Warto wiedzieć

ponad rok temu  28.05.2013, ~ Administrator - ,   Czas czytania 5

Samochód elektryczny
– nie ma róży bez kolców Samochód elektryczny wydaje się być najbliższym, kolejnym krokiem milowym w powszechnej motoryzacji. Stany przejściowe, jakie prezentuje nam teraz tak wielu producentów w postaci hybryd, zyskują na popularności. Pojawia się również coraz więcej również projektów niezależnych i tych wielkokoncernowych dotyczących samochodu czysto elektrycznego. Firmy motoryzacyjne są na etapie wprowadzania pierwszych modeli samochodów elektrycznych, dostępnych dla szerokiej klienteli. Może nie aż tak szerokiej – ze względu na cenę – jednak w najbliższych latach, z pewnością „elektryki” staną się powszechne, przynajmniej w tej bardziej cywilizowanej części Europy.

Większość znawców i laików motoryzacji kibicuje takim proekologicznym pomysłom. Czy jednak zastanawialiście się kiedyś, jak wielkim przedsięwzięciem modernizacyjno-technologiczno-logistycznym będzie przejęcie przez samochody „na baterie” choćby kilku procent rynku wszystkich samochodów osobowych? Przecież trzeba zbudować stacje ładowania takich pojazdów, serwisy, dostawców części, przeszkolić personel jednostek naprawczych, zmienić technologię, sprzęt serwisowy i wiele innych. Z pewnością wiele rzeczy „wyjdzie w praniu”. To takie małe budowanie motoryzacji na nowo. Ile potrzeba nakładów, roboczogodzin, szkoleń, infrastruktury – by móc mówić o powszechności samochodów elektrycznych? Tak więc, pojazd w pełni ekologiczny wymaga jeszcze wielu lat ciężkiej pracy. Krótkie omówienie, czego jeszcze potrzeba i co może nastąpić przy wprowadzeniu samochodów elektrycznych do powszechnego użytku, miało miejsce na spotkaniu Stowarzyszenia Producentów Części Motoryzacyjnych (SPCM).

- Nie możemy stwierdzić na 100 proc., co będzie w elektrycznej przyszłości motoryzacyjnej – mówił Stanisław Szadkowski, prezes Impact Automotive Technologies. - Tego nie wie nikt. Oczywiście, niektóre problemy dostrzegamy już dziś, jednak na pewno wiele nadal przed nami. Wydaje mi się, że jako pierwsze wyprą swoich spalinowych rywali elektryczne jednoślady miejskie, czyli np. skutery. Skutery elektryczne już są dostępne na rynku. Tego typu pojazd przedstawił na spotkaniu m.in. polski delegat hiszpańskiej firmy Idiada Automotive Technology. Projekt ten jest bardzo interesujący. Tym bardziej, że jest on już skończony i przechodzi właśnie proces homologacyjny.
- Poza skuterem elektrycznym, którego projekt sfinansował rząd Katalonii, wprowadzać będziemy również mały samochód osobowy oraz – co spotkało się z dużym zainteresowaniem – lekki samochód ciężarowy – dodaje Kamil Przewoski, przedstawiciel hiszpańskiego koncernu.


Polski projekt z szansą
Prezes Szadkowski przedstawiał również swój projekt o nazwie Re-Volt – dwuosobowy, trójkołowy, w pełni elektryczny pojazd miejski, który dodatkowo nadaje się w 98 proc. do recyklingu. Re-Volt wyposażony jest w baterię litowo-polimerową. Jest on bezpieczniejszy od innych konstrukcji oraz ma tzw. wysoką gęstość energii. Pełne naładowanie akumulatorów wystarczy do przejechania w warunkach miejskich ok. 100 km. Mały pojazd pochwalić się może prędkością maksymalną na poziomie 90 km/h i mocą na poziomie 11,6 kW. Przy masie własnej nieprzekraczającej 500 kg zapewnia to wystarczające do toczenia się osiągi. „Mały elektryk” ma możliwość ładowania z domowego gniazdka elektrycznego. Trwa to ok. 4-5 godzin. Takie cacko ma kosztować ok. 14 000 euro netto. To dużo. Oczywiście, w większości zachodnich krajów rząd oferuje spore dopłaty do takich „czystych” samochodów. Najdroższą rzeczą, która decyduje o całkowitej cenie pojazdu, są baterie. „Bartery Pack” dla jednego samochodu stanowi większość jego ceny.

- Gwarancja na baterię obejmować ma 600 ładowań – tłumaczy prezes Szadkowski. - Przewidywana średnia ich żywotność jest mniej więcej dwa razy taka. Tak naprawdę nie dotarliśmy jeszcze do tego, co robić ze zużytymi bateriami. Na pewno trzeba będzie je reutylizować, przynajmniej częściowo. Mam nadzieję, że znalezienie takiego rozwiązania pozwoli zmniejszyć koszt takiego pojazdu

Zagadkowa, niepewna przyszłość
Wyróżniamy trzy bieżące i – jak na razie – najważniejsze problemy, z jakimi będą musieli uporać się inżynierowie branży motoryzacyjnej. Pierwszym z nich jest brak infrastruktury. W Polsce możemy właściwie mówić o jej kompletnym braku, jednak w Europie Zachodniej też nie jest tak „kolorowo”. Unia Europejska zapewnia jednak, że w ciągu kilku najbliższych lat powstanie wiele stacji ładowania dla samochodów elektrycznych. Proces ten mają rozpocząć największe miasta Unii, a w ślad za nimi mają pójść coraz to mniejsze miejscowości i zarządcy autostrad i dróg ekspresowych. Jednak brak stacji ładowania to nie koniec problemów związanych z infrastrukturą. Niestety, nie za bardzo jest gdzie serwisować takie pojazdy. Brak jest również potrzebnych części, schematów i innych rozwiązań. Kolejnym problemem jest niewielki i bardzo niestabilny zasięg takich pojazdów. Żaden ze znanych aktualnie jeżdżących samochodów elektrycznych nie byłby w stanie pokonać drogi z Warszawy do Gdańska bez ładowania. Każdy z nich również zdecydowanie ogranicza jeszcze swój zasięg wraz z rosnącym ciężarem. Co za tym idzie, zasięg naszego pojazdu spadnie drastycznie, gdy zechcemy cieszyć się ekologiczną jazdą ze znajomymi czy rodziną. Czyni to samochód elektryczny dużo mniej praktycznym niż eksploatowane teraz przez nas samochody o silnikach spalinowych. Dodatkowo, zasięg również spada wraz z malejącymi temperaturami powietrza. Większość samochodów elektrycznych przy temperaturze -28 st. C w ogóle nie pojedzie. W naszych warunkach atmosferycznych jest to duży minus. Kolejnym czynnikiem bardzo mocno obniżającym zasięg jest zastosowanie w pojeździe elektrycznym klimatyzacji. A przecież wielu z nas nie wyobraża sobie letnich dni bez tego właśnie urządzenia.

Ostatnim z wielkiej trójki problemów jest cena. Bezapelacyjnie to właśnie przez tak wysoką cenę samochód w pełni elektryczny pozostanie fanaberią zamożnych, proekologicznie zorientowanych ludzi. Przynajmniej przez najbliższe kilkanaście lat rysuje się taki właśnie obraz. I również nie może być to jedyny samochód w rodzinie. Będzie to po prostu zabawka, którą z dumą będą prezentować swoim znajomym ludzie podążający za trendami i dysponujący odpowiednią gotówką.

Artur Ostaszewski

B1 - prenumerata NW podstrony

Komentarze (0)

dodaj komentarz
    Nie ma jeszcze komentarzy...
do góry strony