W Ministerstwie Rozwoju zaprezentowano m.in. propozycje 10 nowych kwalifikacji rynkowych
Elektromobilność i pojazdy autonomiczne – te dwa dynamicznie rozwijające się trendy w motoryzacji muszą mieć przełożenie na to, czego nauczają szkoły samochodowe w Polsce. Podczas dyskusji w Ministerstwie Rozwoju zaprezentowano propozycje nowych kwalifikacji zawodowych dla branży. Skierowano je do dalszych konsultacji. Czas goni.
Spotkanie zorganizowały Związek Pracodawców Motoryzacji przy Konfederacji Lewiatan, Polska Izba Motoryzacji oraz Katowicka Specjalna Strefa Ekonomiczna. Jako gospodarza konferencji można natomiast wskazać powołaną przez nich Sektorową Radę ds. Kompetencji – Motoryzacja i Elektromobilność. Jej przewodniczący Henryk Michalik zaprezentował opracowane przez radę propozycje 10 kwalifikacji rynkowych. Pojawiają się tam takie pozycje jak „obsługiwanie, diagnozowanie i naprawianie podzespołów i zespołów napędów alternatywnych stosowanych w pojazdach samochodowych”, serwis systemów mechatronicznych, obsługa podzespołów w pojazdach elektrycznych. Wskazano też m.in. na potrzebę przygotowania specjalistów do podejmowania działań ratowniczych w przypadkach awarii czy kolizji pojazdów elektrycznych. Zaprezentowane kwalifikacje zostaną poddane kolejnym dyskusjom w radzie.
Rozmawiamy z Arturem Kowalskim, ekspertem Ministerstwa Edukacji Narodowej oraz Polskiej Izby Motoryzacji, autorem podstaw programowych i programów nauczania w branży motoryzacyjnej.
- Czy szkolnictwo zawodowe w Polsce jest przygotowane na to, co dzieje się w motoryzacji?
Czy szkolnictwo zawodowe jest przygotowane? Na pewno jest otwarte. Ostatnie zmiany w prawie oświatowym otwierają nowy rozdział w karcie kształcenia zawodowego w Polsce, pozwalając choćby pracodawcom uczestniczyć w każdym etapie kształcenia, m.in. w zajęciach praktycznych, egzaminach zawodowych, ale też w zajęciach teoretycznych. To bardzo ważne, bo w poprzednich latach udział pracodawcy był znacznie mniejszy. Dziś jest to możliwe, to zbliżenie szkolnictwa i pracodawców jest dużym plusem.
- Jakie zawody powinny pojawić się w polskiej motoryzacji?
To trudne pytanie. Na pewno wszystkie związane z elektromobilnością. Dziś w obrębie kształcenia w branży motoryzacyjnej mówimy nie tylko o zawodach typowo motoryzacyjnych, jak mechanik pojazdów samochodowych czy lakiernik samochodowy. Na pewno trzeba wyjść dalej w kierunku mechatroniki samochodowej. Musimy być przygotowani na to, by na dniach wdrożyć nowe kierunki. Samo wdrożenie, legislacja to długi proces, np. w technikum minimum 6 lat. Najwyższy czas, by reagować na potrzeby branży.
- Jak rozumiem, zapotrzebowanie na te zawody musi wyjść od pracodawców?
Tak, dzisiaj ruch jest po stronie pracodawców. Minister może podjąć działania w tym kierunku po otrzymaniu takiego sygnału. To przemysł powinien reagować na to, co jest mu potrzebne. Wiem, że Polska Izba Motoryzacji reaguje, chociażby pisząc programy kształcenia dualnego oraz Dodatkowe Umiejętności Zawodowe (dawniejsze specjalizacje, specjalności w zawodach).
- Czy kształcenie zawodowe w Polsce odzyskuje swoją utraconą niegdyś pozycję?
Są przepisy prawa, pewne ułatwienia, jest zielone światło dla pracodawców, ale my wciąż widzimy ich małe zainteresowanie. Wciąż jest wiele barier, żeby zbliżyć przemysł do oświaty. Odbudowa wizerunku, która trwa od 2012 roku, też jest trudna i mozolna. W Polsce nie ma mody na zawody tzw. brudne, gdzie trzeba pracować fizycznie. Kiedy w trzeciej klasie szkoły branżowej pytam uczniów, kto z nich będzie pracował w zawodzie po skończonej nauce, to taką chęć wyrażają dwie osoby. To jest problem motywacji, doradztwa zawodowego.
- Na co Pan liczy po dzisiejszej konferencji?
Na to, że pracodawcy inaczej spojrzą na oświatę zawodową. Liczę na zrozumienie potrzeb pracodawców oraz zbliżenie szkół branżowych, które nie tylko kształcą w zawodach, ale też przygotowują do uczenia się przez całe życie, rosnącej mobilności i nieprzewidywalności.
- Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał i fot. Piotr Łukaszewicz
Komentarze (0)