno wielu z Państwa nasuwa się pytanie: skąd o tych firmach wiemy? Odpowiedź jest bardzo prosta. Z wyjazdów na targi. Zwróćmy uwagę, że w tym roku, jesienią, kilkanaście stron „NW” było poświęconych opisom różnych imprez targowych. Niedługo odbędą się też kolejne targi. W reportażach potargowych są przedstawiane przede wszystkim firmy i to, co one mogą nam zaoferować. Po to są między innymi wywiady z różnymi osobami. Na te targi jeździ redaktor naczelny „NW” i pozostali pracownicy, aby maksymalnie dużo zebrać informacji. Codziennie, przez kilkanaście godzin, trzeba chodzić od stoiska do stoiska, aby wyłuskać to, co jest najważniejsze. I aby ułatwić nam zarabianie pieniędzy w naszych warsztatach rozsianych po całej Polsce.

Mikołaj Słupski

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony