Części i regeneracja

ponad rok temu  01.05.2021, ~ Administrator - ,   Czas czytania 7 minut

Początki i przyszłość filtracji kabinowej
Strona 1 z 2

Od braku filtra – po wymianę 2 razy do roku, od przecierania gąbką szyby – po zaawansowane systemy filtracji i klimatyzacji – czy zastanawiasz się czasem skąd się wzięła filtracja kabinowa? 

Starsze pokolenie na pewno pamięta nieodzowny element wyposażenia „malucha” – gąbkę do wycierania zaparowanych szyb. To z pewnością dobrze utrwalone wspomnienie, gdyż jeszcze 30 lat temu problem ten dotykał większości użytkowników samochodów niższej klasy. Dlaczego więc parowanie szyb w starszych samochodach uznawano za zjawisko niemalże naturalne? W skrócie można by zacytować klasyka „sorry, taki mamy klimat”, ale zacznijmy od powolnych początków filtracji kabinowej.

Dlaczego Twój dziadek za młodu nie miał w aucie filtra kabinowego?

Do początku lat 70’ minionego stulecia projektanci nadwozia skupiali się głównie na tzw. bezpieczeństwie biernym (dziś mówimy pasywnym), czyli na lekkości, wytrzymałości i możliwie niskiej cenie nadwozi samonośnych budowanych zgodnie z obowiązującymi już powszechnie zasadami stosowania tzw. kontrolowanych stref zgniotu. Na drugim miejscu były układy bezpieczeństwa czynnego (aktywnego), ale też ze wskazaniem na lepszą efektywność trakcji, hamowania i kierowania pojazdem. Dopiero prowadzone w latach 80’, zwłaszcza wśród kierowców samochodów ciężarowych badania, jednoznacznie wykazały zależność pomiędzy jakością powietrza w kabinie, a zmęczeniem i tym samym prawidłowością reakcji kierowcy. 

Wspomnienia z PEWEX-u 

W latach 80’ ponad 80% produkowanych w Japonii samochodów standardowo wyposażano w układy klimatyzacji z przystosowanymi do nich kanałami przesyłu powietrza. Niestety, pojazdy które trafiały nad Wisłę - ze względu na cenę – nadal jej zwykle nie posiadały. Ponieważ powietrze dostarczane z układu klimatyzacji ma wyższą temperaturę i jest bardziej osuszone od tego, które tłoczone jest bezpośrednio z otoczenia przez wentylator dmuchawy, parowanie szyb w tych autach występowało niezmiernie często. 

Widoki z kabiny „malucha”

W przypadku rodzimych „maluchów” można tylko wspomnieć, że (konstrukcyjnie) głównymi kanałami dostarczania powietrza do kabiny pasażerskiej były szczeliny wokół reflektorów. Kto ze względów estetycznych (lub z obawy o częste kradzieże) wyposażał swoje wymarzone 126p w szczelnie okalające lampy i „trudno zdejmowalne” ramki, mógł liczyć na zaparowane szyby i słabszą widoczność. Jeśli dodamy wspomnienie o jakości używanych wówczas materiałów tapicerskich, czy… naszych ubrań i znacznie mniejszą, niż we współczesnych autach objętość wnętrza, to temat parowania szyb mamy praktycznie wyjaśniony.  

Podsumowując, prawie do przedostatniej dekady minionego stulecia „powietrze w samochodzie” traktowane było jak… „powietrze”! O systemach klimatyzacji, a tym bardziej filtracji kabinowej, wspominano głównie w kontekście luksusu.

Skąd wziął się pierwszy filtr kabinowy?

Trudno jednoznacznie określić, kiedy pojawił się pierwszy filtr kabinowy, ale na podstawie dostępnych źródeł historycznych należy sądzić, że nastąpiło to wcześniej niż myślimy. W 1938 r. amerykański producent samochodów Nash Motors Company z Kenosha w stanie Wisconsin wprowadził na rynek uznawane za pierwsze urządzenie ogrzewające i jednocześnie filtrujące powietrze dostarczane do wnętrza samochodu o nazwie „Wheater-Eye”, które składało się z dużego zbiornika powietrza z umieszczoną w jego wnętrzu nagrzewnicą zasilaną gorącym płynem chłodniczym z układu chłodzenia silnika. Ponadto Nash po raz pierwszy zastosował wtedy jednorazowy, wymienny filtr oczyszczający powietrze pobierane z zewnątrz. W dzisiejszym rozumieniu był to prosty, przeciwpyłowy filtr powietrza, przypominający bardziej filtr silnikowy. Rok później ta sama marka opracowała pierwszy własny system termostatycznej klimatyzacji samochodowej (All-Wheater-Eye) wyposażony w tzw. system odmgławiania, czyli odmrażania, automatyczną kontrolę temperatury oraz wspomniany już filtr oczyszczający powietrze kierowane do wnętrza samochodu, który powszechnie zaczęto stosować w samochodach Nash Abassador Statesman dopiero od 1952 roku.

Początki filtrów przeciwpyłowych

Za pierwowzór dzisiejszych filtrów kabinowych, pod względem ich cech użytkowych, możemy uznać filtry typu High Efficiency Particulare Air (HEPA) opracowane tajnie i użyte przez Korpus Chemiczny Armii USA w technologii produkcji masek w latach 40’ XX w. (projekt Manhattan). Fakt, że filtry HEPA zdolne są wychwytywać cząsteczki zanieczyszczeń o wielkości ok 3.0µm zainteresował w końcu inżynierów samochodowych. Na początku rola filtrów kabinowych ograniczała się do wychwytywania zanieczyszczeń mechanicznych w postaci pyłu, kurzu czy wilgoci. Dzisiaj filtry przeciwpyłkowe mogą wychwytywać nawet 99% cząsteczek tzw. pyłów zawieszonych PM10 o średnicy mniejszej niż 10µm, których wielkość można porównać do 1/5 średnicy ludzkiego włosa. 

Nie wszystkie filtry przeciwpyłkowe chronią tak samo - kluczowe znaczenie ma tu rodzaj zastosowanego medium filtrującego oraz jakość wykonania wszystkich połączeń między materiałem filtrującym, a ramką filtra. W filtrach Hengst przegroda wykonana jest z włókien syntetycznych, które nie ulegają deformacji pod wpływem wody czy wilgotności zasysanego powietrza, co wpływa na jakość filtracji w całym okresie międzyserwisowym. Filtry Hengst powstrzymują rozwój drobnoustrojów, chronią klimatyzację, filtrują drobniejsze pyłki, kurz, pleśń, zarodniki i zanieczyszczenia na poziomie 1 mikrona (do 99% cząsteczek PM10) oraz zapobiegają parowaniu szyb. 
Na zdjęciu filtr przeciwpyłkowy Hengst E1944LI

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony