Kamil Hawrylik i Andrzej Piekielnik będą reprezentować Polskę podczas 12. międzynarodowego półfinału konkursu na najlepszego lakiernika R-M, marki należącej do koncernu BASF. Panowie okazali się najlepsi podczas organizowanych przez Grupę CSV eliminacji krajowych, popisując się doskonałą znajomością produktów i technologii naprawy.
Jak podkreślają organizatorzy, brawa należą się wszystkim uczestnikom konkursu. Z większością zadań poradzili sobie wzorowo, choć te nie należały do najłatwiejszych.
– Konkurencje były wymagające, głównie ze względu na ograniczenia czasowe, gdyż ciężko jest połączyć jakość z szybkością i przestrzeganiem kolejności procesów technologicznych, a wszystko to było oceniane – komentuje Kamil Hawrylik, który okazał się najlepszy w krajowych eliminacjach. – Dodatkowo oceniane było przestrzeganie przepisów bhp czy ilość zużytych materiałów i generowanych odpadów. Nie da się tego wszystkiego nauczyć w ciągu kilku tygodni.
– Osobiście uważam, że konkurs był naprawdę ciężki, przede wszystkim ze względu na konkurencje i czas, jaki został nam przydzielony do poszczególnych etapów – wtóruje swojemu współzawodnikowi Andrzej Piekielnik.
Obaj finaliści będą reprezentować nasz kraj podczas półfinału międzynarodowego w Szwecji, gdzie o tytuł międzynarodowego mistrza lakiernictwa R-M rywalizować będą najlepsi lakiernicy z 17 krajów świata.
Od teorii do praktyki
Poszukiwania najlepszego lakiernika rozpoczęły się testem online, w którym udział wzięło 8 osób – młodych (do 30 roku życia) lakierników, pracujących na produktach marki R-M. Czterech, którym test poszedł najlepiej, dostało się do finału krajowego. Aby przyjrzeć się ich zmaganiom, udaliśmy się do International College of Refinish Competence (ICRC) w Szczecinie – to właśnie w halach tego nowoczesnego centrum szkoleniowego odbył się drugi etap konkursu, na który oprócz kolejnego testu wiedzy lakierniczej składały się zadania praktyczne.
– Główne zadanie polegało na polakierowaniu zestawu dwóch błotników i pokrywy silnika – relacjonuje Bartłomiej Budda, główny technik CSV. – Do tej naprawy należało zastosować technologię z użyciem podkładu typu „mokre na mokre”. Wybrany do tego zadania kolor srebrny nie należał do „łatwych”, od razu podkreślał błędy w prowadzeniu pistoletu lakierniczego.
Oceniany był nie tylko efekt końcowy, ale również czas naprawy, zastosowane produkty (i poprawność ich zastosowania), przestrzeganie technologii, a nawet użyte środki ochrony osobistej.
– Braliśmy pod uwagę, czy uczestnicy pracują w okularach, czy mają maski, czy noszą kombinezony, rękawiczki – wylicza Agata Piasecka-Gawdzis, kierownik Działu Systemów Lakierniczych.
Tak wykończone elementy Bartłomiej Budda potraktował... nożem tapicerskim – na likwidacji zadanych z premedytacją rys polegał ciąg dalszy zadania. Naprawa miejscowa nie przysporzyła uczestnikom większych problemów.
– Podczas tych zadań wszyscy zawodnicy popisali się doskonałą znajomością produktów i technologii naprawy – komentuje główny technik CSV. – Nie ma żadnych wątpliwości, że mimo młodego wieku są to ludzie z dużym doświadczeniem. Rywalizacja przebiegała na bardzo wysokim i wyrównanym poziomie. Jury miało niemały kłopot z wychwyceniem błędów, ponieważ były one naprawdę niewielkie.
Kolor oczyma mężczyzny
Podobno są kraje, w których koloryści, czyli osoby zajmujące się dobarwianiem kolorów, mają w firmach/warsztatach znaczące pozycje, są dobrze opłacani i cenieni. Co ciekawe, są to głównie kobiety, co poniekąd tłumaczy trudności, które przysporzyły uczestnikom konkursu – czterem młodym mężczyznom – zadania z kolorystyki.
– Układanie koła chromatycznego było dla mnie najcięższym zadaniem, ponieważ na co dzień mieszam kolory, a nie przerabiam ich – przyznaje Andrzej Piekielnik.
Problematyczna okazała się również konkurencja, która polegała na wytypowaniu najlepszego wzornika koloru (fiszki) do czterech różnych kolorów – również ze względu na ograniczony czas. Dodatkowym utrudnieniem były cząstkowe informacje, którymi opisane zostały blaszki: czasem była to tylko marka samochodu i rok produkcji, czasem kod koloru itp.
– To zadanie wymagało doskonałej znajomości programu kolorystycznego oraz perfekcyjnego postrzegania kolorów – twierdzi Bartłomiej Budda. – Należało ono do najtrudniejszych, również moim zdaniem. Odszukanie właściwego koloru spośród kilkunastu tysięcy wzorników pod presją czasu jest nie lada wyczynem. W tym przypadku pojawiły się widoczne różnice w umiejętnościach zawodników.
Wszyscy bezproblemowo poradzili sobie ze składaniem pistoletu lakierniczego na czas – mając do dyspozycji 10 minut, zawodnicy mieścili się w zaledwie dwóch (najlepszy nie przekroczył jednej minuty!).
Jak wspomnieliśmy, w międzynarodowym półfinale w Göteborgu (Szwecja) reprezentować nas będą Kamil Hawrylik i Andrzej Piekielnik. Jeden z nich znajdzie się w gronie 17 najlepszych lakierników z całego świata, którzy zmierzą się podczas wielkiego finału we Francji. Trzymamy kciuki!
Ostateczny ranking krajowych eliminacji
- I miejsce – Kamil Hawrylik (nagroda: pistolet lakierniczy SATAjet 5000, manometr oraz zestaw upominków)
- II miejsce – Andrzej Piekielnik (nagroda: pistolet lakierniczy SATAjet 5000 oraz zestaw upominków)
- III miejsce – Marcin Kogut (nagroda: pistolet lakierniczy SATAminijet 4400 oraz zestaw upominków)
- IV miejsce – Mateusz Chłodek (nagroda: zestaw upominków)
Przygoda życia
Cytowany przez nas wielokrotnie Bartłomiej Budda to zwycięzca jednej z pierwszych edycji konkursu. 25-letni wówczas lakiernik okazał się najlepszy spośród kilku tysięcy użytkowników lakierów wodorozcieńczalnych marki R-M na świecie. Dziś zajmuje stanowisko kierownicze i zarządza zespołem techników w centrali Grupy CSV w Szczecinie.
– Moja przygoda z konkursem zaczęła się w 2005 roku i była „przygodą życia” – mówi. – Młody chłopak z małej miejscowości, jaką jest Jastarnia, rozpoczynający swą przygodę z lakiernictwem w niewielkiej nieautoryzowanej lakierni, po kilku latach wygrywa krajowy konkurs na najlepszego lakiernika. Już to było dużym osiągnięciem, ponieważ – tak jak w tym roku – zadania były niełatwe, a konkurenci okazali się być prawdziwymi profesjonalistami. Następnie pojechałem reprezentować swój kraj na finały międzynarodowe, które odbyły się w Hiszpanii. To, czy było trudno, chyba nie muszę mówić. Dodatkowym utrudnieniem był język „branżowy”, który różni się od języka używanego w normalnych sytuacjach. Jednak udało się wygrać i okazało się, że byłem pierwszym Polakiem, który to zrobił i mało tego – pierwszym nie-Francuzem, który wygrał międzynarodowy finał. Oprócz wycieczki do Brazylii wygrana zmieniła wszystko w moim życiu zawodowym. Dzisiaj jestem szefem technicznym w Grupie CSV i mam możliwość przyczynienia się do szkolenia kadry lakierniczej tak, aby mogli czerpać to, co najlepsze z tego zawodu i by mogli wykonywać swoją pracę na jak najwyższym poziomie i brać udział w konkursach.
Krzysztof Dulny
Fot. Krzysztof Dulny i CSV
Komentarze (0)