Ogumienie

ponad rok temu  12.08.2013, ~ Administrator - ,   Czas czytania 6 minut

Narzędzia w serwisie opon w ujęciu historycznym (cz. 1)

– wyważarki. Na lata 90. ubiegłego wieku datuje się dynamiczny rozwój branży oponiarskiej w Polsce. Głównym wyznacznikiem w tym zakresie były powstające w tamtym czasie hurtownie opon, firmy świadczące usługi w zakresie wyposażenia warsztatowego, warsztaty dealerskie, warsztaty zrzeszone w sieci oraz warsztaty indywidualne. Motorem napędowym branży był niewątpliwie napływ z zagranicy oraz sprzedaż krajowa poprzez powstające sieci dealerskie szerokiej gamy pojazdów. Model biznesowy oparty o dystrybucję opon wraz z ich sezonową wymianą stał się niezwykle popularny i pożądany.

Równolegle z perspektywą rentowności prowadzący takie serwisy lub przyszli ich właściciele stawali przed dylematem wyboru wyposażenia. Wobec ograniczonej liczby urządzeń rodzimej produkcji do serwisów ogumienia trafiały głównie te z importu. Mowa oczywiście o urządzeniach stanowiących „trzon warsztatu”, czyli wyważarkach i montażownicach. Tym właśnie urządzeniom, w ujęciu historycznym, poświęcam dalszy ciąg artykułu. Pierwsza część dotyczyć będzie wyważarek, a w części drugiej opisane zostaną montażownice. Przekazuję przy tym Czytelnikom zbiór doświadczeń w zakresie obsługi klienta i dystrybucji urządzeń, jakie wyłoniły się na przestrzeni niemal 24 lat działalności firmy LE-GUM.

Lata 90.! Chciałoby się cofnąć czas
Takie słowa towarzyszą wielu transakcjom w naszej firmie. A to za sprawą tzw. starych klientów. Tym mianem określa się tych, którzy w tym właśnie okresie nabywali pierwsze urządzenia, wyposażali pierwszy serwis. Z rozrzewnieniem wspomina się dostawę sprzętu, która miała charakter prawdziwej wyprawy. Wystarczy wspomnieć, że do tego celu służył samochód ciężarowy o dmc 7,5 tony wraz z przyczepą. Pojazd taki objeżdżał kraj średnio dwa razy w tygodniu, załadowany po brzegi. Klienci oczekiwali wizyty serwisantów w gronie całych rodzin. Zapraszali także znajomych, osoby prowadzące warsztaty lub przyszłych ich właścicieli. Przygotowywano uroczyste przyjęcie, obiad, kolację. Nierzadko gościna trwała dwa lub trzy dni, szczególnie na terenach Polski Wschodniej, a rozmachem przypominała huczne imieniny lub niewielkie wesele. Wymieniano się serdecznościami, po transakcji przesyłano życzenia na święta itp. Dla nabywców było to wydarzenie porównywalne z kupnem samochodu czy domu. Urządzenia traktowane były jako cud techniki, owiany tajemnicą, znaną wyłącznie wybrańcom – w domyśle serwisantom. Dla klienta ważna była relacja z dostawcą sprzętu, zawierzano jego wiedzy w 100%. Był to okres, kiedy tylko nieliczni mieli możliwość pozyskania wszechstronnej i obiektywnej wiedzy w tym zakresie.


Obecnie klienci podchodzą do tematu wyposażenia w sposób niezwykle pragmatyczny. Liczy się czas uruchomienia serwisu i niezawodność sprzętu. Nie chcę powiedzieć, że to wyłącznie zimna kalkulacja. Relacja z dostawcą jest ważna, jednak nie jest ona głównym elementem składowym. Coraz więcej inwestycji to tzw. projekty pod klucz. Inwestor przedstawia projekt obiektu, w który wrysowywane są poszczególne urządzenia i stanowiska obsługi. Niemniej ważna jest obsługa serwisowa. Praktycznie każda transakcja poprzedzana jest szczegółowym rozpoznaniem wad i zalet danej marki, zasięga się też opinii innych użytkowników. Co mnie osobiście cieszy, gros klientów sięga do prasy branżowej, wykorzystuje informacje z testów, zestawień, analiz.

Wyważarka cudem techniki?
Tak, niewątpliwie dla wielu tak się właśnie jawiła – jako cud techniki. Najlepszym przykładem będzie tzw. wyważarka pionowa marki SCHENCK (fot. 1). Jej gabaryty przypominają raczej wystrój pokoju gościnnego, czyli telewizor ustawiony na segmencie meblowym. Nie to jest jednak najważniejsze. Klienci chwalili rozwiązanie z pionowo umieszczonym wałem jako wysoce precyzyjne. Firma LE-GUM dystrybuowała wyważarki tej uznanej marki w latach 90. ubiegłego wieku już jako używane. Ciekawostką jest fakt, że jeszcze w roku 2012 szczęśliwi posiadacze zgłaszali potrzebę przeglądu, gdyż urządzenie nadal pracuje. Zainteresowani oczywiście wiedzą, iż SCHENCK nie oferuje obecnie wyważarek dla branży oponiarskiej. Producent oferuje rozwiązania dla przemysłu, w tym wyważarki do wirników i rdzeni turbosprężarek, wałów korbowych i inne. Opisane urządzenia były niezwykle rozbudowane. Stanowiły zaledwie promil w ilości wyważarek, które był w stanie wchłonąć w tamtym czasie rynek. Głównym powodem była oczywiście cena, która przyprawiała o zawrót głowy. Poza tym rozwiązanie z pionowym wałem nie przyjęło się w branży oponiarskiej. Poszukiwano urządzeń o mniej skomplikowanej konstrukcji, zajmujących mniej miejsca oraz prostych w obsłudze.

Na drugim biegunie pozycjonowano wyważarki o podstawowych, bardzo prostych funkcjach. Wszystkie wymiary kół wprowadzano ręcznie, za komunikację odpowiadał prosty panel dotykowy z wyświetlaczem ciekłokrystalicznym (fot. 2). Powodzeniem cieszyły się wyważarki o napędzie ręcznym, również o „ubogim MENU” (fot. 3-4). W wyważarkach tych brakowało rozwiniętych funkcji klejenia ciężarków na felgach aluminiowych. Jednak w tamtym czasie ogólny program ALU lub bardziej rozwinięty ALU1, ALU2 lub ALU3, bez dokładnego pozycjonowania miejsca umieszczenia, był w zupełności wystarczający. Tym samym dokładność wyważeń była akceptowalna. Dla kół z felgami aluminiowymi nie stawiano zbyt wygórowanych wymagań. Chodzi oczywiście o średnicę, która oscylowała na poziomie 13-15 cali, a także o profil opon i dopuszczane dla nich prędkości. Stopniowo zaczęto wprowadzać wyważarki z monitorem (fot. 5). Posiadanie takiej wyważarki plasowało serwis jako profesjonalny, świadczący wyższy poziom usług. Obiegowo przyjęto, iż wyważarka z monitorem jest komputerowa. Stąd częstym widokiem była reklama serwisu w formie hasła: „Komputerowe wyważanie kół”. Dla wtajemniczonych było jasne, że te pozbawione monitora dokonywały pomiaru w oparciu o podobny układ scalony, a różniły się jedynie sposobem przekazu informacji operatorowi. Podobnie rzecz się miała w przypadku obsługi kół pojazdów ciężarowych.

Konstrukcja wyważarek była bardzo prosta, ograniczała się do podstawowych funkcji. Luksusem była wersja z tzw. windą, czyli podnośnikiem do kół (fot. 7-8). Ewolucja wyważarek musiała podążać za „rozwojem koła”. Pod tym pojęciem rozumiem oczywiście trend do zwiększania rozmiarów felg i opon. Łączyło się to nierozerwalnie z podnoszeniem osiągów pojazdów, w których je montowano. Wspomniany rozwój przyniósł też kilka rozwiązań, które okazały się prawdziwym wyzwaniem dla serwisów. Mowa o systemie PAX (Michelin) i BSR (Bridgestone). Dla tego pierwszego wprowadzono specjalne programy wyważania – z takim oznaczeniem funkcjonują do chwili obecnej.

Rozwój opon i felg wyczynowych z końcem lat 90. zaowocował wprowadzeniem wyważarki z tzw. testem drogowym (fot. 6). Niektórzy z producentów opon, dla zachowania warunków gwarancji, wprowadzili obligatoryjny wymóg wyważania kół przy użyciu tego tupu wyważarki. W praktyce sprowadzało się to do możliwości wykonania wydruku z czynności wyważania, który stanowił dowód należytej staranności przy przygotowaniu do użytkowania wyczynowej opony. Obecnie standardem jest, aby wyważarka posiadała 7-9 lub więcej programów wyważania kół samochodowych oraz 2 do kół motocyklowych (fot. 9). Precyzja pozycjonowania ciężarków klejonych na felgach aluminiowych to dążenie wielu producentów. Jednym ze sposobów jest pozycjonowanie przy użyciu lasera. Wiązka wyznacza miejsce naklejenia ciężarków na wewnętrznej płaszczyźnie felgi (fot. 10). Odmiennie od rozwiązań z lat ubiegłych więcej czynności diagnostycznych i serwisowych powierzono użytkownikom. Przykładem jest szczegółowo opisany proces kalibracji pod względem pomiaru niewyważeń i ramion pomiarowych (fot. 12-13), a także autodiagnoza (fot. 11), która na bazie danych referencyjnych informuje użytkownika o konieczności kalibracji lub interwencji serwisu. Przegląd rynku wyważarek wskazuje na to, że większość liczących się na rynku marek zachowuje opisany standard. Uzupełnieniem funkcjonalności jest z pewnością możliwość obsługi urządzenia przez więcej niż jednego operatora. Funkcję tę określa się potocznie jako „multioperator”. Przydatna szczególnie do rozładowania tzw. wąskiego gardła w trakcie obsługi wielu pojazdów jednocześnie. Nikogo raczej nie trzeba przekonywać o zaletach wizualizacji wskazań wyważarki poprzez monitor. Obecnie większość z nich występuje w technologii LCD. Grafika 3D pozwala na czytelne przedstawienie parametrów, użytkownik ma także do dyspozycji komunikaty podczas algorytmu kalibracji, optymalizacji lub korzystania z funkcji SPLIT – ukrycie ciężarków za ramiona felgi, z podziałem masy niewyważenia od strony zewnętrznej.

Tak pokrótce można scharakteryzować wyważarki od strony technicznej, w kontekście oczekiwań klientów i okiem dystrybutora. Charakterystyka ta oczywiście pozycjonuje ich możliwości i funkcje od lat 90. ubiegłego wieku do chwili obecnej. Zachęcam do lektury, która w mojej ocenie przybliży (szczególnie „nowym w branży”) rozwój technologii wyważania w omawianym okresie. Pozwoli także na wyrobienie własnej opinii, która pomocna będzie przy wyborze urządzeń do serwisu.

Robert Różalski
Le-Gum

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony