1 z 400 egzemplarzy Enzo Ferrari o wartości 10,5 mln złotych podczas nakładania powłoki o podwyższonym poziomie połysku Cleancar Coatings
Kiedyś beniaminek w dziedzinie korekty lakieru, dziś mieszkaniec Polski uchodzi za specjalistę światowej klasy. Witaj w świecie, który powstawał z dala od warsztatów lakierniczych – zdaje się mówić pokolenie nastolatków. Dwudziestokilkulatki to już nierzadko mistrzowie w swoim fachu.
I pomyśleć, że po rewolucji autodetalingowej lat 90. XX w. w Skandynawii czy w USA największą dynamikę – rok do roku na poziomie kilkudziesięciu procent – wykazuje sektor pedantycznej pielęgnacji karoserii w Polsce. Automyjnie kiedyś. Dziś? Co rusz wyrastają samochodowe spa. Co innego, że tylko jeden na pięć punktów utrzymuje się na rynku dłużej niż 3 lata. Choć wiele firm nie wytrzymuje konkurencji, w ich miejsce debiutują kolejne. I jest ich coraz więcej. Cóż, tzw. kapitał wejścia w ten biznes jest nieduży. Na początek wystarczy 10-15 tys. zł, co dla młodych jest akceptowalnym budżetem na start przygody z jakże fascynującym zajęciem. Wysiłek też wiele mniejszy, gdy debiutować w roli detailera, niż mienić się fachowcem od lakiernictwa typu refinish.
To dość spore uproszczenie, ale jest w nim wiele prawdy – dziś każdy nastolatek chce być detailerem, a mało który lakiernikiem samochodowym. Nie bez powodu pewnie sektor „korekt lakieru” kiełkował w Polsce z dala od warsztatów lakierniczych.
Czym jeszcze różni się rodzimy sektor od rynków – od razu przyznajmy – o wiele bogatszych w doświadczenia? Koniem pociągowym są u nas auta nowe, raczej klasy premium. Te od dilerów samochodowych. I te do 3 lat. Mając na uwadze jakość (raczej słabszą) lakierów współczesnych karoserii, by nie spadła wartość auta. I by zabezpieczyć czy odświeżyć lakier i wnętrze auta na czas odsprzedaży. Generalnie pojazdy w leasingu.
– Moimi klientami w 90% są osoby, które prowadzą działalność gospodarczą – potwierdza pewną prawidłowość Piotr Schultz-Kudela, właściciel Studia Kosmetyki Samochodowej Detailingservice w Wieliczce.
Gruntownemu odświeżeniu karoserii towarzyszą coraz częściej tzw. usługi komplementarne, jak zmiana koloru auta według gustu klienta za pomocą specjalnych folii, hydrofobizacja szyb, polerowanie lamp, pranie tapicerki i renowacja tej skórzanej, a nierzadko też regeneracja felg.
– O ile blacharz baczy, by jego naprawa była zgodna ze sztuką, a lakiernik, by kolor był identyczny z oryginalnym, to detailer robi wszystko, by samochód po jego zabiegach wyglądał zjawiskowo! – dodaje nasz rozmówca.
Rodzimy sektor dość późno dołączył do światowej ligi, ale w krótkim czasie znaleźliśmy się w ścisłej czołówce.
Uczeń w tydzień (staje się) mistrzem
Pierwsza fala autodetailingu dotarła do Polski w latach 2009-2012, wtedy na palcach jednej ręki można było policzyć tego typu firmy. Dekadę temu powstało pierwsze forum – kosmetykaaut.pl, a grupa zajawkowiczów próbowała pierwszych wosków, organizując spotkania i rywalizując ze sobą.
Detailing w tamtych latach był tematem tajemniczym, a zarazem ekskluzywnym, przyciągającym uwagę klientów i… właścicieli myjni samochodowych czy punktów kosmetyki samochodowej. Młodzi ludzie chłonęli jak gąbka przekaz z mediów społecznościowych, skwapliwie korzystając z doświadczeń firm o ugruntowanej pozycji na rynkach USA, Skandynawii, Niemiec czy Wielkiej Brytanii. Szybko i na naszym rynku pojawiło się wielu dystrybutorów zagranicznych marek. Dziś?
– Według mojej opinii teraz na pierwszym miejscu plasuje się Polska, w następnej kolejności na podium są Anglia i Holandia, a dopiero potem Norwegia, Szwecja, Belgia, Niemcy, Dania… – podkreśla Adam Garbacz, jedyny w Polsce międzynarodowy trener detailingu akredytowany przez międzynarodową organizację IDA (International Detailing Association), na co dzień właściciel firmy Cleancar.pl i współtwórca funkcyjnych powłok ochronnych Cleancar Coatings o najwyższym współczynniku połysku. – Jeżeli chodzi o Europę, to jesteśmy dziś gigantycznym rynkiem, sektorem przechodzącym niesamowity rozwój, słynącym z detailerów na najwyższym światowym poziomie. To o tyle cieszy, że w początkowym stadium rozwoju rynek bazował na produktach bardzo ekskluzywnych, dostępnych tylko dla wybranych studiów, przyciągających klientów z największym portfelem. W miarę rozwoju i popularności w rynek zainwestowało bardzo dużo firm z średniego oraz budżetowego przedziału. Detailing powoli stal się słowem nadużywanym i już nie do końca kojarzonym z propozycją ekskluzywną.
Upowszechnienie usług nastąpiło w latach 2012-2015, czemu towarzyszył niesamowity wzrost aktywności młodych ludzi w mediach społecznościowych.
Giganci rynku, własne marki, rebranding
Słów więcej o producentach materiałów dla detailerów. Na globalnym rynku liczą się dziś tak rozpoznawalni gracze jak: Meguiars, PoorBoys, Car Pro. Ciekawie jawi się potencjał Chemical Guys – firmy, która niczego nie produkuje, a dzięki swym podwykonawcom ma 30 tys. pozycji asortymentowych. BASF czy marka 3M to albo pasty polerskie, albo substraty do produkcji zaawansowanych środków zabezpieczających powłoki lakiernicze. Rozpoznawalne systemy polerskie to Menzerna i Rupes.
– Brylująca swego czasu w warsztatach blacharsko-lakierniczych Farecla ma, i owszem, swą dedykowaną detailerom linię produktową, ale podobnie jak np. Scholl o znikomej w Polsce popularności. Co innego Koch-chemie, z jego ogromnym udziałem w rynku europejskim – zauważa Piotr Schultz-Kudela.
Nową swego czasu niszę świetnie wyczuł rodzimy producent. Spółka JJ Management została założona w 2013 roku i początkowo prowadziła działalność jako internetowy sklep z kosmetykami samochodowymi.
– W roku 2014 powstała marka ADBL i pierwszy produkt stworzony od podstaw przez nasz zespół, czyli ADBL Vampire – przybliża genezę marki ADBL Jan Wiśniewski, współwłaściciel firmy, dyrektor działu marketingu i importu. – Po bardzo pozytywnym przyjęciu pierwszego produktu opracowaliśmy kompletną identyfikację wizualną marki. Wiosną 2015 roku zaprezentowaliśmy 7 nowych produktów, z którymi rozpoczęliśmy podbój polskiego rynku detailingu.
Pomysł na biznes powstał dość spontanicznie. Wszystkich wspólników pasjonuje motoryzacja, zawsze chcieli robić coś związanego z samochodami. Jeden z nich przed powołaniem spółki prowadził studio pielęgnacji pojazdów. Dziś marka może poszczycić się wysoką pozycją na rynku.
– Przede wszystkim od początku mierzymy wysoko i kierujemy się określoną wizją rozwoju naszej firmy – podkreśla Jakub Pomorski, współwłaściciel i dyrektor działu sprzedaży w spółce JJ Management. – Produkty komponowane przez wspólnika odpowiedzialnego za dział badawczo-rozwojowy są bardzo pozytywnie odbierane przez rynek i jak niejednokrotnie słyszymy: „same się bronią”. W największych sklepach detailingowych zajmujemy czołowe miejsca odnośnie do wielkości sprzedaży. Chociaż niektóre konkurencyjne firmy aspirują do rywalizowania z nami, niekiedy rozpowszechniając mniej lub bardziej zabawne plotki co do rozmiaru lub dynamiki swojego biznesu na rynku, to i tak z pełną świadomością możemy potwierdzić naszą pozycję lidera branży.
W 2016 roku powstała w Polsce pierwsza prowadzona pod patronatem firmy Rupes międzynarodowa Akademia Detailingu – CleanCar Detailing Academy. Powstały też pierwsze szkolenia uczące, jak prawidłowo polerować, zabezpieczać i dbać o każdy szczegół samochodu: począwszy od lakieru, skończywszy na jego wnętrzu.
– Priorytetem jest wdrożenie kursantów, „studentów”, jak ich nazywamy, na najwyższy profesjonalny poziom autodetailingu, który pozwoli im wejść w zawodowe życie połączone z pasją. Detailer przechodzi swoistą drogę: od zdobycia wiedzy po przygotowanie do prowadzenia samodzielnego biznesu. Wszystko, co robimy, jest tworzone zgodnie z naszym motto „For Detailers by Detailer” – przez detailerów dla detailerów – przybliża cele szkoleniowe Adam Garbacz.
Specjaliści zauważyli, że słowo detailing bywa nadużywane. W sytuacji nasycania się rynku punktami młodzi debiutanci chcą dać więcej niż wartość rynkowa. Byle się pokazać. Tymczasem pełna korekta lakieru to proces mozolny i nawet najzdolniejsi uczestnicy szkoleń dopiero po 8 godzinach „łapią”, o co w ogóle chodzi.
Tylko jeden z piątki przetrzyma 3 lata
Minione kilka lat to też pierwsze sygnały, że rynek się nasyca. Dziś coraz powszechniej dochodzi do zaniżania cen, a zarazem jakości. By utrzymać się na rynku, proponuje się szybsze usługi. Takie łatwiej reklamować mniej zasobnemu klientowi końcowemu. Firmy, które ugruntowały swoją pozycję na rynku, nadal wykonują usługi na najwyższym ekskluzywnym poziomie ultradetailingu, zabiegów, podczas których samochód spędza w studio co najmniej kilka dni. A to musi kosztować. Nie 1000 zł, a kilkukrotnie więcej.
– Według mojej wiedzy rynek nowych firm naznaczony jest proporcją od 20% do 80%. Co to oznacza? Jeżeli nowa firma przetrzyma pierwsze 3 lata na rynku, to będzie funkcjonować. Niestety 80% z nich przestaje istnieć w tym okresie – zauważa Adam Garbacz.
Kanały społecznościowe, social media, reklama w wyszukiwarkach, a wreszcie filmiki z prezentacjami obiektów troski „po korekcie lakieru” na YouTube – to must have każdej firmy chcącej przetrwać. Reklama działa, gdy idą za nią wysokiej klasy umiejętności i powtarzalne wyniki. A te przecież łatwo zrewidować korzystając z tych samych narzędzi. Klient jest dziś świadomy, wnikliwie weryfikuje propozycje rynkowe. Bubel zakomunikuje ku przestrodze dużo większej społeczności niż satysfakcję za dobrze wykonaną robotę.
Wspomnieliśmy o brandowaniu. Zjawisko to charakterystycznego dla szeroko pojętego handlu, acz w Polsce faktycznie nagminne.
– Problemem wybitnie zauważalnym w tym roku jest marketingowy blichtr, jaki przeważa choćby w instrukcjach – wielu kupuje brandowane na różny sposób produkty, ale niewielu zauważa, jak łatwo dać się wprowadzić w błąd – zauważa Michał Kukiełka z firmy Art-Chem, która od niedawna ma swą markę własną redpaint. – Efekt jest taki, że 90% nowości rynkowych… nie działa, albo na szkoleniach przekonujemy się, że do skóry należy podejść w 5 krokach, używając magicznych preparatów napompowanych wysoką marżą zamiast kosztownymi substratami.
Ma to swój związek z faktem, że Polska jest rynkiem „grove-up” – dorastającym. Bazując na wysokim trendzie wzrostowym, każdy chce z tego tortu odkroić nieco dla siebie. Niekoniecznie stosując zasady fair play. To stąd agresywny rebranding – jedno opakowanie zbiorcze i przelewanie w butelki z rozlicznymi etykietami. I szybki zysk na pierwszym miejscu.
– Niektórzy zapędzają się w kozi róg, pochopnie deklarując po zabiegach detailingowych 10-letnią gwarancję, bo tak długą daje producent „magicznej powłoki”, a przecież co innego warunki laboratoryjne, a co innego naturalne środowisko – przestrzega Piotr Schultz-Kudela.
W tym sektorze wszystko musi działać jak u najznamienitszych krawców. Dżentelmen w formie, madame rozbłyska. Warto odświeżyć frak (zabezpieczyć lakier), uszyć nową suknię (okleić folią karoserię), ale kasując klienta jak za usługę. 2-3-letnia gwarancja to dość realny czas utrwalenia efektów prac, mając choćby na uwadze naturalne środowisko, np. kwaśne deszcze.
Rafał Dobrowolski
Fot. A. Garbacz, P. Schultz-Kudela i materiały JJ Management
Komentarze (0)