Narzędzia w warsztacie

ponad rok temu  28.05.2013, ~ Administrator - ,   Czas czytania 6 minut

Narzędziowe ABC
– klucz do sukcesu. W najlepszych rękach są narzędzia w warsztatach rzemieślniczych, kilkuosobowych i z tradycjami. Gorszy żywot czeka je w serwisach sieciowych i generalnie w dużych firmach, czyli tam, gdzie proces decyzyjny jest wydłużony o ogniwa menadżerów, zaopatrzeniowców i mistrzów hali. To oczywiście uogólnienie, choć doświadczenie dostawców narzędzi dowodzi, że świadomości zalet dobrej jakości produktów uczymy się powoli.

Specjalizacja jest lepszym wyjściem niż pokusa serwisu wszystkich marek, bo też mało kto byłby w stanie zaopatrzyć się we wszystkie narzędzia. Szukanie przysłowiowego klucza „na wczoraj” sprawia też, że rola firm wyspecjalizowanych w zaopatrzeniu narzędziowym rośnie. Generalnie doświadczeni mechanicy najbardziej ufają produktom marki: Hazet, Gedore, Facom, STAHLWILLE.


- Azjatyckich używam, ale tylko wtedy, gdy chcę zaoszczędzić na wydatkach. Rzadko, ale jednak kupię czasem nieskomplikowane klucze, czyli płaskie lub nawet grzechotki z logo mniej renomowanej firmy. Osobnym tematem są elektronarzędzia. Tu prym wiedzie Makita i Metabo. Spośród pneumatycznych wymienię firmę Chigaco Pneumatic – generalnie starszej generacji sprzęt potrafi przepracować dłużej – dzieli się swymi obserwacjami Piotr Deloch, znany właściciel kilku warsztatów mechaniki pojazdowej na Śląsku. Co wydaje się ważne z punktu widzenia nabywcy narzędzi? Na pewno informacja na temat kraju produkcji narzędzi. Otóż pokutuje przekonanie, że kraj, w którym firma jest zarejestrowana, jest krajem produkcji, a tak, niestety, często nie jest. Nasze pytanie powinno brzmieć, gdzie jest fabryka? Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że odpowiedź ma wpływ na jakość wyrobu. Opinię fachowca potwierdza właściciel firmy Profi-Tool.pl, która zajmuje się sprzedażą profesjonalnych narzędzi ręcznych oraz urządzeń i maszyn dla przemysłu motoryzacyjnego.

- Poza uznanymi producentami większość to faktycznie „druga liga”, co oczywiście nie oznacza, że kupno budżetowego produktu nie ma uzasadnienia – dzieli się swym doświadczeniem Piotr Sebzda. - Tradycyjnie najlepszą jakość gwarantują producenci z Niemiec – dotyczy to zwłaszcza narzędzi ręcznych. Drugi jest Tajwan, a na szarym końcu Chiny. Zwróćmy uwagę na inny fakt. Pośród, wydawałoby się, renomowanych producentów narzędzi z Niemiec znajdziemy dziś coraz więcej brandów, czyli firmy opatrujące produkt „no-name” rozpoznawalnym logo. Co z tego więc, że właściciel marki chwali się kilkudziesięcioletnią tradycją, skoro produkcja narzędzi nigdy nie obywała się na terenie Europy? Weryfikujmy produkty – czy te faktycznie są produkowane na terenie UE! Najwięcej mitów krąży wokół zagadnienia gwarancji. Jak interpretować slogan reklamowy o dożywotniej gwarancji?

- Oczywiście obietnica takiej gwarancji dotyczy wad materiałowych i produkcyjnych, ale już nie uszkodzenia powstałego na skutek eksploatacyjnego zużycia – informuje Piotr Sebzda. - Nabywcy częstokroć próbują powoływać się na ów slogan i żądają wymiany klucza, który na skutek intensywnej eksploatacji uległ zniszczeniu (pęknięciu), czyli typowej przypadłości wynikającej z naturalnego zużycia (tak jak klocki hamulcowe). W spornych sytuacjach zasadność roszczeń rozstrzyga ekspertyza laboratoryjna producenta. Częściej wystarczy rzeczowa ocena dostawcy, aby produkt niezwłocznie wymienić na nowy „od ręki”. Warto na pewno pokusić się o przybliżenie tendencji w branży motoryzacyjnej, na które odpowiadają producenci narzędzi. Otóż od 2-3 lat rośnie popyt na narzędzia kompaktowe: w rozmiarach 3/8 cala i 1/4 cala. Powodzeniem cieszą się zwłaszcza kompaktowe klucze nasadowe, takie też grzechotki i zestawy narzędziowe. Miejsca w komorze silnikowej współczesnych pojazdów jest coraz mniej, więc poręczność i wydajność narzędzi ma znaczenie. Nic więc dziwnego, że w ostatnim czasie przybywa innowacyjnych mechanizmów zębatkowych. Powoli standardem stają się więc mechanizmy o 72 zębach, które reagują na obrót rękojeści o kąt 5°. Rynek dostawców jest w pełni rozwinięty. Jak poruszać się w gąszczu ofert?

- Dylemat to niemały, ale dla mnie najważniejszym symptomem jest polityka koncernów samochodowych – stawia tezę Piotr Deloch. - Przykładowo, w takim VW T5 bez specjalnych narzędzi trudno przystąpić do napraw, a na pewno nie poradzimy sobie z wymontowaniem łożyska z piastą, podobnie jest w wyższych modelach Volvo. Generalnie przybywa udziwnień w postaci „przekombinowanych” śrub – widzę w tym próbę selekcji warsztatów na te, które „mogą naprawiać nasze auta” i te, które należy wyeliminować z rynku niezależnych napraw.
Faktycznie, coraz częściej bez specjalistycznych (i drogich!) narzędzi trudno wyobrazić sobie tak typowe zlecenia, jak wymiana oleju, łożysk czy nawet świec zapłonowych (sic!). Bo też jak inaczej tłumaczyć fakt, że korek spustowy w modelach „francuskich” wymaga specjalnego klucza, a śruby 5-kątne niweczą próby użycia standardowych narzędzi przy serwisie zacisków hamulcowych?

- To skrajne przykłady, ale biorąc w obronę koncerny samochodowe, zwróciłbym uwagę, że taki, a nie inny zamysł obliczony jest… na profesjonalizację rynku napraw. Intencję producenta tłumaczyć należy zamysłem, aby to warsztat przejął obsługę serwisową, a nie kierowca, jak to bywało dawniej – odpowiada Piotr Sebzda. - De facto polityka anonsowania „ekskluzywnych” podzespołów, czyli wymagających dedykowanych też narzędzi ma zagwarantować nam – warsztatowcom – klientów. O dobrej jakości narzędzi decyduje przede wszystkim jakość wykorzystanych w ich produkcji materiałów, a także innowacyjność zastosowanych rozwiązań (wspomniane zapadki w grzechotkach) oraz precyzja wykonania (żywotność). Dzięki zastosowaniu najwyższych gatunków materiałów oraz wysokiej precyzji wykonania narzędzia z „najwyższej półki” charakteryzują się dużą trwałością. Ale uwaga! To kontrola jakości w Europie (ISO) decyduje, że (niektóre) produkty azjatyckie nie trzymają europejskich standardów. Niepowetowaną stratą dla właściciela warsztatu będzie zagubienie lub… przywłaszczenie sobie tak kosztownego produktu. Skoro narzędzia, to czy przypisane do każdego pracownika serwisu?

- Nauczony doświadczeniem zdecydowałem się niedawno zakupić profesjonalne wózki narzędziowe, a że mam dwóch głównych mechaników, to każdy zespół otrzymał dwa takie zestawy na kółkach, ale… innej firmy, więc z kompletem narzędzi różniących się już na pierwszy rzut oka – przybliża wybieg obliczony na inwentaryzację co cenniejszych narzędzi proszący o zachowanie anonimowości właściciel serwisu z Gdańska. - Dlaczego tak? Bo unikam tym samym pokusy podebrania narzędzi przez ekipę, która… celuje w procederze „gubienia” narzędzi. Profesjonalni dostawcy zwracają uwagę, że tak samo jak dobrym pomysłem jest inwentaryzacja narzędzi, tak samo warto przypisywać narzędzia konkretnym mechanikom. Zaniedbania z winy użytkownika (ślady nieprawidłowego użytkowania, próby samodzielnych napraw – spawanie kluczy itp.) łatwo egzekwować, gdy znamy „właściciela”. Rośnie oczywiście rola doradcy techniczno-handlowego.

- Co ciekawe, łatwiej współpracuje się nam z firmami rodzinnymi, które czerpią swą siłę z tradycji rzemieślniczych, a dbałość o narzędzia jest głęboko zakorzeniona. O dziwo, słabiej wypadają firmy wyrosłe na gruncie kapitału potężnego inwestora. Tu proces decyzyjny, więc i rzetelne określenie potrzeb przebiega wolniej, komunikacja między mistrzem, zaopatrzeniowcem, menagerem przeciąga się w czasie, więc nierzadko potrzeby mechanika są odwleczone w czasie, a wymaga się od niego szybkiej interwencji – podsumowuje rozważania na temat profesjonalizacji rynku napraw i zaopatrzenia w narzędzia Piotr Sebzda.

Rafał Dobrowolski
Fot. R. Dobrowolski i BERNER

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony