Opony są coraz droższe, ponieważ na rynku surowców od miesięcy panuje hossa, szczególnie mocno uderzając w producentów opon. Dlaczego? Tak się nieszczęśliwie, dla kupujących opony, składa, że spośród dziesiątek surowców traktowanych jako towar globalny, którymi handluje się i w które inwestuje się jak w akcje, na giełdach, szczególnie mocno drożeją te, które są wykorzystywane do produkcji opon. W ciągu ostatniego roku o 40 proc. zdrożała ropa naftowa, o czym przesądziła nie tylko niestabilna sytuacja w Afryce Północnej, będącej ważnym producentem „czarnego złota”, ale również rosnący popyt ze strony krajów rozwijających się, takich jak Chiny i Indie. Do tego doszły działania inwestorów, „grających” na zwyżki. Co to oznacza dla producentów opon. Drożejąca ropa niemal automatycznie przekłada się na wzrost cen kauczuku syntetycznego, jednego z podstawowych surowców wykorzystywanych w produkcji opon. Dodatkowo, drożeje również kauczuk naturalny (o 60 proc. w ciągu ostatnich sześciu miesięcy), po części za zasługą rosnącego popytu i niezbyt udanych plonów, po części w efekcie spekulacji. Drożejąca ropa to też coraz droższa sadza techniczna, której na dodatek ostatnio zaczęło brakować. Dlaczego? Przez wiele lat ceny na sadzę utrzymywały się na niskim poziomie, co doprowadziło do ograniczenia produkcji. Gdy popyt ożył, podaż ledwie zaspokajała zapotrzebowanie, a dodatkowo europejskim producentom zaszkodziła sytuacja w Afryce Północnej. - Zamieszki w Egipcie sprawiły, że na przykład fabryka sadzy w Aleksandrii – jeden z kluczowych dostawców dla europejskich producentów – wstrzymał produkcję na kilka tygodni – opowiada w „Parkiecie” Jacek Pryczek, prezes spółki oponiarskiej Dębica. - W efekcie wielu producentów, w tym i Dębica, musiało z dnia na dzień znaleźć alternatywnych dostawców, i tak np. ten rodzaj sadzy, który kupowaliśmy w Egipcie, dziś nabywamy w Chinach. Obrazu dopełnia wzrost cen stali, również mającej spory udział w kosztach produkcji opony.
Podczas ostatniej hossy surowcowej polskich kierowców przed drastycznymi podwyżkami ochronił silny złoty. Dziś sytuacja jest dokładnie odwrotna – dolar i euro są drogie, co nie pomaga w zakupach surowców. Opony drożeją również dlatego, że na rynku ich zwyczajnie brakuje. Dlaczego? Kryzys doprowadził do dużych zmian na rynku oponiarskim. Spadek sprzedaży opon i problemy z pozyskaniem finansowania sprawiły, że szereg zakładów znacznie zmniejszyło zatrudnienie. Gdy w ostatnich kilkunastu miesiącach popyt na ogumienie odbił się od dna okazało się, że odbudowanie mocy produkcyjnych nie jest takie łatwe. Wyszkolenie pracowników, tak by osiągnęli efektywność porównywalną ze „starymi” pracownikami z reguły zajmuje miesiące. W efekcie po raz pierwszy od dawna popyt na ogumienie zaczął przewyższać podaż. Niedobór w oczywisty sposób premiuje producentów opon, pomagając im w negocjowaniu warunków sprzedaży opon, zapobiega też wybuchowi wojny cenowej między różnymi kanałami dystrybucji.
W końcu opony drożeją, ponieważ ich producenci muszą inwestować w podwyższenie jakości produktów, a to za zasługą przyjętych przed dwoma laty, a mających obowiązywać od przyszłego roku zmian w prawie unijnym w zakresie oznakowania opon. Unijna dyrektywa wprowadza obowiązek etykietowania opon, tj. informowania klienta ostatecznego o trzech ustalonych przez UE parametrach opon: przyczepności na mokrej nawierzchni, hałasie i oporach toczenia w analogiczny sposób, jak czynią to dziś producenci sprzętu AGD, czyli używając systemu ocen, gdzie litera A odpowiada najwyższej jakości. Producenci nie ukrywają, że zmiana prawa może doprowadzić do małej rewolucji na rynku opon, tak jak to miało miejsce na rynku japońskim, gdzie podobne regulacje już obowiązują. - Klienci będą mogli inaczej poznawać wartość poszczególnych produktów dzięki informacjom z nalepek. Zmiana prawa stanowi i szansę, i wyzwanie dla nas – mówi prezes Pryczek. By wygrać, lub przynajmniej nie stracić, na zmianach na rynku, producenci opon coraz mocniej inwestują w technologię produkcji. Wydatki inwestycyjne zaś często są uzasadnieniem dla twardszych negocjacji cenowych przez producentów opon.
O tym, czy trend wzrostowy się utrzyma, zadecydują jednak klienci, użytkownicy samochodów. Jeżeli zaakceptują nowe poziomy cen i popyt z ich strony utrzyma się na co najmniej takim samym poziomie jak w minionym roku, sprzedawcy opon nie będą mieć powodów, by obniżać cen. Jeżeli jednak sprzedaż przyhamuje, ponieważ przynajmniej część klientów, zniechęcona podwyżkami, zdecyduje się wstrzymać z decyzją o zakupie opon do kolejnego sezonu, spadek popytu może wywołać nerwowość u dystrybutorów i producentów, skłaniając ich do sprzedaży po kosztach. Czy klienci mogą ograniczyć zakupy? Nie jest to wykluczone. W segmencie opon ciężarowych już minioną zimą byliśmy świadkami osłabienia podaży. - W segmencie osobowym ta korekta też nastąpi, choć najpewniej jeszcze nie w tym roku – ocenia Pryczek.
Adam Dzięgielewski
Komentarze (0)