Wśród dystrybutorów części samochodowych panuje przekonanie, że na przewody hamulcowe nie ma popytu – i to pomimo że stoisko Przedsiębiorstwa WP na targach oblegają setki mechaników zainteresowanych ofertą firmy. Druga strona medalu to sami serwisanci, których podejście do naprawy układu hamulcowego ogranicza się zazwyczaj do sprawdzenia klocków i tarcz hamulcowych.
Tymczasem ani klocki, ani tarcze, ani nawet zaciski nie zadziałają, jeśli przez przewód hamulcowy nie przepłynie płyn. To jak z ludzkim sercem, które przy zapchanych żyłach pracować po prostu nie będzie.
– Ze świeczką w ręku szukać takich mechaników, którzy pierwsze, o czym pomyślą przy naprawie hamulców, to o przewodach – rozkłada ręce Rafał Lanczyk z Przedsiębiorstwa WP.
Zacznijmy od początku...
Początki firmy sięgają roku 1980, w którym to rozpoczęła produkcję i sprzedaż elementów śrubowo-złącznych. Przewody weszły na stałe do oferty kilka lat później, na przełomie 1984/85 roku.
– Od tamtej pory do transformacji ustrojowej główną częścią sprzedaży były przewody: do malucha, syreny, dużego fiata, żuka... – wyjaśnia Rafał Lanczyk. – Rynek był chłonny, każda rzecz, która pojawiała się na sklepowej półce, natychmiast z niej znikała. Po transformacji ustrojowej na polskich drogach zaczęły pojawiać się auta produkcji zachodniej, do których również były potrzebne części. Innymi słowy, zrodził się nowy rynek, którym trzeba się było zaopiekować.
Jak wspomina, największy boom można było zaobserwować od roku 1996/97 do 2000, kiedy samochodów zaczęło pojawiać się coraz więcej, a wysłużone maluchy, duże fiaty itp. zaczęły zastępować volkswageny, mercedesy, audi.
– I do tego rodzaju samochodów zaczęliśmy dostosowywać naszą produkcję – dodaje Rafał Lanczyk.
Funkcja przewodów a ich pozycja na rynku
Przewody wymienia się najczęściej dopiero wtedy, kiedy pękają. Tymczasem przy każdym przeglądzie samochodu wypadałoby sprawdzić, czy przewód nie jest napuchnięty, czy nie widać ognisk korozji, czy nie jest naruszona jego warstwa ochronna itd.
– Tak naprawdę do awarii dochodzi najczęściej w momencie mocnego hamowania, kiedy ciśnienie rozrywa przewód – wyjaśnia nasz rozmówca. – Co ciekawe (na szczęście), najczęściej zdarza się to podczas kontroli na stacjach diagnostycznych. Znamy wiele przypadków, kiedy w samochodzie na ścieżce diagnostycznej „strzelił” przewód, bo podczas badania na rolkach diagnosta mocniej wcisnął pedał hamulca.
Dodajmy jednak, że na „wystrzał” przewodów narażone są samochody raczej 7-letnie i starsze. Dużo zależy również od zimy i ilości soli na drogach. Bez względu na wiek pojazdu i częstotliwość opadów atmosferycznych warto jednak raz na rok czy dwa lata poprosić mechanika, aby w ramach przeglądu serwisowego przyjrzał się również przewodom hamulcowym.
– To duże pole do popisu dla niezależnego rynku warsztatowego – zwraca uwagę Rafał Lanczyk. – Przewody hamulcowe znajdują się na checklistach serwisów ASO, ale tam nie serwisuje się przecież aut 7- czy 8-letnich. I nawet jeśli do autoryzowanej stacji trafi auto z uszkodzonym przewodem, na oryginalną część trzeba czasem czekać od tygodnia do dwóch.
Aby jednak niezależny warsztat zdał sobie sprawę z możliwości związanych z obsługą przewodów hamulcowych, musi zrozumieć, że jest to jeden z ważniejszych elementów układu hamulcowego. Serwis zyska w oczach klienta, kiedy jego pracownik zaproponuje mu np. bezpłatną diagnostykę tego elementu, która przecież nic nie kosztuje.
– Niestety, nie wszyscy zwracają uwagę na stan przewodów – twierdzi przedstawiciel Przedsiębiorstwa WP. – Najczęściej odpalają samochód, sprawdzają, czy hamuje, a jeśli tak – można jechać. Dopiero awaria zwraca ich uwagę. Drugi przypadek, kiedy przypominają sobie o istnieniu przewodów hamulcowych, to wymiana cylinderka przy bębnie hamulcowym, podczas której trzeba odkręcić przewód sztywny – jeśli nie był on przez jakiś czas ruszany, końcówka się ukręca i przewód trzeba wymienić. To są dwie sytuacje, w których mechanicy są zainteresowani przewodami hamulcowymi.
W krajach skandynawskich obowiązuje przepis, zgodnie z którym co 2 lata należy wymieniać w samochodzie płyn hamulcowy, a co 4 – cały układ, łącznie z przewodami.
– W Polsce sugerowałbym dokładne przyjrzenie się układowi hamulcowemu po 4-5 zimach – dodaje Rafał Lanczyk.
W czym problem?
Wymiana przewodów nie jest skomplikowaną usługą pod warunkiem, że nie chodzi o przewód centralny, który ciągnie się przez prawie cały pojazd. Trzeba bowiem rozebrać pół podwozia, aby poprowadzić taki przewód na nowo.
– Wtedy zaczynają się schody, bo w warsztacie zjawia się klient z samochodem wartym 3-4 tys. zł, który mając zapłacić 300-400 zł za robociznę plus 50 zł za przewód, zaczyna się zastanawiać, czy mu się to kalkuluje – mówi Rafał Lanczyk. – W ten sposób dochodzi do napraw połowicznych, czyli wycinany jest tylko skorodowany fragment przewodu. Nie jest to zalecane, ponieważ jeżeli skorodowany jest jeden fragment rury, istnieje duże prawdopodobieństwo, że osłabiona jest ona również w innych, niewidocznych miejscach. Z jednej strony rozumiem mechanika, do którego przyjeżdża klient, który chce zapłacić jak najmniej, ale z drugiej – z układem hamulcowym nie ma żartów, zalecałby więc zastanowić się nad przeprowadzaniem takich połowicznych napraw.
Aby uświadamiać mechaników, Przedsiębiorstwo WP prowadzi działalność szkoleniową. Uczestnicy zajęć dowiadują się nie tylko, jak prawidłowo przeprowadzać naprawę/wymianę przewodów, ale również zachęcani są do zakupu przydatnych urządzeń – takich, za pomocą których w przeciągu 5-10 minut można zrobić gotowy przewód.
– Dzięki narzędziom, które mamy w swojej ofercie, samochód nie musi stać na podnośniku i czekać na przewód od dostawcy, ale w momencie stwierdzenia, że jest do wymiany, można go dorobić w ciągu zaledwie 10 minut, dokonując odpowiednich spęczeń, zakładając odpowiednie końcówki, profilując go i montując na samochodzie – wyjaśnia nasz rozmówca. – Na szkoleniach uczymy prawidłowego posługiwania się tymi narzędziami, ale również prawidłowego wykonywania spęczeń, doboru odpowiednich materiałów itd.
Szkolenia organizowane są w porozumieniu z dystrybutorami. Aby wziąć w nich udział, najlepiej skontaktować się właśnie z dostawcą – produkty Przedsiębiorstwa WP ma w swoich ofertach większość z nich. O najbliższe terminy można również pytać bezpośrednio u producenta, pod adresem: wp@pwpnet.pl.
Klient, sprzedaż, produkcja...
Klientem ostatecznym Przedsiębiorstwa WP jest mechanik. Przewody firmy dostarczane są również pośrednio na pierwszy montaż.
– My dostarczamy półprodukty, które potem są montowane na taśmach – wyjaśnia Rafał Lanczyk. – Dzięki temu możemy pochwalić się certyfikatem ISO/TS, który świadczy o jakości naszych podzespołów.
Jak już wspomnieliśmy, produkty Przedsiębiorstwa WP dostępne są w ofertach większości dystrybutorów. Siatka dostaw rozwinięta jest do tego stopnia, że realizacja zamówienia to kwestia nawet 3-4 godzin. Można również zamówić daną część bezpośrednio w siedzibie firmy, wówczas trzeba poczekać nieco dłużej – dzień, dwa.
– Z uwagi na dynamiczny rozwój, a zatem coraz większą liczbę zamówień, musieliśmy poszukać nowej siedziby – mówi przedstawiciel firmy. – Od półtora roku mieścimy się w Kajetanach, gdzie powstał nowy zakład produkcyjny, z nowym, większym magazynem – tak, aby jak najszybciej reagować na zamówienia klientów.
60-65% produkcji firmy trafia na eksport – Przedsiębiorstwo WP swoich klientów ma w ponad 40 krajach świata.
– Czasem są to potężne sieci dystrybucyjne, czasem mniejsze hurtownie, które zaopatrują lokalnych odbiorców – dodaje Rafał Lanczyk.
Jak twierdzi, najtrudniejsze rynki to Hiszpania i Włochy – pośród tamtejszych dystrybutorów dominuje nieświadomość, mimo zainteresowania ofertą ze strony mechaników.
– W Polsce ta świadomość jest bardzo dobra, choć początki też były trudne – mówi. – Przewody to towar niszowy i musi upłynąć trochę czasu, zanim dystrybutor zrozumie, że nie dość, że się sprzedaje, to jeszcze można na nim zarobić.
Rozmawiał: Mirosław Giecewicz
Opracował: Krzysztof Dulny
Komentarze (0)