Wydarzenia

ponad rok temu  27.07.2015, ~ Administrator - ,   Czas czytania 5

Odwraczamy – dziś Śląsk, jutro całą Polskę!

Wrak Race Silesia. Jak ważne jest wdrażanie zasad społecznej odpowiedzialności we wszystkich obszarach funkcjonowania firmy – od wydobycia surowców, aż po złomowanie wyeksploatowanych pojazdów, dowodzi inicjatywa, która zrodzona z pasji nader budżetowej rywalizacji sportowej angażuje coraz więcej fachowców naszej branży. Zawodnicy Wrak Race Silesia dumnie podkreślają – dzięki naszej zabawie skutecznie działamy na rzecz utylizacji niebezpiecznych wraków.

Niektóre pojazdy obecne na polskich ulicach to wraki, które powinny trafić wyłącznie na złom. I właśnie tym tropem poszedł pasjonat motoryzacji i sportów samochodowych – Marcin Klukowski, organizator zawodów Wrak Race Silesia odbywających się w Katowicach i Krakowie. Od 2010 roku organizuje comiesięczne zmagania na zamkniętym terenie toru ku uciesze rosnącej rzeszy widzów. Niecodzienny to widok, gdy pośród kilkudziesięciu „bolidów” dla wielu to pierwszy, a najczęściej również ostatni wyścig. Tu nie musisz mieć ważnego przeglądu, bo też panuje duża dowolność, choć jednej zasady nie można złamać – wartość rynkowa auta nie może przekraczać 1000 złotych. Cel jest niezwykle prosty – przetrwać! Wyścig trwa 30 minut, a na samym końcu nie liczy się pozycja, a liczba pokonanych okrążeń.
- Nieczyste chwyty są dozwolone, byle w granicach rozsądku, dlatego m.in. wykluczyliśmy orurowanie i stosowanie dodatków do paliwa, acz zwracamy uwagę, by istotne elementy bezpieczeństwa, jak np. progi, nie były skorodowane – przybliża regulamin Wrak Race Silesia M. Klukowski. - Taki Wrak Race odbywa się w Polsce niemal na każdej drodze. Nam chodzi o ucywilizowanie pokusy rywalizacji. Czyj bolid nie dotrwa – właścicielowi na otarcie łez pozostanie niezła sumka za kasację. Skromnie licząc, już setkom takim przyspieszyliśmy koniec żywota, i to w pięknym stylu!
W formule Wrak Race Silesia jest dużo emocji sportowych i frajdy za niewielkie pieniądze, chociaż organizacja zawodów to pełen profesjonalizm. Straż pożarna, medycy, zaplecze warsztatowe – to trochę kosztuje, więc nieodzowne było wsparcie sponsorów. Znalezienie takiego nie stanowiło problemu.
- Nasz zespół – od zarządu, przez kierowców, po pracowników biurowych – to przede wszystkim fani motoryzacji. Świadczy o tym choćby fakt, że wśród licznych nietypowych kampanii marketingowych naszej firmy jest też produkcja toreb z poduszek powietrznych, które pochodzą z demontowanych u nas aut – wyjaśnia powód zaangażowania w inicjatywę rzecznik prasowy spółki OLMET, Anna Swoboda. - Dlatego organizator wyścigów nie musiał nas długo namawiać, aby i nasz „Team” w nich wystartował.


Promocja marki OLMET przy okazji śląskich wyścigów wraków jest świetną okazją do połączenia reklamy firmowego recyklingu pojazdów i edukacji społecznej w związku z poprawnym, tj. profesjonalnym złomowaniem pojazdów, zakładającym odpowiednią utylizację wraków, do jakiej zobligowana jest każda profesjonalna stacja demontażu pojazdów wpisana na listę marszałka. Warto podkreślić, że OLMET jest liderem recyklingu na Śląsku. Taki zakres i zasięg działalności gospodarczej zobowiązuje do czegoś więcej. Stąd też decyzja spółki o nieustannym podejmowaniu licznych działań CSR, mających na celu promocję tych obszarów działalności firmy, które uwzględniają aspekty społeczne i ekologiczne. Do takich przedsięwzięć niewątpliwie należy zainicjowana przez nich w 2010 roku akcja społeczna „Odwraczamy Polskę. Zaczynamy od Śląska”, mająca na celu popularyzację, identyfikację i właściwy recykling wraków.
Za przykładem lidera recyklingu poszli fachowcy branży warsztatowej.
- Samochody, którymi startujemy, znajdujemy w Internecie. Wyszukujemy te najtańsze, które odmawiają posłuszeństwa dotychczasowym użytkownikom. Wiemy, czego szukać – najważniejszy jest silnik i układ jezdny, które sami trochę wzmacniamy. Pierwszy start w Katowicach zakończyliśmy zezłomowaniem starego Forda Fiesty – wspomina Daniel Rzyczniok, właściciel firmy Dufał Profesjonalne Usuwanie Wgnieceń. - W kolejnej imprezie, tym razem w Krakowie, wystartowaliśmy Mitsubishi Colt i zdobyliśmy puchar za drugie miejsce. Tym samochodem startowaliśmy dwa razy, ale drugiego startu auto już nie przetrwało i również zostało zezłomowane na miejscu. Kolejny był Opel Astra, potem ponownie Mitsubishi Colt, a obecnie jeździmy BMW z jednym z najbardziej wytrzymałych silników (2,5 l na żeliwnym bloku). To auto ma 200 koni, więc jest bardzo szybkie na starcie. Myślę o tym, że dzięki Wrak Race usuwa się stare, zniszczone samochody, które nie powinny już być uczestnikami ruchu drogowego. Dokładamy do akcji swoje 5 groszy, mając nadzieję, że osoby, od których kupujemy stare samochody, za zarobione pieniądze kupują sobie nowsze i bardziej bezpieczne, a przez to podnosi się poziom bezpieczeństwa na drogach.
Samochody, które kupują mechanicy na czas zawodów, są często w fatalnym stanie, a przecież jeszcze przed chwilą jeździły po ulicach. Dufał pracuje na samochodach będących w zdecydowanie lepszej kondycji niż te na Wrak Race Silesia. Założenia zawodów, gdzie auta ocierają się o siebie i w oczywisty sposób powstają wgniecenia, korespondują z misją firmy, w której przecież zniszczenie karoserii jest kluczowe.
- Najtrudniejsze w przygotowaniu naszego bolidu jest doprowadzenie go do stanu używalności. Założyliśmy opony wzmacniane i zawieszenie z dieslowskiej wersji Opla Astry. Pojawiły się też zastrzały, by karoseria lepiej znosiła uderzenia po locie, bo zależało nam... by skakać nim jak najwyżej! – mówi katowicki mechanik, Sebastian Schabowski.
Każdy start w imprezie to nie tylko fun, ale sporo okazji promocji fachowego rzemiosła motoryzacyjnego. Raz sprawdzone patenty podpatrują inni. Przykład? Na błocie świetnie spisują się opony z bieżnikiem „w jodełkę”.
- Nasi synowie tworzą „team z lewarkami”. Stoją po przekątnej toru i w razie potrzeby spieszą nam z pomocą, by np. wymienić zniszczone koło szybciej niż w Formule 1. Nie ma szans, by dojechać do mety na jednym komplecie! Przednie prawe najmocniej dostaje – opowiada Adam Klimontowski, na co dzień diagnosta w punkcie Japan Motors w Katowicach, który zdążył już ze szwagrem zezłomować kilkanaście leciwych bolidów.

Rafał Dobrowolski
Fot. R. Dobrowolski i Mariusz Joo

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony