Popyt na tuning nierozerwalnie związany jest ze sportem samochodowym, a także z potrzebą zaspokojenia ambicji wyróżnienia się z tłumu posiadaczy seryjnych egzemplarzy. Niemal każdy szanujący się producent samochodów ściśle też współpracuje z autoryzowaną „stajnią”; taki dostawca nowoczesnej technologii nierzadko bierze na tapetę egzemplarz wprost z linii montażowej. Przerabia się zawieszenie, optymalizuje napęd, układ przeniesienia napędu, zwykle w mniejszym lub większym stopniu polepsza aerodynamikę (spojlery, owiewki), a nawet wnętrza, dodając na końcu dyskretne logo.
Jeszcze niedawno tuning w naszym kraju był… koniecznością. Zawodnicy chcąc w ogóle myśleć o nawiązaniu rywalizacji z kierowcami z kapitalistycznego Zachodu musieli dosłownie „poprawiać po fabryce”. Nowiutkie Polonezy, Fiaty 125, a nawet "Maluchy" rozbierano na części, by po rzemieślniczych modyfikacjach całość złożyć w całkiem znośną rajdówkę.
- Według mnie, tuning z prawdziwego zdarzenia nadal pozostaje marzeniem szczupłej garstki kierowców – twierdzi Edward Kinderman, wielokrotny mistrz Polski w wyścigach, prekursor rodzimego tuningu sportowego i użytkownik pierwszych w naszym kraju kit-carów – m.in. repliki Cobry czy Pirata. - To coraz droższe hobby, jeśli nie idą za tym pieniądze własne lub sponsorów. W dużo lepszej sytuacji są Czesi i oczywiście Niemcy. Tam kultura motoryzacyjna jest na dużo wyższym poziomie i łatwiej realizować najśmielsze pomysły amatorów i zawodników
Pesymistyczna to diagnoza. Dziś rodzinna firma nestora tuningu i rajdów samochodowych zajmuje się prawie wyłącznie wykonywaniem i renowacją poszyć, m.in. do kabrioletów, a ostatnio zadaszeniami do wózków inwalidzkich. Spróbujmy jednak doszukać się pozytywnych aspektów mody na tuning pojazdów. Wszak pomijając tu kwestię gustu, nas interesować powinna przede wszystkim szansa zdobycia nowej klienteli. I okazuje się, że wcale nie trzeba specjalnie inwestować w nową technologię, by podbić serca miłośników tuningu. Oczywiście, ten najtańszy (tuning) dostępny jest w coraz większej skali, bo praktycznie skończyć się może na etapie mniejszej lub większej modyfikacji wizualnej (orurowania w terenówkach i SUV-ach; spojlery i łezki w pseudorajdówkach). Tu panuje prawdziwe zatrzęsienie ofert i każdy może wybierać spośród dziesiątków dostawców technologii. Modyfikując także „klank”, z pozornie seryjnego wozu tworzymy całkiem nietuzinkowy egzemplarz.
Wydech. Głośniej (także o nas) podczas eventów
Miejmy jednak świadomość, że tak naprawdę popyt na sportowe wydechy, które pozwalają wydobyć z silnika dodatkową moc jest nadal nieduży.
- Zysk mocy rzędu 4 procent nie jest atrakcyjny dla potencjalnego fana – zauważa Artur Gawroński, współwłaściciel katowickiego warsztatu specjalizującego się serwisie układów wydechowych. - Profesjonalny tłumik potrafi kosztować nawet 6 tys. zł, więc pokusa założenia tańszego produktu rośnie z podażą produktów – zwykle miernej jakości. Rosnącym popytem cieszy się teraz wizualny czy też „dźwiękowy” aspekt tuningu, Zakładamy większą ilość końcówek i co ciekawe - większą też wagę przywiązują nasi klienci do faktu, by nie przekraczać określonej przepisami głośności. Zdarza się, że posiadacze sportowych wydechów wracają, bo ich pomysły ostudziła wizyta u diagnosty lub – co częstsze – kontrola policji!
Wniosek dla nas? Koniecznie doposażmy nasz warsztat w decybelomierz, by usługi tuningowe wydechu realizować profesjonalnie.
Skoro mowa o tuningu wydechu, wspomnijmy o nadal zupełnie niedocenianej jeszcze u nas roli widowiskowych eventów (event; z ang.: wydarzenie o charakterze marketingowym i wizerunkowym). Komercyjne wykorzystanie eventów rozpoczęło się na dobrą sprawę szczególnie w ostatnich dwóch dekadach, choćby za sprawą mody na drifting. Rzecz to warta uwagi o tyle, że dla pasjonatów tuningu ulubioną pożywką jest właśnie event: zlot, spotkanie klubowe pasjonatów określonej marki czy modelu pojazdu – wszystko to jest nieodłącznym elementem współczesnej motoryzacji. Tego typu wydarzenia świetnie służą identyfikacji z produktem (rozpoznawalność marki) i usługą (wzrost sprzedaży i zainteresowania naszą usługą warsztatową). Nic więc dziwnego, że w branży motoryzacyjnej eventy są jednym z najskuteczniejszych narzędzi promocji. Tak samo jak w środowisku hobbystycznym, czyli: pasjonatów tuningu. Stanowią też czasem jedyną okazję do spotkania dwóch kluczowych elementów: konsumentów i sprzedawców. Warto więc poznać potencjał rynku (kluby miłośników tuningu w naszym mieście). Zwróćmy w końcu uwagę, że podobna jest geneza wielu firm zajmujących się profesjonalnym tuningiem, zwłaszcza mechanicznym. Te w dużej mierze wywodzą się z pasji sportowych założycieli.
Z pasji: profesjonalny tuning mechaniczny
Naturalnie, tuning mechaniczny jest dużo bardziej specjalistyczną usługą warsztatową. Najwięcej tu okazji do popełnienia błędów, ale też najwięcej okazji pozyskania nowej klienteli dla nowoczesnego warsztatu. Faktycznie też, wielkim powodzeniem cieszą się warsztaty serwisujące, np. sprężarki silnikowe. Na świecie funkcjonuje dziś kilkadziesiąt tysięcy firm zajmujących się przerabianiem karoserii i „rasowaniem” silników. Oczywiście, „polepszanie” fabryki nie jest zajęciem dla wszystkich, jakkolwiek pokusa wydobycia „ukrytej” mocy (przede wszystkim momentu napędowego) ma uzasadnienie. Niepełna optymalizacja seryjnego napędu jest faktem i wynika w dużej mierze li tylko z polityki koncernów. Rosnące więc apetyty pasjonatów tuningu zaspokaja rozwijająca się branża warsztatów „rasujących” silniki. Wiadomo, że górne granice bezpieczeństwa określa trwałość innych podzespołów mechanicznych (sprzęgło, hamulce). Popyt na tuning napędu „napędza” też klientów warsztatom diagnostycznym. W samochodach po tuningu sportowym skok zawieszenia ulega skróceniu. Tak krótki zakres pracy nie pozostaje bez wpływu na przeciążenia, jakim podlegają wszystkie elementy seryjne: począwszy od łożysk, a skończywszy na elementach konstrukcyjnych.
- Powodzenie nowoczesnych warsztatów rośnie z rozwojem tuningu – zauważa Czesław Duda, katowicki diagnosta, któremu jedna z firm specjalizujących się w tuningu napędów aut japońskim powierza wszystkie podrasowane pojazdy. - Na pewno warto inwestować w ten rynek. W nieprofesjonalnej wersji młodzi ludzie sugerując się wątpliwej jakości wiedzą, czerpaną z różnego rodzaju portali, skracają tylko sprężyny i bez zmiany amortyzatorów na te o innym skoku, jeżdżą na takim zawieszeniu „w minusie”. Ogumienie ulega więc przyspieszonemu zużyciu, co w końcu niepokoi właściciela, który użytkuje samochód na co dzień i tylko sporadycznie podczas sportowej rywalizacji. W końcu trafia do mnie, więc naprawiam, co popsuł domorosły specjalista.
Okazji do zdobycia nowych klientów warsztatu jest oczywiście więcej. Moda na tuning to rzecz jasna świetny impuls rozwoju także dla warsztatów ogumienia (aluminiowe felgi!), lakierni (indywidualne malowanie i zabezpieczenie powłok lakierniczych), specjalistów od elektroniki czy elektryki (systemy audio i diodowe oświetlenie) i szyb samochodowych (folie przyciemniające).
Rafał Dobrowolski
Zdjęcia: R. Dobrowolski i Andrzej Furman
Komentarze (0)